To miała być niejako zapowiedź wielkiego finału PGE Ekstraligi, do którego typuje się właśnie Fogo Unię Leszno i Betard Spartę Wrocław. Niektórzy nawet marzyli o tym, że drużyna ze stolicy Dolnego Śląska pokona mistrzów Polski różnicą co najmniej 11 punktów, zdobywając punkt bonusowy. Rzeczywistość dla zespołu Dariusza Śledzia okazała się brutalna.
Fogo Unia na wrocławskim torze czuła się jak u siebie w domu, jak nie lepiej. Byki na Stadionie Olimpijskim zrobiły co chciały, nokautując Betard Spartę. Powiedzieć, że to był jednostronny pojedynek, to jak nic nie powiedzieć.
- Przyjechaliśmy tutaj spodziewając się niezwykle trudnej przeprawy - w końcu drużyna z Wrocławia jest wyjątkowo mocna. Muszę przyznać, że jestem bardzo zaskoczony wynikiem tego pojedynku. Nie spodziewałem się, że pójdzie nam z gospodarzami aż tak dobrze. Pokazaliśmy, że jesteśmy niezwykle mocnym zespołem i cóż, teraz pozostaje nam powtórzyć takie rezultaty w play-offach - mówi Brady Kurtz dla speedwayekstraliga.pl.
ZOBACZ WIDEO Guzowski: Rozmawiam z Gollobem o kontuzji. Mówimy sobie, że jutro będzie lepiej
Fogo Unia Leszno potwierdziła ogromną siłę przed decydującą fazą sezonu - rundą play-off. W półfinale zespół Piotra Barona zmierzy się z forBET Włókniarzem Częstochowa, który w rundzie zasadniczej dwa razy dostał lanie od leszczynian (31:59 u siebie, 33:57 na wyjeździe).
- To ciekawy i nieoczywisty zespół. Mają niezwykle szybkich liderów, ale w Lesznie powinniśmy sobie z nimi poradzić. A w Częstochowie bardzo lubię się ścigać, choć nie miałem tam świetnych rezultatów. To jednak fajny tor i liczę na dobry wynik - stwierdza australijski żużlowiec Fogo Unii.
Zobacz też:
Żużel. Holloway - Kowalski 1:0, czyli o tym, że Unia zlała Spartę z pomocą tunera z Bydgoszczy
Żużel. Jarosław Hampel na ostrym sportowym zakręcie. Kontuzja i zmiana tunera zrobiły swoje