Jedni wolą Playboya, inni żonę z dzieckiem. Historia kewlaru Jamroga wyszła z serca, czyli pomysł zabity przez regulamin

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Jakub Jamróg
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Jakub Jamróg

Zawodnik Betard Sparty Wrocław - Jakub Jamróg wpadł przed minionym sezonem na oryginalny pomysł. W przedniej części kewlaru przeznaczonego do zawodów indywidualnych umieścił fotografię żony i nowo narodzonego synka - Wiktora

Zawodnicy miewają różne koncepcje na ubarwienie swoich rynsztunków. Na porządku dziennym są pseudonimy umiejscowione na siodełkach lub czterech literach. Żadną nowością nie są również imiona partnerek na rękawkach. Były żużlowiec Unii Tarnów np., a obecnie tuner i mechanik tego klubu Jacek Rempała w latach 90, długo na torze "trzymał" w ten sposób przy sobie żonę Bożenę. Andy Smith z kolei, prawdopodobnie zapobiegawczo uwiecznił na kewlarze grupę krwi. W razie groźnego wypadku, lekarze zyskiwali wiedzę jakiej Anglik będzie akurat potrzebował. Na szczęście taka pomoc nigdy nie okazała się konieczna.

Grigorijowi Łagucie jeszcze przed odbywaniem karencji za stosowanie dopingu zamarzyło się zostać następcą Hugh Hefnera, albo przynajmniej żużlowym ambasadorem Playboya. Logo charakterystycznego króliczka zdobiło jego motocykl i żużlowe odzienie niemal od zawsze.

Ścigający się aktualnie w otwartych mistrzostwach Argentyny Polak Mariusz Fierlej usytuował na swoim stroju emblemat teamu Słoweńca Matija Duha. Tym samym oddaje hołd swojemu przyjacielowi, który pięć lat temu zginął w Ameryce Południowej podczas rywalizacji w identycznym cyklu turniejów.

ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji

Historia wzoru Jamroga wyszła z serca. Dosłownie. Na białym tle znakomicie widać zamkniętych w tym kształcie żonę Klaudię i synka - Wiktora. - Żona z dzieckiem to cały mój świat. W tym przypadku nie ukrywam, że inspiracją był dla mnie duński żużlowiec Hans Andersen. Podpatrzyłem ten szablon u niego. On na swoim stroju woził podobiznę dwóch synów. Ja natomiast miałem żonę i synka - oznajmia Jamróg. - Nie dam sobie ręki uciąć, ale wydaje mi się, że gdzieś widziałem też fotkę Leigh Adamsa w podobnej konwencji - dodaje od razu.

Tomasz Bajerski, czyli jaki jest żużlowy Krzysztof Piątek. Złapali go, upadł, ale zdołał się podnieść

Wychowanek Unii Tarnów po raz pierwszy został ojcem w 2017 roku. Pierworodny miał już ponad pół roku, gdy wraz z mamą i tatą wybrał się na wycieczkę pod Leszno, do siedziby Maliniaka - znakomicie znanego w środowisku projektanta żużlowych ubiorów. - To tam zakiełkował pomysł z fotografią najbliższej rodziny na kewlarze - ożywia się. - Sezon 2018 był pierwszym mojej współpracy z panem Maliniakiem. Zobaczyłem u niego kilka designów, które bardzo mi się spodobały. Wtedy też w głowie zapaliła się lampka i przypomniałem sobie o "skórze" Andersena. Później nie pozostało już nic innego jak znaleźć w domowych zbiorach najlepszą fotografię, a następnie odbić ją na frontowej części ubioru - dając do zrozumienia, że dla niego to nie tylko roboczy ciuch.

Kilka przykładów podanych na początku było sporządzanych raczej metodami chałupniczymi. Narzędzia stosowane w chwili obecnej sprawiają, że robota jest dużo łatwiejsza, a przede wszystkim przyjemniejsza. - Teraz są takie udogodnienia i możliwości technologiczne, że ludzie przy użyciu maszyn potrafią stworzyć prawdziwe cudeńka. Dodatkowo materiał, z którego szyty jest kewlar świetnie współgra z tworzoną grafiką - tłumaczy.

Radość z powodu zrealizowania projektu o jakim się od dawno marzyło nie trwała długo. Jamróg pechowo trafił na zmianę regulaminową. Od sezonu 2018 zakazano jazdy w samym kewlarze bez nazwy klubu i reprezentowanego zespołu nawet na treningach.

Boniek z Gollobem już grali w jednej drużynie. Prezes PZPN m.in bodyguardem i dostawcą części

Indywidualne kewlary, które dotychczas były dla zawodnikiem polem do popisu, oderwaniem o sztywnej, ligowej rzeczywistości, a w dalszej perspektywie pamiątką, stały się praktycznie bezużyteczne. - Bo co z tego, że ktoś zapragnął pojawić się w takowym na torze, skoro od razu po wyjściu z busa musiał zakładać plastron, zasłaniając najbardziej eksponowany i widoczny przód i tył. - Władze zmieniły przepis. Nieszczęśliwie dowiedziałem się o jego istnieniu dopiero później, już po zatwierdzeniu koncepcji. Nie będę owijał w bawełnę. Mocno mnie to zdenerwowało. Chciał nie chciał rodzinę trzeba było skutecznie zakryć, a przecież nie o to w tym chodziło - rozkłada ręce.

- Regulacje w PGE Ekstralidze są już na tyle restrykcyjne, że po prostu wolałem nie kusić losu i narażać się na jakieś kary. Nie ma znaczenia, czy są to zawody krajowe, sparingi, treningi u nas, czy zagranicą. De facto nie miałem nawet szansy, aby się tym kewlarem pochwalić - przypomina. - Wcześniej, bardzo często kewlar z zawodów indywidualnych służył mi właśnie podczas treningów żeby nie niszczyć tego ligowego. Piekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu. Teraz wielkiego wyboru nie będzie więc na nadchodzące rozgrywki postanowiłem wykonać kewlar indywidualny z plastronem Betard Sparty, żeby nie przywdziewać dodatkowego plastronu - uwypukla.

Jedną z recept mogłoby być ulokowanie i rozmieszczenie wybranych, nie obwarowanych normami treści w miejscach mniej widocznych. Od razu pojawia się jednak pytanie, czy to ma sens? - W moim odczuciu nie. Pewnie udałoby się na siłę upchać coś po bokach, na krawędziach. Ale to nie w moim stylu. Raz, że nie wyglądałoby to estetycznie, a dwa takie sztukowanie mija się z celem - przedstawia swoje obserwacje.

27-latek przynajmniej na razie wyleczył się z kolejnych tego typu pomysłów. Podyktowane jest to nie tylko bezdusznym przepisem, ale także powiększeniem się familii Jamrogów. Małżonka Kuby ponownie jest w ciąży, rozwiązanie planowane jest na połowę marca. Nawet z technicznego punktu widzenia ciężko byłoby doprowadzić zamiary do skutku. - Na przyszły rok nie planuję aktualizacji. Raz, że zapędy skutecznie zdusił regulamin, a dwa, termin narodzin drugiego syna przypada na marzec - tłumaczy.

Tymczasem szycie kewlarów na zawody indywidualne następuje właśnie mniej więcej o tej porze. - Powiększoną sesję rodzinną bylibyśmy w stanie zorganizować najwcześniej koło kwietnia. To zdecydowanie za późno, bo wtedy rusza liga i wszystko musi być już na tip top - przypomina. - Nie wykluczam, że w przyszłości wrócę do tej kwestii, z jeszcze ciekawszą ideą. Ale tak jak wspominałem wcześniej, przed tym sezonem i tak nie chciałem kombinować na siłę. Jeszcze drugi syn poczułby się pokrzywdzony, że go nie ma ujętego (śmiech) - kończy zdobywca "Szczakiela" za Odkrycie sezonu 2018 w PGE Ekstralidze.

Źródło artykułu: