Ostafiński i Hynek biorą się za łby. W żużlu nie może być spokoju. Jak nie nitro, to opony

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jason Doyle vs Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jason Doyle vs Maciej Janowski

Od soboty wiemy na pewno, że FIM i BSI dopuściły do tego, że w Grand Prix można było korzystać z nieregulaminowych, zbyt miękkich opon. Cieszymy się jednak z wygranej Polaka, a w uszach dźwięczy nam skandowane przez kibiców: Maciej Janowski.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Cieszysz się z wygranej Macieja Janowskiego, czy też dręczy się temat miękkich opon tureckiego Anlasa?

Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Nic mnie nie dręczy i nie męczy. Inna sprawa, że za chwilę się okaże, iż firma Mitas będzie musiała się zwijać, bo wszyscy będą jeździć na oponach firmy, która szturmem bierze żużel.

Ostafiński: Powiem ci to samo, co powiedział mi w czwartkowym #MagazynieBezHamulcow Kenneth Bjerre: nie odrobiłeś lekcji. Zawodnikom korzystającym z opon Mitasa i mającym umowy z producentem nie opłaca się teraz żadna zmiana, bo musieliby zapłacić duże kary umowne. Natomiast mnie, w odróżnieniu od ciebie, martwi to, że FIM i BSI tak lekceważąco podchodzą do sprawy. Krzysztof Cegielski pokazał na wizji, że opona Anlas jest zbyt miękka, a różnica między nią i Mitasem wynosi 10 jednostek. Zawodnicy korzystający z Anlasa mają fory, bo miękka opona zapewnia większą przyczepność. Nie mam oczywiście pretensji do żużlowców, którzy tych opon używają, bo takie ich prawo. Dziwi mnie natomiast, że federacja dopuszcza możliwość korzystania ze sprzętu, który nie jest regulaminowy. To zwykłe przymykanie oka na poważną nieprawidłowość. Zgoda, że Anlas dostał homologację, ale potem zmienił mieszankę i jeden z parametrów nie odpowiada regulaminowym normom. To nie jest fair.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga. Patryk Dudek zmierzył się z quizem!

Hynek: Nie żebym drążył albo układał teorie spiskowe, ale coś w tym może być. Zawodnicy, którzy nie błyszczeli na starcie, nagle są pod taśmą niewiarygodnie szybcy. Ciekawił mnie zwłaszcza przypadek Andersa Thomsena, bo chłopak się w tym elemencie niesamowicie poprawił. A to efekt zmiany ogumienia.

Ostafinski: Sprawa jest prosta. Jeśli opona tureckiego Anlasa jest poniżej dolnej granicy, gdy idzie o jej miękkość, to trzeba z tym zrobić porządek. Zwłaszcza jeśli samemu wpisało się jakieś wytyczne do regulaminu. Bo teraz każdy może powiedzieć, że FIM znalazło sobie partnera, z którym robi biznes i nie chce go ruszać, ani denerwować, choć druga strona nie trzyma się reguł. Konieczna jest szybka reakcja. W imię dobrego imienia federacji, ale też w interesie samych zawodników. Po co mają Maciejowi Janowskiemu czy innym wypominać tego Anlasa. We Wrocławiu był mocny, wygrał, został liderem, ale na następnych rundach GP w Gorzowie chciałbym mieć temat opon zamknięty.

Hynek: Zasadniczo po tych dwóch turniejach mam jeszcze większy niesmak co do punktacji. Harujesz jak wół całe zawody i masz niewiele więcej punków niż zawodnik, który wejdzie do półfinału psim swędem, czytaj Lindgren. To jest ewidentnie przestrzelony pomysł, bo możesz się ślizgać cały turniej i odpalić na najważniejsze biegi.

Ostafiński: BSI chciało dać kibicom coś nowego, odgrzało starego kotleta i podobnie jak ty czuję niesmak. Temat punktacji zszedł jednak na plan dalszy przez aferę z oponami. I tak sobie myślę: dobrze, że federacja nie ma partnera zajmującego się produkcją jakichś kapsułek z nitro. Wtedy moglibyśmy usłyszeć: no ok, ten stosujący nitro wygrał, ale inni stosujący je zawodnicy byli daleko. W każdym razie Paul Bellamy z BSI powiedział, że jego dyskusja o oponach dziwi, bo jest sześć różnych, bo każdy może mieć Anlasa. O możliwym złamaniu regulaminu ani słowa. Czy to znaczy, że nie trzeba go przestrzegać.

Hynek: Za chwilę dojdzie do tego, że zawodnicy będą przyjeżdżać na turnieje ze swoim ogumieniem i metanolem, albo będzie piętnaście kraników do beczki. Szczerze ci powiem, że po tym, co dzieje się w tym sezonie, nie mam przyjemności z oglądania żużla.

Ostafiński: No już bez przesady. Dwudniowe Grand Prix we Wrocławiu oglądało się z wielką przyjemnością. Widok Janowskiego nieomal płynącego po tym torze, szalona walka Zmarzlika z Woffindenem w sobotę i wiele, wiele innych akcji, których nie będę wymieniał, ale którymi można się rozkoszować niczym dobrą poranną kawą. Piękny żużel z Polakami na podium. I pewnie nie uwierzysz, ale nawet sobotnia mowa Janowskiego chwyciła mnie za serce. Zwłaszcza to swojskie "kurde". No i te trybuny skandujące "Maciej Janowski". Jak dla mnie rewelacja.

Hynek: Ty to jesteś jednak romantyk. Sam zaraz chyba uronię łezkę. Pamiętam, jak miesiąc temu kibice w Częstochowie skandowali Marek Cieślak z okazji urodzin, a w sobotę był już jako bezrobotny w studio Canal+. Padło na Wrocław. Przypadek? Nie sądzę. Swoją drogą wytrawne oko polskiego menedżera zauważyło z oddali, że Doyle na tym torze nie ma szans, bo mu nie dosypali 25 ton glinki.

Ostafiński: Sugerujesz, że Janowskiego za miesiąc nie będzie w Sparcie? Zresztą tak to już w sporcie jest, że raz na górze, raz na dole. O Janowskim kilka miesięcy temu pisaliśmy, jako o tym wygnanym z kadry, a wczoraj trener go do reprezentacji zapraszał. I to pomimo tego, że jeszcze miesiąc temu zawodnik miał go omijać w parku maszyn w Częstochowie, jak to sam gdzieś opowiadał.

Hynek: Tak to jest, że zazwyczaj pamięta się to, co było wczoraj, a nie parę miesięcy temu. Janowski coś znalazł i powinien być powołany do kadry. Nie rozmawia z nami, ale wyniki go bronią i szczerze życzę mu medalu, bo to facet, który zawsze był blisko podium, ale na finiszu gdzieś się coś knociło.

Ostafiński: Janowski kiedyś, dawno temu w takiej ankiecie dla PZM napisał, że chce być mistrzem świata. Zatem spełnienia marzeń. Zawodnik jest na dobrej drodze, ale myślę, że dopiero Gorzów, gdzie odbędą się dwie następne rundy, da nam odpowiedź w kwestii układu sił.

Czytaj także:
Jedenastka z Mitasa złoży protest przeciwko oponom Anlas
Magiczny wieczór we Wrocławiu. Triumf Janowskiego, Zmarzlik trzeci

Źródło artykułu: