Mecz w Ostrowie rozgrywany był w ekspresowym tempie, gdyż opady deszczu towarzyszyły zawodnikom od samego początku. Przyjezdni zaczęli od dwóch mocnych ciosów, wygrywając pierwsze dwa biegi podwójnie. Później do głosu zaczęła dochodzić jednak Arged Malesa Ostrów.
Pogoda nie poprawiała się, natomiast tor był bardzo dobrze przygotowany, nie sprawiając nikomu większych problemów. Szybko udało odjechać się osiem wyścigów, co pozwalało na zaliczenie wyniku spotkania. Rozegrana została jeszcze dziewiąta gonitwa, po której sędzia Piotr Lis postanowił zakończyć spotkanie.
Decyzja arbitra nie spodobała się kibicom i drużynie z Ostrowa. Skomentować ją postanowił także goszczący w studiu Canal+ Sport 5 Marek Cieślak.
- Ja bym jechał dalej ten mecz. Warunki nie były aż takie straszne. Oczywiście, sędzia bierze odpowiedzialność za zdrowie i bezpieczeństwo zawodników, ale skoro już rozpoczęli i jechali tyle biegów w takich warunkach... Szkoda - powiedział były selekcjoner reprezentacji Polski na żużlu.
- Dwa biegi mogli jeszcze pojechać - dodał kilka minut później.
W drużynie gospodarzy bardzo dobrze radzili sobie Chris Holder, Tomasz Gapiński i Grzegorz Walasek. Właśnie oni mogą być najbardziej zawiedzeni, że zawody zakończono tak szybko.
- Widzieliśmy, że zmieniły się warunki i nagle jedna drużyna przestaje jechać, a druga wie, co robić. Żal mi ostrowian, ale to dobry znak dla nich. Jestem pełen podziwu dla Gapińskiego i Walaska, a Holder wygląda jak nowonarodzony - ocenił Cieślak.
Mecz ostatecznie zakończył się zwycięstwem częstochowian 30:24. Dla "Lwów" to pierwsza wygrana w tym sezonie, z kolei Ostrovia po trzech kolejkach nie ma na swoim koncie żadnych punktów.
Zobacz także: Żużel. Przerwane emocje w Ostrowie. Faworyt najadł się strachu [RELACJA]
Zobacz także: Żużel. Jednostronne widowisko w Opolu. Lider "Niedźwiadków" totalnie rozczarował [RELACJA]
ZOBACZ WIDEO Baron o Bellego: Emila nie da się zastąpić, ale David ma przyszłość przed sobą