- Jeśli nie uda się już nic zrobić z tymi terminami i będę musiał wybierać, zdecyduję się oczywiście na start w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski w moim rodzinnym Toruniu - tłumaczy Karol Ząbik.
Żużlowiec ubolewa, że terminarz imprez ułożony jest tak, a nie inaczej. -Osoby za to odpowiedzialne powinny uwzględnić wiele czynników. Przecież środowe półfinały IMP w Opolu i Rawiczu także mogły odbyć się w czwartek. Dochodziło do ekstremalnych sytuacji, że Janusz Kołodziej z Hallstavik musiał przejechać 1800 kilometrów, by zdążyć na półfinał do Opola. Teraz sytuacja ze mną także jest dziwna. Chciałbym pojechać w obu imprezach, zarówno w krajowym finale jak i powalczyć o awans do europejskiego czempionatu. Niestety, z czegoś muszę zrezygnować - żali się 23-letni żużlowiec.
Ząbik podkreśla, że choć wielu żużlowców traktuje Mistrzostwa Europy jako imprezę, do której trzeba dopłacać, jemu osobiście bardzo zależało na dobrym wyniku w tych zawodach. - Nie jeździmy przecież tylko dla kasy, ale także tytułów i satysfakcji, którą z pewnością zawodnikowi dałby sukces w Mistrzostwach Europy. Szkoda, że będę musiał zrezygnować z występu w Gorican, ale ważniejszy będzie dla mnie występ w finale IMP. Zadebiutuję w tej imprezie, podejdę do niej na luzie i powalczę o jak najlepszy wynik - kończy żużlowiec Klubu Motorowego Lazur Ostrów.