Najlepszy przykład, pierwszy z brzegu, to Speed Car Motor Lublin w tym roku. Lubelski zespół został definitywnie skreślony przez wszystkich jeszcze zanim zawodnicy wyjechali na tor. Sukcesem miało być wygranie meczu. Tymczasem drużyna jechała znakomicie, niesiona dopingiem kilku tysięcy swoich wiernych fanów. Ba, odniosła nawet wyjazdowe zwycięstwo. Motor utrzymał się, unikając barażu.
Rok wcześniej blisko pozostania w elicie była też Unia Tarnów. Jaskółki ostatecznie pożegnały się z Ekstraligą po rocznym pobycie, ale nie byli chłopcami do bicia. Ich los zależał tylko od nich i ważył się do ostatniego meczu. Jeszcze wcześniej na spadek skazywano forBET Włókniarz Częstochowa, a jednak Lwy zajęły miejsce piąte, bo fenomenalnie jechał Rune Holta, zaś Leon Madsen rozpoczął swoją wspinaczkę na sportowe wyżyny.
Przykładów można mnożyć. O tym, jak broni się Ekstraligi, bardzo dużo wie trener obecnych mistrzów Polski z Leszna, Piotr Baron. To on przejął wrocławską Spartę w kiepskim okresie dla klubu (2011 - 2013) i ratował go przed spadkiem. A dysponował takimi zawodnikami jak Adam Shields czy Dennis Andersson. Potrafił jednak z nich wykrzesać to, co najlepsze. Potem zbierał tego owoce w postaci osiąganych wyników.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Bartosz Zmarzlik o sukcesie, drodze do złota i marzeniach, które się spełniają
- Żeby się utrzymać, trzeba po prostu zdobywać punkty, mieć odrobinę szczęścia i czasami troszeczkę pokombinować - zdradza receptę na sukces Piotr Baron, która z pozoru brzmi banalnie. Pokombinować? - Czyli pomieszać przygotowaniem toru. Wtedy można było go bardziej zrobić pod siebie. Teraz czasy się zmieniły, Ekstraliga i komisarze nie pozwalają przesadzać przy robieniu toru przyczepnego. Wszystko musi być w granicach normy - wyjaśnił Baron.
Jego zdaniem wielkim błędem jest skreślanie kogoś tylko poprzez pryzmat nazwisk, jakimi dysponuje w kadrze. - Każdy z zawodników startujących w PGE Ekstralidze ma ambicje, aby dobrze punktować. Niektóre składy na papierze mogą wyglądać odrobinę gorzej, ale nie można od razu skazywać ich na spadek. W tym sezonie wszyscy skreślali Motor Lublin, a zespół świetnie jechał. Myślę, że ROW Rybnik może to powtórzyć - ocenił trener Fogo Unii Leszno.
Czytaj również: Udane ruchy Włókniarza na rynku
Co ciekawe, w podobnej sytuacji do Piotra Barona jest obecnie Piotr Świderski. Baron, gdy przejmował Betard Spartę Wrocław był żółtodziobem w swoim fachu. Od razu rzucił się na głęboką wodę, a przecież obejmował schedę po samym Marku Cieślaku. Świderski także odważnie przyjął wyzwanie utrzymania Ekstraligi dla Rybnika, zastępując w roli trenera Piotra Żytę, utytułowanego szkoleniowca.
- Piotr jest bardzo ambitny, młody i z całą pewnością będzie chciało mu się ciężko pracować - ocenia Baron, który miał Świderskiego w swoim składzie za czasów prowadzenia Sparty. - On wie, o co w żużlu chodzi i spokojnie powinien sobie poradzić w nowej roli, której się podjął. A jeżeli mu się powiedzie, to pewnie łatwiej będzie mu zaistnieć na rynku - dodał nasz rozmówca.
Zobacz także: Przedpełski wybrał sportowe wyzwanie zamiast łatwiejszych pieniędzy
Rybnickim kibicom nie pozostaje nic innego, jak wziąć przykład z fanów Motoru Lublin. Oni nie przejmowali się dopływającymi zewsząd prognozami, że Motor to w ogóle do tej Ekstraligi się nie nadaje. Tłumnie zapełniali stadion, dopingowali i wierzyli. A przecież nikt nie powiedział, że któryś z obcokrajowców ROW-u nie zaskoczy tak jak Mikkel Michelsen, bądź też że Greg Hancock nie zaliczy tak udanego powrotu do ścigania jak Grigorij Łaguta. Sezon 2020 rozpocznie się dopiero za kilka miesięcy.