Nałożą zawodnikom elektroniczny kaganiec. Niektórzy będą się musieli uczyć się żużla na nowo

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Nicki Pedersen kontra Maciej Janowski w GP.
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Nicki Pedersen kontra Maciej Janowski w GP.

Od 2020 roku FIM wprowadza w żużlu limitery obrotów. Słychać już płacz części środowiska, że to pomyłka. - Zawodnicy odkręcający na starcie manetkę gazu na maksa będą się musieli uczyć żużla od nowa - mówi mechanik Jacek Filip.

W tym artykule dowiesz się o:

- Limiter obrotów, to nic innego jak elektroniczny kaganiec - mówi mechanik Jacek Filip o urządzeniu, w które od przyszłego roku będzie zaopatrzony każdy żużlowy motocykl. – Dzięki limiterowi silnik będzie mógł się śmiać z zawodnika. Będzie mu mówił: ja będę dłużej żył, bo to nie wykręcisz na starcie maksymalnych obrotów - opowiada obrazowo nasz ekspert.

O tym, że żużel za rok wejdzie na niższe obroty, krążą legendy. Mówi się o pomyłce, kłopocie, czy nawet początku końca czarnego sportu. - A według mnie jedyny minus jest taki, że zawodnicy odkręcający na starcie manetkę gazu na maksa będą musieli uczyć się żużla od nowa - komentuje Filip. - Żadnych innych problemów nie widzę.

Czytaj także: Gollob: Zaciskam zęby, oswajam ból

Skąd wzięły się limitery? 5 lat temu powstały zapłony, gdzie w cewce zamontowano ogranicznik obrotów, którego zastosowanie ma się przełożyć na zwiększenie żywotności silnika. - Silnik bez takiego kagańca może na starcie wykręcić ponad 14 tysięcy obrotów - wyjaśnia Filip. - Z kagańcem obroty zmniejszamy do niespełna 13 tysięcy. To dobrze, bo wtedy korbowód i tłok nie są narażone na takie obciążenia i mogą działać dłużej. Warto wyjaśnić, że problem z wysokimi obrotami dotyczy przede wszystkim startu, bo na trasie raczej nie przekraczają one poziomu 12 tysięcy. Chyba że jest twardy tor i jazda na pełny gaz.

ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski: Widzę Włókniarza w finale PGE Ekstraligi

Niektórzy zawodnicy w ogóle nie potrzebują limitera, bo mają taki w ręce. Zwyczajnie czuję i wiedzą ile gazu wkręcić, żeby nie przesadzić. Takim żużlowcem, który nie startuje na pełny gaz, jest Greg Hancock. On po wprowadzeniu elektronicznego kagańca z pewnością nie będzie miał problemów.

Czytaj także: Zengota: Cieszyłem się z wygranej Motoru jak dziecko

Jedynym minusem nowego rozwiązania, tak przynajmniej zapewnia polski mechanik, jest to, że wielu żużlowców będzie musiało uczyć się żużla od nowa. - Jeśli po wprowadzeniu limiterów zawodnik będzie chciał ruszyć na pełny gaz, to zostanie z tyłu. Problemów nie będą mieli ci, którzy odkręcają gaz na pół lub na trzy czwarte - kończy Filip dodając, że poza wszystkim żużel stanie się nieco tańszy, bo silnik na niskich obrotach nie będzie tak zarzynany, jak dotychczas.

Źródło artykułu: