Wychowanek toruńskiego klubu po sezonie 2017 po raz pierwszy w swojej karierze zmienił pracodawcę. Teraz, po dwóch latach spędzonych w forBET Włókniarzu Częstochowa, zdecydował się na powrót do macierzy i wsparcie Apatora Toruń po spadku z PGE Ekstraligi.
- Nigdy nie spodziewałem się, że taka sytuacja nastąpi i toruński klub będzie startował w pierwszej lidze. Tak się jednak ułożyło. Trudno patrzeć na to, w którym miejscu znalazł się zespół - mówi Adrian Miedziński, który z Apatorem celuje w nie dłuższą niż roczną obecność w Nice 1.LŻ.
- Wywodzę się z Torunia, chcę pomóc klubowi. Chcę zrobić wszystko, by obecność w pierwszej lidze trwała tylko rok. Nie widzę innej możliwości, taki jest cel - stwierdza Miedziński, podkreślając jednak, że w sporcie mogą wydarzyć się różne rzeczy.
34-latek nie chce obiecywać, że Apator na pewno awansuje do PGE Ekstraligi, choć każdy inny rezultat w sezonie 2020 będzie sensacją. - Zbudowana drużyna teoretycznie bez problemu powinna podołać temu zadaniu. Mam nadzieję, że przejdziemy ten okres bezboleśnie - zaznacza Miedziński.
Oprócz niego, skład Apatora w sezonie 2020 stworzą też m.in. Chris Holder, Jack Holder, Wiktor Kułakow i Tobiasz Musielak, a drużynę poprowadzi Tomasz Bajerski. - Pokładam bardzo duże nadzieje w jego osobie. Osoba menedżera też miała wpływ na moją decyzję. Znam Tomka od dziecka i ufam, że swoją pracę wykona dobrze, a jako klub szybko i sprawnie przebrniemy przez pierwszą ligę - komentuje Miedziński.
Zobacz też:
Żużel. Prezes Unii Tarnów ma żal do Wiktora Kułakowa. Chodzi o kontrakt sponsorski
Żużel. Będzie postępowanie GKSŻ w sprawie słów Przemysława Termińskiego. Klubowi z Torunia grozi finansowa kara
ZOBACZ WIDEO: Stal jest już po słowie z Kasprzakiem. Ucieczki z Gorzowa raczej nie będzie