Po ośmiu wyścigach 97. derbów Ziemi Lubuskiej gospodarze prowadzili na Stadionie im. Edwarda Jancarza 28:20. Potem jednak sytuacja całkowicie się odwróciła (relację znajdziesz TUTAJ).
- W pierwszej części mieliśmy więcej atutów i momentów zadowolenia. Tych zwycięstw indywidualnych troszeczkę brakowało, trochę punktów potraconych na dystansie, ale rywal godny, dobrze zbilansowane pary. Ci zawodnicy zielonogórscy, którzy słabiej jechali, to w drugiej fazie bardzo dobrze się przełożyli i wygrali - przyznał trener truly.work Stali Gorzów.
Nie da się oprzeć wrażeniu, że to rzeczywiście kwestia lepszej reakcji zawodników Stelmet Falubazu Zielona Góra. - Patrząc po czasach, to tor się nie zmieniał, ale to było złudne. Oczywiście, że się zmieniał i każdy reagował tak, jak to czuł. Lepiej zrobili to zielonogórzanie - zauważył Stanisław Chomski.
ZOBACZ WIDEO Paweł Miesiąc nie ma żadnych kompleksów. Każdy wyścig pokazuje jego karierę
Tym razem gorzowski tor pozwalał na walkę, co skrzętnie wykorzystali zielonogórzanie. Gospodarze natomiast częściej tracili pozycje wypracowane po starcie. - W pierwszej fazie mieliśmy więcej pól startowych 1-3. Byli też zawodnicy, którzy wygrywali nie tylko z tych pól startowych. To są ułamki sekund jakichś decyzji, które się podejmuje po starcie. Brakowało szybkości na dystansie - kontynuował szkoleniowiec.
Cztery mecze i tylko jedno zwycięstwo. Tak wygląda dotychczasowy dorobek Stali w PGE Ekstralidze. - Rozczarowanie? To jest sport. Każdy chce wygrywać u siebie. W tamtym roku my wygraliśmy wiele meczów, a teraz przyszła zmiana warty. Trudno. Trzeba pomyśleć co dalej robić. Skład zielonogórski został na tyle wzmocniony, że każdy oczekiwał tych zwycięstw, a my staraliśmy się to odeprzeć - mówił 62-latek.
Do połowy zawodów świetnie radził sobie Anders Thomsen, lecz potem stracił swój najlepszy silnik. Natomiast do 15. wyścigu bez indywidualnego zwycięstwa pozostawał Bartosz Zmarzlik. Poza nim cała reszta pojechała słabiej w drugiej części starcia. - Końcówka zawodów pokazała, że nie można zrzucać wszystkiego na kark jednego zawodnika w zespole. Brak pewniaków. W ubiegłym roku ta odpowiedzialność rozkładała się na większość zawodników, a teraz skupia się na trzech - zakończył Stanisław Chomski.
Dobrze to nie wygląda :/