Nicolai Klindt odjechał świetny sezon 2018, ale na tym nie zamierza poprzestać ambitny Duńczyk. - Niektórzy mówią mi, że jestem już stary. 30 lat i stary? No nie, ja się czuję całkiem młodo. Wiem, że mogę zaliczać się do czołowych zawodników Nice 1. LŻ. Podstawa to jeździć bez kontuzji. Zależy mi na tym, by dobrze punktować, ale przede wszystkim, by była w Ostrowie taka atmosfera jak w minionym sezonie. W takiej drużynie, jak była u nas ostatnio, aż chce się jeździć - mówi Duńczyk.
Oprócz nowego trenera od przygotowania fizycznego w Anglii, gdzie na co dzień mieszka Klindt, reprezentant ostrowskiego klubu zamierza zmienić jedną ważną rzecz, a mianowicie ograniczyć nieco liczbę startów. W naszym rankingu żużlowych pracoholików, Klindt znalazł się na drugim miejscu z 98 odjechanymi zawodami w 2018 roku. - Muszę ułożyć kalendarz startów w Anglii tak, by nie jeździć meczów w sobotę, a najlepiej także w piątek. Zamierzam znacznie częściej niż ostatnio pojawiać się w Ostrowie na treningach - deklaruje nasz rozmówca.
Klindt w sezonie 2018 na jeden mecz pędził na złamanie karku z Terenzano. Owszem, zdążył, ale wystarczyło na niego spojrzeć, by widzieć, ile sił kosztowała go nieprzespana noc. Duńczyk zanotował wówczas najsłabszy mecz w barwach TŻ Ostrovia. Na jedno spotkanie - z powodu odwołanego lotu z Anglii - spóźnił się. Dotarł na stadion, kiedy jego zespół dziękował kibicom po wygranym meczu. - Nie mogę dopuścić do tego, by takie wypadki losowe miały miejsce. Chcę być w Polsce co najmniej dzień przed meczem. Wtedy udało się mnie zastąpić i mój zespół nie przegrał. Pierwsza liga jest trudniejsza i wierzę, że będę ważnym ogniwem ostrowskiej drużyny - deklaruje Duńczyk.
Duński żużlowiec zamierza zatem w 2019 roku mieć mniej napięty kalendarz startów. - W tym sezonie udało się z całkiem dobrym skutkiem odjechać tyle meczów, ale w przyszłym roku chciałbym przed spotkaniami wysypiać się w hotelu, a nie zmrużyć oko w samolocie w trakcie podróży. Kiedy człowiek jest wyspany, kiedy może zjeść regularne posiłki, a nie wrzucić coś na ruszt w biegu, zupełnie inaczej funkcjonuje. Mam nadzieję, że te zmiany przyniosą dobry skutek - kończy Klindt.
Pewnie rozsądne założenia żużlowca nie zawsze uda się spełnić, tym bardziej, kiedy ma się ambicje startu w eliminacjach do Grand Prix i SEC, a także awansować do finałów IME. Ważne, że duński zawodnik zauważył, że dużo nie oznacza wcale lepiej i czasami 10-20 meczów w sezonie mniej, może dać lepszy efekt niż forsowanie się w prawie 100 zawodach w trakcie roku.
ZOBACZ WIDEO Puchar Ligi Angielskiej: Fenomenalny Boruc nie zatrzymał Chelsea [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]