Pomysłodawcy Speedway of Nations nie kryli się z tym, że ich projekt ma nie tylko wpuścić na salony więcej reprezentacji i pomóc im w szeroko pojętej promocji dyscypliny (ku prawdzie to BSI i FIM mają tyle wspólnego z promocją żużla co pan Janiczak z byciem dobrym komisarzem), ale też zwiększyć szanse tych potencjalnie słabszych na sukces. W domyśle - wyrównać je.
CZYTAJ WIĘCEJ: Duńczycy nie potrafią jeździć parą. Iversen wpakował Madsena w bandę
Jesteśmy po eliminacjach i niespodzianek nie ma. Patrzymy na wyniki z Landshut, Manchesteru i widzimy, że w TOP3 solidarnie znaleźli się faworyci, jeden po drugim. Dokładnie tak jak przed rokiem. W walce o awans mocniej napocić musieli się jedynie Niemcy i Duńczycy.
Pierwsi na własnym terenie nie mieli zbyt wiele do powiedzenia w pojedynkach z Vaclavem Milikiem. Czesi od kilku lat jadą na plecach wąsatego zawodnika, ale nie oni jedni nie są, nazwijmy to "zbilansowani". Słoweńcy jadą na plecach Mateja Zagara, Łotysze na plecach Andrzeja Lebiediewa, Włosi na plecach Nicolasa Covattiego i tak byłoby np. ze Słowakami, gdyby dostali swoją szansę, tj. Martin Vaculik i długo, długo nic.
ZOBACZ WIDEO Inżynier z F1 pracuje nad sprzęgłem dla Łaguty. Niedługo zacznie nad silnikiem
W DPŚ o sukcesie decydowała najczęściej zrównoważona, równo punktująca drużyna. Jazda w parach bywa bardziej brutalna, dlatego, jeśli aspirujące zespoły nie będą posiadały składów podobnych - zachowując wszelkie proporcje (czytaj: równający do lidera kolega) - do tych Szwedów i Brytyjczyków, będzie im trudno cokolwiek zdziałać. Żałować mogą przede wszystkim Czesi. Milik przecież odjechał w Bawarii koncert, ale na jego nieszczęście słabo jechał Eduard Krcmar i to ten właśnie zbilansowany duet niemiecki zdołał wbić się do finału.
CZYTAJ WIĘCEJ: Jarosław Hampel po powrocie: Forma zaskoczyła pozytywnie (wywiad)
Bezsprzeczni liderzy (w żadnej z pozostałych nie ma takiej dużej dysproporcji) swoich ekip: Tai Woffinden i Fredrik Lindgren nie powinni kręcić nosami, bo akurat im towarzyszą nieźli zawodnicy, a to już pozwala myśleć o laurach, czego dowodem był medal Lwów Albionu we Wrocławiu. Kluczem do triumfu nadal jednak jest balans. Czyli tak naprawdę tak, jak było to w DPŚ tylko w innym wymiarze. Koło się zamyka. Fundamentalną różnicą jest bardziej zwężony margines błędu, co trzeba przyznać, że dodaje smaczku i dramaturgii całej zabawie w SoN.
Osobno parę zdań o Duńczykach. Teoretycznie wyglądają na poukładanych od A do Z, ale rzeczywistość bywa momentami gorzka jak smar do czołgu. Odkąd menadżerem jest Hans Nielsen, więcej mówi się o tym, co nie działa, niż co działa. W Manchesterze dość komiczny był początek dla Leona Madsena. Oczywiście, sporo było w tym pecha, a na koniec i tak liczy się to, że zrobił, to co do niego należało. Nielsenowi znów jednak przybyło kilka siwych włosów, bo Dania drugi raz w półfinale SoN do samego końca musiała drżeć o awans. W dalekiej Rosji nie będzie już miejsca na takie historie jak na Wyspach.
Tomasz Janiszewski
2. Rosja
3. Polska
4. Szwecja
5. Australia
6. Dania
7. Niemcy
Dopóki w żużlu pieniądze są dość umiarkowane tak długo ciężko będzie o jakieś przetasowania w żużlowej hierarchii.
Mi smutno, że żużel jest obcy tak motocyk Czytaj całość