W poniedziałek w Ostrowie Wlkp. udało się odjechać tylko pięć biegów. Niektórzy sugerowali, że być może udałoby się dotrwać do ośmiu, gdyby nie to, że po czterech wyścigach na tor wyjechał ciężki sprzęt i zarządzono przerwę. W tym czasie deszcz pogorszył stan nawierzchni.
- Po fakcie zawsze jesteśmy mądrzejsi. Być może tak by było. Nie chciałbym jednak tego oceniać, bo moja rola nie polegała na podejmowaniu takich decyzji. Nie chciałbym mówić o tym, co by było wtedy, gdyby tych prac torowych nie było. Być może byłoby łatwiej i nie napadałoby tyle deszczu. To jednak tylko gdybanie - mówi menedżer Aforti Startu Gniezno Rafael Wojciechowski po przerwanym spotkaniu z Arged Malesą Ostrów.
Jest też przekonany, że kontynuowanie zawodów nie miało sensu. - Mogę tylko powiedzieć, że słusznie się stało, iż te zawody zostały przerwane. Chylę czoła przed jury, bo uważam, że tor stawał się niebezpieczny dla zawodników. Pierwszy zawodnik mógł jechać normalnie, a pozostali walczyli z torem i z warunkami. Gęsto padający deszcz i maź, która wydobywała się spod kół, doprowadzała do tego, że każdy kolejny zawodnik miał problem z pokonywaniem okrążeń - dodaje Wojciechowski.
ZOBACZ WIDEO Historia Patryka Dudka - "Duzers, jesteś wicemistrzem świata"
- Na pewno ucierpiałoby widowisko i oglądalibyśmy antyreklamę żużla, bo decydowałby start i ewentualnie pierwszy łuk. Później byłoby już po wszystkim, zawodnicy jechaliby gęsiego. Takie jest moje zdanie - podkreśla.
Dwa biegi zdążył odjechać Timo Lahti, który zaprezentował się dość bezbarwnie. W pierwszym wyścigu bez werwy jechał też Mirosław Jabłoński.
- Trzeba zauważyć, że Mirek i Timo jechali od razu w pierwszym wyścigu, a chyba wszyscy błędnie odczytaliśmy warunki torowe. Tor wydawał się twardy, a jednak między odprawą a próbą toru i pierwszym wyścigiem była dobra godzina różnicy i ten deszcz spowodował, że ten tor był o wiele szybszy niż w poprzednim sezonie. Trzeba było zrobić szybkie korekty - zauważa menedżer Startu.
W dobrą stronę poszedł m.in. Marcel Studziński, który w czwartym wyścigu zdobył dwa "oczka". - Cieszę się, że zawodnicy dość szybko zwrócili na to uwagę. Widać to po Marcelu Studzińskim, który miał okazję wyjechać w czwartym wyścigu. Gdyby nie defekt w wyścigu juniorskim, to być może tych punktów byłoby więcej. Cieszy jego postawa. Po jednym wyścigu ciężko wyciągać daleko idące wnioski. Oczywiście daje to do myślenia, ale za wcześnie na poważniejsze wnioski. Myślę, że po spotkaniach w Gnieźnie będzie można powiedzieć więcej - kontynuuje Wojciechowski.
Teraz Start ma pojechać dwa mecze u siebie - w czwartek z Orłem Łódź i w sobotę ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. Niestety, prognozy przewidują opady deszczu, co sprawia, że może być problem z odjechaniem tych spotkań.
- 48 godzin przed meczem to najwcześniej, kiedy możemy ewentualnie podejmować takie decyzje. Czekamy do wtorku. Zobaczymy, czy prognozy będą się zmieniać. Jeżeli będą się pogarszać, czy też się utrzymają, to wówczas będziemy się zastanawiać, czy ewentualnie należy pomyśleć o przełożeniu. Na razie jest za wcześnie na takie decyzje - podsumowuje Rafael Wojciechowski.
Czytaj także:
> Kibic zaatakował gwiazdę ligi. Ta szybko mu odpowiedziała
> Ciężki debiut nowych nabytków Włókniarza. "Nie na takie wyniki pracowałem"