Robert Lambert i Andreas Jonsson zawodzą od początku sezon. Anglik pojechał dobrze tylko w drugiej części inauguracyjnego meczu z MRGARDEN GKM-em Grudziądz. Jonsson był niezły w drugim w Gorzowie, ale od tamtego czasu pikuje z formą w dół. Bez punktów tej dwójki Speed Car Motor Lublin nie ma czego szukać w piątek w Zielonej Górze (początek meczu ze Stelmet Falubazem o 18.00). Dwie duże dziury w składzie spowodują, że nie będzie czego zbierać.
Może jednak nie będzie tak źle. Wyniki inauguracji Elitserien dają powodu do optymizmu. Jonsson zdobył 11 punktów z bonusem, natomiast Lambert 8+1 we wtorkowym meczu Rospiggarny Hallstavik z Lejonen Gislaved (35:43). Lejonen przesadnie mocne nie jest, ale to był jednak mecz wyjazdowy, więc na zdobycze Jonssona i Lamberta trzeba popatrzeć z uznaniem.
Czytaj także: Lambert zaskoczony wysokim poziomem PGE Ekstraligi
- Pojechali lepiej, na pewno nie najgorzej - ocenia menedżer Speed Car Motoru Jacek Ziółkowski. - Można powiedzieć, że coś tam drgnęło. Potwierdza się też nasza obserwacja, że ci dwaj, by się poprawić, potrzebują większej liczby startów. Oczywiście jakiegoś hurraoptymizmu jeszcze nie ma, ale jakiś tam promyk nadziei jest, bo widać, że to zaczyna iść w dobrym kierunku.
Być może Jonssona i Lamberta zaczęła napędzać i mobilizować myśl, że w następnej kolejce pojedzie już Grigorij Łaguta. Ktoś na tym straci, bo nawet jeśli Lambert pójdzie na rezerwę, to nie jest powiedziane, że będzie wskakiwał do składu. A jeśli obecny stan rzeczy się utrzyma, to będzie zajmował miejsce Jonssona.
Czytaj także: Menedżer Speed Car Motoru: Już nie możemy u siebie przegrać
- Straszak w osobie Łaguty na pewno działa, a nam nie pozostaje nic innego, jak cieszyć się, że w Szwecji dobrze pojechali nie tylko Jonsson i Lambert, ale przede wszystkim Michelsen. Rośnie nam bardzo dobry zawodnik, który jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Obyśmy tylko nie musieli wracać z Zielonej Góry z niczym, bo mecz nam odwołają. Prognoza na czwartek, piątek i sobotę jest fatalna - kwituje Ziółkowski.
ZOBACZ WIDEO Nie jest sztuką zakontraktować Grega Hancocka i skończyć jak Stal Rzeszów