Na tej imprezie było wszystko. Dopisała frekwencja (ponad 5 tysięcy kibiców), było o historii i tych, którzy tę historię mają tworzyć w przyszłości. Trybuny częstochowskiej hali żyły, zawodnicy witani byli entuzjastycznie, a dzięki dodatkowemu nagłośnieniu każda mocniejsza nuta przeszywała klatkę piersiową. Nie zabrakło też muzycznej gwiazdy, przy której spośród głównych postaci tego widowiska najbardziej bawił się Matej Zagar. Jeśli częstochowscy kibice z niecierpliwością czekali na rozpoczęcie sezonu, to po takiej prezentacji pewnie będą wykreślać kolejne dni w kalendarzu odliczając do inauguracji.
Na początek tłum miał rozgrzać Zenon Martyniuk, gwiazda disco-polo. Nie skłamiemy, jeśli napiszemy, że publiczność bawiła się głównie przy największym hicie wykonawcy, czyli "Przez Twe Oczy Zielone". Najwięcej radochy miał wspomniany Zagar, wszak już w zeszłym roku wchodząc na scenę nucił wspomniany utwór. Tym razem Słoweniec będąc wywołanym stwierdził: - Zenon Martyniuk śpiewał o przekornym losie, że gra z nami w pokera i raz daje, raz zabiera. Rok temu zabrał nam medal, być może nawet i złoty, więc może teraz się odwdzięczy.
Zagar nieprzypadkowo odniósł się akurat do tego utworu, gdyż gwiazdor estrady drużynie Lwów go zadedykował. Odnajdziemy w nim też słowa "cuda przecież się zdarzają i marzenia się spełniają", a spełnieniem wszelkich marzeń Włókniarza i jego kibiców byłoby zdobycie medalu. A skoro pierwszy wers mówi o cudach, to najlepiej by był on z najcenniejszego kruszcu. We Włókniarzu oczywiście podkreślają, że liga będzie mocna, że każde spotkanie jest jak na wagę złota i by osiągnąć sukces, ani na chwilę nie można utracić koncentracji. Plan to wejście do pierwszej czwórki.
Po 40-minutowym koncercie Zenona Martyniuka, zaczęła się właściwa część prezentacji. Najpierw okolicznościowym filmikiem upamiętniono pierwsze mistrzostwo Polski zdobyte przez Włókniarza. W tym roku przypada 60-lecie tego wydarzenia. Owację na stojąco zebrał Stanisław Rurarz, członek złotej częstochowskiej ekipy z 1959 roku. - Bez takich ludzi jak pan Rurarz nie byłoby nas tu dzisiaj, nie byłoby Włókniarza - mówił Michał Świącik, prezes Lwów. Następnie zaprezentowano najmłodszych, czyli adeptów Lwiątek Częstochowa i szkółki. O najmłodszych ma zadbać Sławomir Drabik, na widok którego kibice oszaleli. Wiadomo: "Sławek, Sławek D! Sławek Drabik, ole!".
Czytaj również: Drabik zbudował pomnik za życia. Obiekt kultu, któremu kasa nie namieszała w głowie
[color=black]ZOBACZ WIDEO Majewski: Zawodnicy nie mogą się chować po meczu
[/color]
Punktem kulminacyjnym była prezentacja podstawowego składu. Ciepło został przyjęty nowy nabytek, Paweł Przedpełski. Adrian Miedziński natomiast zaskoczył wszystkich rozpoczynając od... poprowadzenia dopingu. Po wykonaniu "szkocji" i okrzyku "Włókniarz", od którego hala zadudniła w posadach, oznajmił: - I właśnie to najbardziej tu lubię.
Ważne słowa wypowiedzieli kapitan drużyny, Leon Madsen i wspomniany już prezes Michał Świącik. Duńczyk stwierdził, że do Grand Prix nie awansował po to, aby statystować, tylko jego celem na przyszłość jest mistrzostwo świata. Kibiców Włókniarza bardziej ucieszyło jednak to, że mówił też o mistrzostwie Polski z drużyną Lwów. Z kolei prezes Świącik wyznał, iż bez względu na wszystko klub może liczyć na wsparcie. - Przedwczoraj rozmawiałem z jednym ze sponsorów. Powiedział mi: "Michał, rób swoje. Czy będziecie wygrywać czy przegrywać mecze, my będziemy z wami".
To ważna deklaracja, biorąc pod uwagę to, co działo się z biało-zielonymi kilka lat temu. Teraz to stabilny i uporządkowany podmiot. Na potwierdzenie słowa Pawła Przedpełskiego: - W końcu przyszedł moment, aby zmienić klub. Jestem tutaj, bo słyszałem, że to najlepszy możliwy wybór.
Zobacz także: Kevlary Włókniarza utrzymane w biało-zielonych barwach (foto)