W tym sezonie PGE Ekstraligi Jaimon Lidsey wygryzł ze składu Fogo Unii Leszno Brady'ego Kurtza, by później na stałe zadomowić się w meczowej kadrze zespołu prowadzonej przez Piotra Barona.
Czas pokazał, że menedżer Byków miał nosa stawiając na Lidseya. Młodszy z Australijczyków w najwyższej klasie rozgrywkowej notował średnio 1,787 punktu na wyścig, dokładając sporą cegiełkę do czwartego z rzędu mistrzostwa Polski dla Fogo Unii Leszno.
- Jestem związany z tym klubem od trzech lat, ale ściganie się przez większość tego sezonu i możliwość jazdy w finale było dla mnie o wiele lepszym uczuciem, niż siedzenia na ławce - mówi Lidsey dla speedwaygp.com.
ZOBACZ WIDEO Unia miała skorzystać z przepisu U24, a będzie mieć ubytki, bo rynek się rozszalał
- Mam duże wsparcie ze strony Unii, prezes Piotr Rusiecki ściągnął mnie do Leszna ponad trzy lata temu i od tego czasu we mnie wierzy. Wiedziałem, że przy każdej otrzymanej szansie po prostu muszę dać z siebie wszystko. Ścigałem się przez cały sezon i myślę, że spisałem się całkiem dobrze - stwierdza australijski żużlowiec.
Jego kontrakt z Fogo Unią Leszno będzie ważny jeszcze przez dwa lata - do 2022 roku. Co dalej? Lidsey składa jasną deklarację: - Jestem szczęśliwy w Lesznie. Przed sobą mam jeszcze kilka lat umowy z Unią, ale mam nadzieję, że później też będę w tym klubie - podkreśla Lidsey.
Cieszy się też z wprowadzenia przepisu o obligatoryjnym wstawieniu zawodnika U-24 na pozycję seniorską. - Mam szczęście, że wprowadzono tę zasadę. Muszę z niej na maksimum skorzystać. Mam nadzieję, że będę mógł się dalej rozwijać i stawać się coraz lepszym zawodnikiem - zaznacza Lidsey.
Zobacz też:
Żużel. Lwim pazurem: Plebiscyt dla Zmarzlika lub Sajfutdinowa. Wyróżniali się i jechali w finale [FELIETON]
Żużel. Australijczycy docenili prezesa Fogo Unii. Piękna dedykacja dla Piotra Rusieckiego