Żużel. Celowanie bronią i morderstwo. Przerażające wspomnienia Marka Lorama

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Mark Loram w kasku czerwonym
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Mark Loram w kasku czerwonym

Mark Loram kilka dni temu był gościem programu "Speedway Chat Show". Anglik, były mistrz świata, opowiedział m.in. o tym jak zdobył tytuł, jakie przerażające historie spotkały go w trakcie kariery, ale i o polskim mistrzu - Bartoszu Zmarzliku.

[tag=6274]

Mark Loram[/tag] w 2000 roku jako jedyny zawodnik w historii cyku Grand Prix został mistrzem świata, nie wygrywając żadnego turnieju. Kluczem do jego sukcesu była równa jazda przez wszystkie turnieje. Trzy razy wówczas awansował do wielkiego finału, a jego najsłabszy występ był w kończących cykl zawodach w Bydgoszczy, w których Loram zajął 6. miejsce. Dodajmy, że cykl składał się z sześciu rund.

- Miało to związek z nowym sposobem punktacji, kilka lat później zmienili go, ponieważ nie podobało im się, że ktoś może nie wygrać rundy, ale nadal wygrać całość. Ale w tymże roku mi to pasowało i było to dobre dla mnie - mówił "Loramski", wspominając przy tym, że ścigał się w czasach, kiedy w cyklu Grand Prix byli Tony Rickardsson, Jason Crump, Greg Hancock, Tomasz Gollob, czy Leigh Adams - wg niego jedni z najlepszych zawodników w dziejach, więc nie było tak łatwo nigdy zdobyć tytułu mistrza świata.

Mark Loram, jak większość żużlowców, często przebywał w trasie i zwiedził wiele krajów. Na początku lat 90. ścigał się nawet w otwartych mistrzostwach RPA. Ze startami w Afryce wiąże się zresztą mało znana historia, o której Brytyjczyk opowiedział w "Speedway Chat Show" (całość dostępna TUTAJ).

- Pomyślałem, że świetnie by było pojechać do Soweto któregoś dnia. Soweto to takie wydzielone miasto. Po drodze zostaliśmy zatrzymani przez policjantów, którzy pytali, co my tutaj robimy i twierdzili, że nie powinno nas tutaj być. A my chcieliśmy tylko sobie pozwiedzać. Potem policjant poprosił mnie o dokumenty i moje prawo jazdy, więc otworzyłem schowek, a oni wycelowali do nas z broni! Oczywiście nie zdaliśmy sobie sprawy z tego, ale możesz mieć tam broń. W momencie, gdy zbliżyłem się do tego schowka, oni pomyśleli, że może chcę wyjąć broń. Celowali do nas, a ja myślałem, że się zes**m - wspomina Loram.

Nie była to jedyna sytuacja, w której Anglik miał kontakt z policją, lub przeżywał historie mrożące krew w żyłach. Kiedyś miał "małą sprzeczkę" z funkcjonariuszami, ponieważ Carl Stonehewer (były stały uczestnik cyklu Grand Prix), z którym podróżował na zawody, brzydko odezwał się do policjanta. Efekt? Znowu skierowano w jego stronę broń.

Loram opowiedział też o przerażających wydarzeniach z Togliatti, gdzie we wczesnych latach 90. pojechał na zawody razem ze śp. Simonem Wiggiem. - Był tam mężczyzna odpowiedzialny za organizację, miał bardzo wpływowy charakter i myślę, że trzymał stronę rosyjskich polityków. Mieliśmy zjeść z nim posiłek i świętować jego urodziny. Byliśmy jednak spóźnieni i nie pojawiliśmy się tam. Później okazało się, że ten mężczyzna został zastrzelony na zewnątrz restauracji! - opowiada Mark Loram.

- Przyjechaliśmy do hotelu i powiedziano nam, że na mieście była rozróba. Ja to zawsze miałem "ciekawe" przygody i z kłopotami. Zawody zorganizowano na zasadzie memoriału. To było okropne. Jego samochód stał na parkingu i miał dziury po nabojach, a na tylnych siedzeniach była krew. To niesamowite, zostało mi to w pamięci. Na stadionie było 12 tys. osób ubranych na czarno i trzymających świece. Dołączenie do prezentacji było najstraszniejszym momentem. Simon odwrócił się do mnie i powiedział, że cokolwiek by się nie stało, lepiej dać im wygrać - wspomina Loram.

Mark Loram
Mark Loram

Barwną karierę Marka Lorama zakończył koszmarny wypadek na torze w Ipswich w 2007 roku. Anglik, który miał wówczas 36 lat, doznał skomplikowanego złamania nogi. Decyzję o zakończeniu kariery ogłosił dwa lata po feralnym zdarzeniu. W "Speedway Chat Show" opowiedział, że jego pierwszą życiową pasją były samochody i właśnie nimi zajął się po skończeniu z żużlem. Najpierw je kupował i sprzedawał, potem założył warsztat. Można u niego m.in. naprawić BMW po mniejszych kosztach, niż w oficjalnych warsztatach.

Loram opowiedział też, że miał propozycję od brytyjskiej federacji, żeby zająć się trenowaniem młodzieży, jednak miał inną myśl szkoleniową, w związku z czym do współpracy ostatecznie nie doszło.

Anglik zwrócił uwagę na aspekt mentalny w sporcie żużlowym. Za wzory do naśladowania w tej sferze były mistrz świata wskazuje Taia Woffindena i Bartosza Zmarzlika.

- Uważam, że dopiero w dzisiejszych czasach zaczęto o to dbać profesjonalnie. Za czasów mojej kariery wyglądało to inaczej, nikt nie miał psychologicznego wsparcia i każdy musiał sobie sam radzić, by mieć przewagę nad rywalami w kwestiach psychologicznych. Miałem szczęście, że mi się udało przebrnąć przez to z moimi naturalnymi zdolnościami oraz czystą chęcią do zwycięstwa w wyścigach, ale gdyby mój mózg był bardziej na tym skupiony, wyszłoby mi to o wiele lepiej. Obecnie musisz mieć to profesjonalne wsparcie zapewnione, nawet jeśli go nie chcesz. "Tajski" jest świetnym przykładem kogoś, kto ma to "coś", tę umiejętność mentalną. Zmarzlik jest po prostu świetny, jest powodem, dla którego fani żużla, w tym ja, płacą pieniądze, żeby go zobaczyć na motocyklu. Pomimo poważnego wypadku i tak wstanie i tak pojedzie dalej. I "Tajski" jest taki sam - dodał.

Mark Loram przez 15 lat ścigał się na torach ligi polskiej. Reprezentował przez ten czas Włókniarza Częstochowa (przez trzy sezony), Apatora Toruń (pięć sezonów), Iskrę Ostrów (jeden sezon), Polonię Bydgoszcz (trzy sezony), RKM Rybnik (jeden sezon), Stal Gorzów (jeden sezon) i Unię Leszno (jeden sezon).

Zobacz także:
- Wystarczył jeden błąd i uciekło mu złoto. Bengt Jansson wspomina karierę i mówi o współczesnym speedwayu [WYWIAD]
- Bogata druga klasa rozgrywkowa. Start trzykrotnego mistrza świata i dwa razy więcej drużyn niż w elicie

ZOBACZ WIDEO Tomasz Bajerski gościem "Żużlowej Rozmowy". Obejrzyj cały odcinek!

Komentarze (0)