Piotr Świderski został trenerem PGG ROW-u Rybnik (więcej przeczytasz TUTAJ), czyli klubu, który po awansie rozpaczliwie szuka wzmocnień. Rozpaczliwie, bo rynek zawodniczy jest mizerny. Na dokładkę żużlowcy nie palą się do zmiany barw. Wydaje się, że sukcesem rybniczan będzie, jeśli uda im się ściągnąć Grega Hancocka oraz Andrzeja Lebiediewa. Skład, nawet z tymi dwoma, na nikim jednak wrażenia robić nie będzie.
Zważywszy na okoliczności, spadek to jest opcja, którą trzeba mocno brać w przypadku rybniczan pod uwagę. Zwłaszcza że ROW nie ma też dobrych juniorów. Można by więc zastanawiać się, czy Świderski dobrze zrobił, przyjmując ofertę prezesa klubu. Krzysztof Mrozek przekonuje nas, że nawet w razie spadku przygoda nowego trenera wcale nie musi się zakończyć. - Już teraz imponuje mi jego zapał do pracy - mówi Mrozek.
Czytaj także: Maślanka chwali Mrozka za odwagę i wróży Świderskiemu wielką karierę
Kiedy prezes ogłaszał nazwisko trenera, przekomarzał się z nami mówiąc, że nowy szkoleniowiec jest człowiekiem "młodym, zdolnym, niepijącym". To był jednak tylko taki żart, bo prawdziwym powodem zatrudnienia Świderskiego jest wiara Mrozka w to, że postawi on na nogi szkolenie młodzieży. - Teraz mamy problem, który z czegoś się wziął. Mógłbym udawać, że tego nie widzę, ale myślę o przyszłości, dlatego musiałem zareagować - stwierdza Mrozek.
I to właśnie wyniki pracy z młodzieżą będą głównym czynnikiem rzutującym na ocenę pracy Świderskiego. Oczywiście nie znaczy to, że wynikami ekstraligowej drużyny nowy szkoleniowiec może się nie przejmować. Ocena ma jednak uwzględniać realia. W klubie zdają sobie sprawę z tego, jakie są realia. Nikt nie będzie wymagał od Świderskiego cudów, natomiast rzetelnej pracy u podstaw jak najbardziej.
ZOBACZ WIDEO Kibice na PGE Narodowym. Tak wygląda największe żużlowe wydarzenie na świecie