Zbigniew Boniek: Sport bez kibiców jest smutny. Chciałbym, żeby obecny stan potrwał tylko do końca tego roku

Materiały prasowe / facebook.com/polskizuzel / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek z żużlową kadrą
Materiały prasowe / facebook.com/polskizuzel / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek z żużlową kadrą

- Chciałbym ich zobaczyć, przytulić, ale nie mogę - mówi Zbigniew Boniek o rodzinie. Syn szefa polskiej piłki, jego żona i dwie córki, przeszli koronawirusa. Na szczęście bez perturbacji. Legenda piłki opowiada też, jak sport może wrócić do gry.

W tym artykule dowiesz się o:

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Zbigniew Boniek poszedł do premiera i pojawiła się szansa na dokończenie rozgrywek PKO Ekstraklasy, w ogóle na powrót sportu.

Zbigniew Boniek, prezes PZPN, legenda polskiej piłki: Nie mówmy o szansie, bo wszystko jest przesądzone. Premier dostał ode mnie gotowy plan ratowania tego sezonu. Mamy protokół, wszystko zostało według mnie dobrze opracowane. W ostatni weekend maja PKO Ekstraklasa ma rozegrać 27. kolejkę. Pewnie, że w czasie koronawirusa trzeba brać pod uwagę czynniki zewnętrzne, ale jak nic się nie wydarzy, to wracamy na boiska. Wiem, że w naszej mentalności jest narzekanie, marudzenie, ale ja jestem za tym, żeby coś robić, a nie siedzieć z założonymi rękami. Chcemy grać.

Jak udało się panu przekonać premiera?

Powiedziałem panu premierowi, że choć zagramy oczywiście przy pustych trybunach, to jednak wykonamy krok w powrocie do normalności. Tego nam potrzeba. Sport, rozrywka, to jest ważna gałąź gospodarki. Brak rozwiązania, odsuwanie tego w czasie, mogłoby zrodzić dużo większe problemy. W ogóle powinniśmy zacząć myśleć bardziej ofensywnie o tym, co robić z koronawirusem. Z jednej strony izolować ludzi starszych, narażonych na poważne konsekwencje, a z drugiej walczyć.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill

Myśli pan, że jest szansa w tym roku na mecze z kibicami?

Chciałbym, żeby obecny stan potrwał tylko do końca tego roku. Jeśli ta epidemia nas nie opuści, to trudno będzie wydać komukolwiek zarządzanie o powrocie ludzi na trybuny.

To czarna wizja.

Nie czarna. Nazywam rzeczy po imieniu, a nie tak, jak ktoś chciałby widzieć. Populizm jest mile widziany, ale nie będę go uprawiał. Chciałbym, żeby mecze piłkarskie i każde inne odbywały się z kibicami, ale skoro nie ma teraz na to szans, mówię to wprost.

Skoro pan mówi, że ten stan rzeczy, mecze bez kibiców, może być także w 2021 roku, to z Euro za rok mogą być kłopoty.

Nie wiem, co będzie w 2021 roku. Wątpię jednak, żeby kibice mieli wielką chęć przemieszczania się z jednego miejsca na drugie. Za rok o tej porze piętno koronawirusa nadal będzie nam ciążyło, będzie mocno siedziało w głowie. Nie wiem, czy będą jeszcze jakieś odgórne obostrzenia. Na pewno jednak kibice będą chodzili na zawody lokalnie. Nie będzie pospolitego ruszenia w całej Europie.

Rozwiązaniem byłby powrót do tego, co było? Do Euro w jednym państwie?

Mnie się nawet może ta pana idea podobać, ale to niemożliwe. Z którego kraju zrezygnować? Każdy poniósł koszty związane z inwestycjami i jak teraz wybrać kogoś, kto nie zrobi Euro. Inaczej będzie, jeśli jakieś państwa same zrezygnują, jeśli powiedzą, sorry nie czujemy się na siłach.

Co oznacza piłka bez kibiców na dłuższą metę?

Bez kibiców sport jest smutny. Poza tym kibice dokładają się do budżetów. Już teraz są z tego powodu duże straty biznesowe.

Sceptycy co do wznowienia rozgrywek mówią: a co będzie, jak jakiś zawodnik zarazi się koronawirusem?

Nie chce mi się całego protokołu medycznego czytać (wynika z niego, że zakażony zawodnik odpada, a pozostali grają - dop. red.). Jednak nie przesadzajmy. Koronawirus nie oznacza automatycznie, że pan umiera. To grypa, zapalenie płuc, które może się różnie objawiać i ma swoje symptomy. Jak ktoś zaczyna mocno kaszleć, boli go głowa, to idzie pod lupę. Pamiętajmy też, że sportowcy są uprzywilejowani i o nich się nie martwmy. Jak piłkarz będzie miał objawy, od razu dostanie opiekę. Martwmy się więc o tych, którzy mają kłopot ze zrobieniem testu, którzy tej błyskawicznej opieki nie mają.

Te wątpliwości pewnie biorą się stąd, że ten jeden może zarazić pozostałych, w efekcie zakażony może być nawet cały zespół.

Nie lubię takiego kreślenia czarnych scenariuszy. Minęło 40 dni od momentu pojawienia się koronawirusa w Polsce, a ja nie znam przypadku, żeby choć jeden piłkarz był zakażony. Może ktoś przeszedł to kompletnie bezobjawowo, ale to przecież nie powinno być zmartwienie. A skoro jest, jak mówię, powołując się na fakty, to nie rozumiem, dlaczego się martwimy, co to będzie, jak ktoś się zakazi. Pytają piłkarze, prezesi, eksperci. Ja mogę odpowiedzieć, że jeśli do tego dojdzie, to w pięć minut taki piłkarz dostanie opiekę.

Pytania biorą się z wątpliwości. Każdy je ma.

Mówią też jednak, że człowiek inteligentny powinien mieć zdolność przystosowania się do warunków. Teraz są inne niż dotychczas, ale trzeba w nich jakoś żyć. Ja też mam żonę, dzieci, brata, chciałbym uniknąć problemów, ale moim obowiązkiem jako prezesa PZPN było zrobienie czegoś, żeby polska piłka mogła ruszyć i grać. Wspólnie z innymi ułożyliśmy pewną koncepcję, poszedłem po polityczne wsparcie. Reszta należy do klubów i piłkarzy. Panie redaktorze powiem panu jasno i klarownie: piłkarze i kluby powinni dążyć do tego, żeby grać, a nie na odwrót. PZPN i Ekstraklasa może im w tym tylko pomóc. Jednak to piłkarze muszą podjąć treningi, a potem wyjść na boisko. Jak mają dyskomfort, to nikt nie będzie ich zmuszał, żeby to zrobili, ale muszą to jasno powiedzieć i zacząć robić gdzie indziej, bo innej piłki teraz nie będzie. Ludzie z Ekstraklasy wespół z komisją medyczną PZPN zrobili dokument, który daje całkowitą możliwość wznowienia rozgrywek i trzeba się z tym zmierzyć. Pielęgniarz czy kasjerka też idą do pracy i nie jest im łatwo, więc naprawdę nie ma co narzekać.

Wspomniał pan o swojej rodzinie, która jest rozsiana po całej Europie.

Syn z rodziną są w Londynie, córka z rodziną w Rzymie. Syn, jego żona i dwie córki przeszli koronawirusa. Na szczęście asymptomatycznie, bez objawów. Mieli robione testy i one wykazały, że mogli mieć wirusa. Czują się dobrze.

A córka w Rzymie?

Nie była zakażona. Jest zdrowa i bezpieczna na tyle, na ile można być bezpiecznym w dzisiejszych czasach. Chciałbym do niej i do syna pojechać, zobaczyć, przytulić, pośmiać się, ale nie można.

Został internet.

Są komunikatory, dzięki którym można zrobić prawie że house party. W czterech się połączyć i mieć coś w rodzaju konferencji, spędzać w ten sposób czas razem.

Wróćmy jeszcze do spotkania z premierem: słyszałem, że był pan tam także w roli takiego ambasadora żużla.

Jeśli piłka może wrócić, to żużel może po dwakroć. Zwłaszcza że jeśli liga nie ruszy, to konsekwencje mogą być tragiczne. Brak startów to brak kasy, a zawodnicy mają działalność gospodarczą, po dwóch, trzech mechaników w teamie. Żużel to cała wielka grupa, która musi zarabiać, bo bez tego nie przeżyje, rozpadnie się. Jeśli żużel może sobie pozwolić na jazdę bez kibiców, to musi to zrobić.

Bez kibiców może, ale nie może bez otwartych granic, bo zawodnicy często startują w innych ligach.

To faktycznie może być gigantyczny problem. Nie wyobrażam sobie, że ktoś się przemieszcza po Europie i z jednej kwarantanny wpada w drugą. Jest w żużlu duży problem logistyczny, więc pewnie lepiej by było, jakby to wszystko ograniczyć do Polski.

Piłka ten sam problem, co żużel, będzie mieć z europejskimi pucharami. One w ogóle się odbędą?

Nie wiem. Pewnie trzeba poczekać do momentu, w którym skończą się obostrzenia. Wracając do żużla, problem będzie nie tylko z ligą, ale z Grand Prix. Rozpatrzyłbym wariant z cyklem na sześciu stadionach w Polsce, to by wypaliło. Tylko nie brałbym pod uwagę turnieju na Narodowym, bo bez kibiców to się nie zepnie. W każdym razie bez takiego rozwiązania, bez pomysłu Grand Prix może się nie odbyć w ogóle. Idąc dalej, widzę niebezpieczeństwo, że nie wystartuje też liga angielska. Tam żużel wygląda trochę jak zabawa w remizie strażackiej. A rok bez żużla, na co się zanosi, może sprawić, że ciężko będzie im się odbudować.

Według mnie żadna liga poza polską może nie pojechać.

Szwecji daję szansę na start. A jeśli będzie tylko Polska, to tak jak teraz koronawirus zaraża nas wszystkich, tak my możemy za rok zacząć zarażać innych żużlem. Wiem, że u nas często ten żużel działa według zasady, postaw się a zastaw, że czasami płacimy za dużo, ale mamy szansę przetrwać i dać nadzieję innym, napędzić ten żużel w innych krajach. Wskrzesić to, co teraz może zniknąć.

Jest pan w kontakcie z Tomaszem Gollobem?

Tak i kibicuję mu. Jego sytuacja nie daje mi spokoju, bo z racji swojego stanu zdrowia jest w grupie ryzyka. Źle się stało. Miał tyle wypadków, ze wszystkich wychodził, a na sam koniec zrobił sobie taką krzywdę. Mam jednak nadzieję, że ta jego walka o powrót do normalności dobrze się skończy. Jestem pełen podziwu, jak na niego patrzę i widzę w nim tę chęć i siłę walki. Jest mu ciężko, ale nie poddaje się.

Czytaj także:
Dyrektor Grand Prix przerażony liczbą zgonów
Polacy nie zrobią Grand Prix bez kibiców. Chyba, że za darmo

Źródło artykułu: