Żużel. Żółwik przed każdym biegiem, czyli TAURON SEC w teamie Bartosza Smektały (wywiad)

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Bartosz Smektała przed Antonio Lindbaeckiem
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Bartosz Smektała przed Antonio Lindbaeckiem

Zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda dzień z życia żużlowca, przy okazji rozgrywania zawodów z cyklu TAURON SEC? Teraz macie okazję się przekonać.

W tym artykule dowiesz się o:

Kiedy zaczyna pan myśleć o zawodach?

Bartosz Smektała: Zależy, ile mam czasu. Sezon żużlowy jest skonstruowany w taki sposób, że jedne zawody często gonią drugie. Dzisiaj jesteśmy tutaj, a jutro jedziemy gdzieś indziej. Zdarza się, że mamy do przejechania kawał drogi i od razu po zawodach musimy wsiadać do busa i gnać dalej.

To załóżmy, że ma pan trochę więcej czasu i nie musi jechać na zawody z marszu. Jak się wtedy pan przygotowuje?

Oglądam różne zapisy wideo z zawodów, które wcześniej odbywały się na danym torze. Staram się to wszystko przeanalizować i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Jeżeli miałem już okazję ścigać się na jakimś torze, to otwieram swój zeszyt i sprawdzam na jakich ustawieniach jeździłem tam ostatnio. Prowadzę własne zapiski, więc zawsze mogę się do nich odwołać. Często tak robię, ale z własnego doświadczenia wiem też, że to nie zawsze się sprawdza.

Jak wygląda pakowanie na zawody?


Tym zajmują się moi mechanicy. Wiadomo, że to zabiera trochę czasu, bo wszystko musi być dobrze ułożone w busie. Potem trzeba sprawdzić czy na pewno wszystko mamy spakowane. Jeżeli tylko mam taką możliwość, to staram się im pomóc, ale zdarza się, że po prostu przychodzę na gotowe.

ZOBACZ WIDEO: Trener ROW-u zdradza, kto z obecnego składu dostanie szansę w Ekstralidze


Zdarzyło się wam kiedyś czegoś zapomnieć?


Nie przypominam sobie. Zawsze jesteśmy przygotowani na sto procent, ponieważ każdy odpowiada za coś innego. Ja na przykład, kiedy tylko otwieram drzwi do busa, to od razu sprawdzam czy są kaski, buty, kevlar i moja torba. Nie wiem dokładnie jaki podział pracy mają chłopacy z mojego teamu, ale zdają sobie sprawę, że wszystko musi być spakowane i to jest ich obowiązek, żeby tego dopilnować.

Zobacz także: Makabryczny upadek Gały i Pieszczka. Kaski były roztrzaskane (wideo)

Co robi pan w czasie podróży na zawody?


Przeważnie po prostu śpię, zwłaszcza jeżeli mamy przed sobą daleką podróż. Czasami czytam też książki albo grzebię w telefonie. To jest również odpowiedni moment, żeby znowu pooglądać stare mecze i dowiedzieć się czegoś więcej na temat toru, gdzie będziemy się ścigać. Jeżeli nie zdążę zrobić tego wcześniej, to analizuję także zapiski ze swojego zeszytu, o którym już zresztą wspomniałem. Zawsze jestem w stanie zagospodarować sobie czas.

Kiedy przyjedziecie na stadion, to zapewne musicie się rozpakować.


Dokładnie tak. Na szczęście nie mamy aż tak dużo tych rzeczy, jak może się wydawać, dlatego to nie jest dla nas szczególnie uciążliwe. Z reguły to są trzy motocykle, skrzynka narzędziowa i pozostałe akcesoria, które wykorzystuję podczas wyścigu.

Wolicie się pakować czy rozpakowywać?


Prawdę mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Wydaje mi się, że to nie ma jakiegoś wielkiego znaczenia, ponieważ musimy robić i jedno i drugie.

Potem macie trening przed zawodami. Zawsze pan z niego korzysta?


Czasami wolę sobie odpuścić, ale akurat w przypadku ostatniej rundy w Chorzowie trening będzie dla mnie bardzo ważny. Ten tor jest układany specjalnie na te zawody, dlatego trzeba się z nim dobrze zapoznać i wybadać geometrię.

Jak bardzo trening pomaga panu w przygotowaniu do zawodów?


Wszystko zależy od tego czy tor, na którym trenowaliśmy, będzie zmieniał się do czasu rozpoczęcia zawodów. Na przykład w Gustrow trening okazał się bardzo pomocny, bo dzięki niemu wybrałem najlepszy silnik i osiągnąłem dobry wynik. W Toruniu było zupełnie inaczej. Na treningu również dobraliśmy najlepsze ustawienia, ale potem spadł deszcz i tor delikatnie się zmienił. Nie ukrywam, że trochę się przez to męczyłem. Gdybym nie trenował, to prawdopodobnie mógłbym zacząć te zawody nieco lepiej, bo nie sugerowałbym się rozwiązaniami, które uznałem za najlepsze na treningu.

Co robi pan po treningu, kiedy jest jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia zawodów?


Staram się odpoczywać. Jeżeli pojawi się taka potrzeba, to zdarzy mi się nawet zdrzemnąć. Poza tym czyszczę kask, gogle oraz inne elementy mojego wyposażenia i powoli przygotowuję się do startu. Za każdym razem dbam również o dobry i wartościowy posiłek przed zawodami.

Co zwykle pan jada?


Na pewno nie zamierzam jeść byle czego, ale nie mam też żadnego ulubionego ani stałego posiłku. Zawsze staram się po prostu, żeby to było jakieś lekkie jedzenie, po którym będę się dobrze czuł w trakcie zawodów.

Co w tym czasie robią pana mechanicy?


Najczęściej po prostu dbają o mój sprzęt. Muszę powiedzieć, że mają przy tym trochę pracy, ponieważ po treningu trzeba odpowiednio przygotować i zabezpieczyć motocykle. W międzyczasie oczywiście nabierają siły, tak samo jak ja. Staramy się zjeść razem obiad, a potem wypić jakąś kawę. Kiedy trochę się zregenerujemy to nadchodzi moment, żeby skręcać motocykle i uważnie przyglądać się temu, co dzieje się na torze. Czas mija nam naprawdę bardzo szybko.

Przed zawodami woli pan schować się w swoim boksie czy przespacerować się po parku maszyn i porozmawiać z kolegami?


To zależy od dnia. Czasami lepiej jest się schować, zwłaszcza jeżeli przyjeżdżam na stadion trochę zmęczony, bo dzień wcześniej miałem inne zawody. Wtedy najczęściej idę do swojego busa, żeby odpocząć. Kiedy jestem jednak rześki i wypoczęty, to lubię posiedzieć w parku maszyn i zobaczyć co dzieje się na torze. Na pewno nie mam jakiegoś stałego zachowania przed każdymi zawodami.

Zobacz także: GKM chciał ściągnąć na dokładkę Cierniaka, ale ten odmówił. Skład jest już raczej zamknięty

A lubi pan, kiedy zaczepiają pana kibice i dziennikarze?


Na pewno lubię pogadać, ale wszystko zależy od tego jak wyglądam z czasem. Zdarza się, że przed zawodami mam jakąś sesję autografową i wtedy mój grafik staje się znacznie bardziej napięty. Zostaje mi znacznie mniej czasu na rozmowy, ponieważ muszę jeszcze wyjść na tor, wymienić spostrzeżenia z moimi mechanikami, rozgrzać się i przebrać, ale zawsze staram się znaleźć trochę czasu dla kibiców i dziennikarzy.

Kiedy wchodzi pan w stan pełnej koncentracji przed zawodami?


Myślę, że mniej więcej dwie godziny przed rozpoczęciem pierwszego biegu. Bez względu na zawody, staram się być wówczas w parku maszyn i przygotowywać się do startu. To jednak nie działa na tej zasadzie, że nie można do mnie wtedy podejść i porozmawiać. Z każdą kolejną minutą koncentruję się coraz bardziej, ale nadal odbieram bodźce z otoczenia (śmiech).

Jak wygląda pana rozgrzewka?


Lubię rozgrzewać się indywidualnie. Nie wykonuję jednak żadnych specjalnych ćwiczeń. Po prostu trochę się rozciągam i jestem już gotowy do startu.

Ma pan jakieś rytuały, dzięki którym czuje się lepiej przygotowany do zawodów?


Przed wyjazdem do każdego biegu przybijam żółwika ze wszystkimi chłopakami z mojego teamu. To jest obowiązkowa czynność, której nie możemy pominąć. Żółwik zawsze musi być przybity i to nie podlega żadnej dyskusji.

Jak bardzo zmienia się pana zachowanie, kiedy zawody wreszcie się zaczynają?


Zawsze staram się być takim samym człowiekiem. Nie mogę powiedzieć, że nagle staję się kimś zupełnie innym. To oczywiste, że niektóre zachowania zawodnika są podyktowane wydarzeniami na torze i ewentualnymi porażkami, ale robię wszystko, żeby to nie miało wpływu na moje zachowanie.

Ale pewnie potrafi się pan zdenerwować.


Oczywiście, że tak. Przecież jestem tylko człowiekiem. W żużlu mamy do czynienia z niesamowitą adrenaliną i twardą rywalizacją. Emocje buzują we mnie przez cały czas, ale zawsze staram się trzymać nerwy na wodzy.

Podczas zawodów lubi pan pogrzebać przy motocyklu czy zawierza pan swoim mechanikom w zakresie przygotowania sprzętu?


Bardzo lubię grzebać przy motocyklu, ale częściej robię to zimą. Przychodzę wtedy do warsztatu i składam sobie jakieś motocykle. Naprawdę uwielbiam to robić. Na zawodach niestety nie mam zbyt wiele czasu na takie rzeczy, bo skupiam się na innych obowiązkach. Muszę dopilnować, żeby wszystkie akcesoria, których używam podczas biegu, były wyczyszczone i przygotowane do kolejnych startów. Mam zaufanie do moich mechaników, ponieważ sam nie jestem w stanie wszystkiego skontrolować podczas zawodów. W moim teamie zawsze jest też tata, który również trzyma rękę na pulsie. Wszyscy wykonują bardzo dobrą pracę.

Jak wyglądają zawody z pana perspektywy?


Tak naprawdę na torze spędzam mało czasu, bo zaledwie kilka minut, jeżeli weźmiemy pod uwagę wszystkie biegi, ale staram się traktować te zawody jak jeden długi wyścig, który trwa przez niemal trzy godziny, a czasami nawet dłużej. Zachowuję pełną koncentrację od samego początku do końca i to nie tylko na torze, ale także w parku maszyn. Nie mogę interesować się jedynie samą jazdą, ale również tym, co dzieje się dookoła. Przez cały czas muszę obserwować jak zachowuje się tor i analizować czy mocno się zmienia. Moim zadaniem jest przekazywanie jak najlepszych informacji mechanikom, żeby mogli wprowadzać odpowiednie zmiany w motocyklu. Dopiero po zawodach mogę pozwolić sobie na nieco głębszy oddech.

Jak bardzo zmęczony jest zawodnik po takich zawodach?


Na pewno jest to spore zmęczenie, ale trudno mi przedstawić to w jakiejkolwiek skali. Wszystko zależy od zawodów, ale nie zaprzeczam, że tego typu turnieje wymagają dużego wysiłku. Najlepiej, żeby wyniki były jak najlepsze, to wtedy zmęczenie miesza się z uśmiechem na twarzy i znacznie przyjemniej wraca się do domu.

Ale wtedy dochodzi jeszcze obowiązkowa konferencja prasowa i tłumy dziennikarzy. Na pewno bardzo to lubicie jako wykończeni po zawodach zawodnicy…


Ja akurat nie mam z tym problemu. Zdaję sobie sprawę, że to jest część mojej pracy, więc nie ma sensu narzekać i mówić, że coś mi przeszkadza. Obecność na konferencji prasowej wcale nie jest taka zła, ponieważ oznacza, że dobrze wykonałem swoją pracę i zająłem miejsce w czołowej trójce. Nie ma mowy, żeby uśmiech zszedł mi wtedy z twarzy.

Spodziewam się jednak, że potem ma pan ochotę jak najszybciej się spakować i uciekać do domu.


Zdecydowanie tak, ale najpierw muszę wypełnić wszystkie swoje obowiązki. Nie ma innego wyjścia.

Mocno analizuje pan swoje występy?


Na pewno staram się przeanalizować co było dobrze, a co poszło nie tak, żeby być mądrzejszym na przyszłość, ale potem muszę o tym zapomnieć. Wyciągam konkretne wnioski i staram się odkreślić to grubą linią. Nie mogę myśleć o tym przez cały czas, bo zbliżają się kolejne zawody i trzeba się do nich przygotować.

Podoba się panu styl życia żużlowca?


Gdyby mi się nie podobał, to pewnie nie jeździłbym na żużlu. Lubię to, co robię i sprawia mi to wielką przyjemność. Oczywiście nie zamierzam ukrywać, że czasami to wszystko może być trochę męczące, ale sam sobie wybrałem taką drogę. Najbardziej wyczerpujące są podróże, ponieważ bardzo często musimy jeździć po całej Europie w przeciągu zaledwie kilku dni. Na szczęście można się do tego przyzwyczaić. Najważniejsze, że jazda na motocyklu zapewnia mi ogromną satysfakcję.

-----

Już niebawem Bartosz Smektała wybierze się na wielki finał TAURON SEC, który odbędzie się na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Po trzech rundach Polak zajmuje czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej i ma zaledwie jeden punkt straty do trzeciego Mikkela Michelsena oraz pięć "oczek" do liderującego Grigorija Łaguty. Czy uda mu się wywalczyć medal mistrzostw Europy? Odpowiedź poznamy 28 września.

Wielki finał TAURON Speedway Euro Championship 2019 odbędzie się 28 września, na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Bilety na to wydarzenie dostępne są od 19 zł na eBilet.pl.

Źródło artykułu: