[b]
Mateusz Domański, WP SportoweFakty: Dlaczego pańska drużyna odpaliła dopiero teraz?[/b]
Rafael Wojciechowski, menedżer Aforti Startu Gniezno: Na to złożyło się pewnie kilka rzeczy, między innymi nieszczęśliwy początek sezonu... Zacznijmy jednak od bohatera dzisiejszego meczu. Cała drużyna zasługuje na oklaski, ale bohaterem jest Kevin Fajfer, który miał trudne wejście w sezon. Było to zresztą widać. Ostatni zakup silnika i to, że mógł się spokojnie przygotować do meczu, bo wiedział, że w nim pojedzie i że nawet jeśli mu nie pójdzie, to dostanie szanse, sprawiło, że miał czystą głowę. Cała drużyna miała chyba troszeczkę inne nastawienie. Mniej nerwowości, więcej spokoju i wiara w zwycięstwo. Wszystko zagrało tak, jak powinno. Taki jest sport. Wierzymy, że jeszcze możemy przechylać szale zwycięstwa na swoją korzyść. Mam nadzieję, że w kolejnym meczu będzie równie dobrze. Później przed nami dwa trudne wyjazdy. Damy z siebie wszystko, żeby zachować nadzieje i szanse na awans do fazy finałowej.
Od razu dopytuję o silnik Kevina Fajfera. Skąd on wziął tak świetną jednostkę?
Nie chcę zdradzać tajemnic Kevina, ale wiem, że jest to silnik od jednego z topowych tunerów. To wszystko mu przypasowało. Widziałem go na środowym treningu przez dosłownie 10 minut. Nawet bez pomiaru czasu widziałem, że jest bardzo szybki i od razu przyszło mi do głowy, że będzie dobrze w tym meczu. Cieszę się, że to się potwierdziło. On sam w siebie uwierzył. Silnik potrafi zniszczyć zawodnika, a w tym przypadku zbudował Kevina. W zeszłym roku też wskoczył do składu na mecz z Orłem Łódź w Gnieźnie i potem było już bardzo dobrze. Wierzę, że tak samo będzie w tym sezonie.
ZOBACZ WIDEO Przyjaźń mistrzów świata. Tomasz Gollob: Bartosza wyróżnia ciężka praca i konsekwencja
A czy to prawda, że z tej jednostki korzystał kiedyś Emil Sajfutdinow?
Prawdopodobnie tak, prawdopodobnie tak.
Wszyscy mówią o Kevinie Fajferze, ale ja myślę, że bohaterem był też Frederik Jakobsen, który moim zdaniem w końcu wskoczył na swój poziom...
Oj tak, tak...
Tego zawodnika też trzeba wyróżnić.
Nie tylko Frederika Jakobsena, bo świetne zawody po powrocie pojechał też Peter Kildemand. Nie wystawiłem go w biegach nominowanych, choć miał średnią 2,0. Było mi bardzo przykro z tego powodu, bo też chciałem dać mu jak najwięcej startów. Wiem, że pewnie by coś poprawił. Może jednak będzie szansa w kolejnym meczu. Troszeczkę też przemyślałem układ par i nawet postanowiłem to zrobić po swojemu. To dzisiaj zagrało. Zależało mi, by współpraca na torze była jak najlepsza i żeby te pola były troszeczkę inne. Miałem dużo przemyśleń po meczu z Bydgoszczą. Postawiłem na swoim i to ryzyko się opłaciło.
Doszło do sporego zamieszania z Bradym Kurtzem. Czy to w jakiś sposób na was wpłynęło - poczuliście, że czeka was łatwiejszy pojedynek?
W ogóle na ten temat nie dyskutowaliśmy. Myślę, że może bardziej to wpłynęło na drużynę z Łodzi, która być może miałaby lidera i tak wysoko by nie przegrała, ale my w ogóle się tym nie interesowaliśmy. Skupialiśmy się na każdym biegu.
Jak na odstawienie od składu zareagował Mirosław Jabłoński? Chyba to go nie zaskoczyło, bo jechał po prostu słabo...
Poinformowałem go o tym i zareagował normalnie. Przyjął to do wiadomości. Na pewno szybko do składu nie wróci. W tej chwili Kevin pokazał, że jego miejsce jest w składzie i może to wykorzystać do końca sezonu, więc Mirek nie jest w łatwej roli. Nie zazdroszczę mu tego. Wie jednak, co robić dalej i mam nadzieję, że skupi się na tym, co dla niego najlepsze.
Czyli to być może jest już koniec sezonu dla Mirosława.
Trudno powiedzieć. Mamy jeszcze ligę szwedzką, mamy jeszcze zawody ligowe, oby bez kontuzji je przejechać. Dzisiaj skład się wykrystalizował i na pewno w kolejnym meczu żadnych większych zmian personalnych - poza Szymonem Szwacherem - nie przewiduję.
Teoretycznie nadal macie szanse na play-offy. Czy tak w pełni realnie wierzy pan, że jesteście w stanie do nich awansować?
Jeżeli bym nie wierzył, to już musiałbym się podać do dymisji i powiedzieć, że nie nadaję się na menedżera sportowego. Muszę zarażać drużynę optymizmem i wiarą w to, że możemy to osiągnąć. Wierzę, że podczas meczu z Tarnowem zbudujemy się jeszcze mocniej i wszystko będzie w naszych rękach w dwóch bardzo trudnych meczach wyjazdowych - w Bydgoszczy i Gdańsku. Myślę, że ci chłopacy znają i lubią te tory i wszystko przed nami. Musimy w każdym meczu zdobywać 46 punktów. Jeżeli to będzie się udawać, to cały czas jesteśmy w grze.
Domyślam się, że to pokaźne zwycięstwo z Orłem dodało panu pozytywnej energii do dalszego działania w roli menedżera.
Oczywiście, że tak. Jeżeli jednak nie zrealizuję swojego celu, jakim był awans do rundy finałowej, a tak naprawdę nie wygram tej ligi, choć wiem, że nikt na nas nie stawia, ale takie są ambicje sportowe, no to myślę, a nawet chciałbym to powiedzieć, że w przyszłym roku menedżerem zostanie ktoś, kto być może ma większe doświadczenie ode mnie. Przynajmniej uważam, że zrobi to lepiej niż ja. Taką osobę będę chciał zatrudnić.
W zeszłym roku też pan tak mówił, a ostatecznie nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o obsadę stanowiska menedżerskiego.
Chyba tylko dlatego, że nie znalazłem takiej osoby, która by się podjęła mnie zastąpić. Jeżeli w tym roku stanie się to, że nie awansujemy do rundy finałowej, co jest też bardzo możliwe, to wówczas będę miał bardzo dużo czasu, by taką osobę poszukać.
Już taka osoba w głowie jest?
Oczywiście, że jest. Na pewno rozmawiam z tą osobą. Jeżeli się zdecyduje, to ma pierwszeństwo. Dzisiaj za wcześnie, by zdradzać nazwiska.
Czytaj także:
> Żużel. Witold Skrzydlewski o meczu w Gnieźnie, 30 tysiącach premii i celu Orła na sezon 2022 [WYWIAD]
> Żużel. Kevin Fajfer pojechał po mistrzowsku. Orzeł Łódź rozbity w Gnieźnie! [RELACJA]