Kacper Gomólski: Za mną bolesna lekcja. W Falubazie się spalałem (wywiad)

WP SportoweFakty / Weronika Waresiak / Na zdjęciu: Kacper Gomólski
WP SportoweFakty / Weronika Waresiak / Na zdjęciu: Kacper Gomólski

Za Kacprem Gomólskim nieudany sezon w PGE Ekstralidze. Żużlowiec, który we wtorek podpisał kontrakt ze Zdunek Wybrzeżem liczy na kredyt zaufania. W tym celu wiele pozmieniał w swoim teamie i głęboko przeanalizował niepowodzenia w Falubazie.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Za panem bardzo trudne miesiące. Czy po roku w Falubazie czuje się pan tak samo dobrym zawodnikiem, jak przed sezonem?

Kacper Gomólski, zawodnik Zdunek Wybrzeża Gdańsk: Sezon 2018 był dla mnie dobrą, ale i bolesną lekcją. Mimo straconego roku czułem, że byłem w jednym z najbardziej profesjonalnych klubów na świecie, gdzie na wynik pracuje wiele osób. Ponadto mogłem doświadczyć jak buduje się markę klubu i jak wspiera zawodników. Nie odpłaciłem się wynikami, ale cieszę się, że w dwóch domowych meczach w których jechałem, udało się wygrać, a moje punkty pomogły też przy zwycięstwie z Betard Spartą Wrocław. Kontrakt w Zielonej Górze wytknął też wiele błędów i traktuję to jako dobrą lekcję życia, która wierzę, że zaprocentuje. Za kolegów z Falubazu, jak i cały sztab, który pracuje w klubie trzymam mocno kciuki, bo poznałem tam wielu wspaniałych ludzi, którym życzę sukcesu, bo na to zasługują.

Do jakich doszedł pan wniosków, by już nigdy nie "odbić się" od PGE Ekstraligi?

Muszę pozmieniać wiele rzeczy wokół siebie. Przede wszystkim muszę zacząć od przygotowań sprzętu w zimie, żeby być bardziej zabezpieczonym na ewentualne kryzysy. Postawiłem też zmienić osoby, które odpowiadają za przygotowanie sprzętu, ponieważ w pewnym momencie sezonu doświadczyłem na własnej skórze, ile mogą wnieść ludzie, którzy pracowali z czołówką światową. W dzisiejszym speedwayu o wynikach decydują detale i ważne jest, by być na bieżąco z nowinkami, panującymi trendami. Czy to zaowocuje? Mocno w to wierzę.

ZOBACZ WIDEO Kołodziej o Unii Tarnów: "Musiałem odejść. Gdybym został, to musiałbym zakończyć karierę"

Z czego przede wszystkim wynikała słabsza postawa w zielonogórskim klubie?

Straciłem miejsce w składzie Falubazu już po drugiej kolejce. W tamtym momencie byłem zadowolony tylko z jednego silnika, do którego nie miałem żadnej innej alternatywy. Zaczęło się wysyłanie, wprowadzanie zmian. Ja skoncentrowałem się na zawodach, które były przede mną, ponieważ chciałem jeździć i byłem głodny jazdy.

Później nastąpiło drobne przełamanie.

To prawda, dobrze mi poszło w Memoriale Alfreda Smoczyka, gdzie byłem najlepszym z zawodników Falubazu, do tego wygrałem turniej w Teterow, a w duńskiej lidze zrobiłem 13 punktów. W tym momencie lekki dołek złapał Jacob i pewnie klub miał dylemat na kogo postawić. Adam Skórnicki oznajmił mi, że pojadę w Gorzowie i u siebie z Betardem Spartą. W Gorzowie poszło fatalnie, ale do meczu z wrocławianami zrobiłem pewne zmiany i było już dobrze, klub również był zadowolony z mojego wyniku w tym meczu. Źle nie było też w Toruniu i gdyby nie błędna komunikacją z kolegą z pary, swoje bym zrobił. Niestety po tym meczu, gdy wpadłem już w rytm, zabrakło jazdy. W dalszym ciągu nie miałem jazdy w Szwecji, a wypożyczenie mogłem zrealizować dopiero we wrześniu.

Czy w takiej sytuacji dało się jeszcze walczyć o to, by sezonu nie trzeba było spisywać na straty?

Próbowałem i zaczęło szukanie się jazdy, a najlepsze silniki odstawiłem na zbliżający się mecz w Zielonej Górze z Fogo Unią Leszno. Wtedy to przytrafił się ten fatalny turniej w Rzeszowie, gdzie testowałem jeden z silników i zanotowałem wówczas dwa defekty. W klubie zaczęła się więc nerwówka, ponieważ oczekiwano ode mnie podobnego meczu jak z Betardem Spartą, a ja sam na treningu zacząłem już nerwowe poszukiwania, bo nie chciałem zawieść. To mnie sparaliżowało i wtedy do składu wrócił Jacob. Później było już ciężko wrócić do składu, ale przed barażami, gdy przyjechałem już na decydujący trening przed meczem z ROW-em Rybnik wraz z nowym mechanikiem, który będzie ze mną współpracował również w Zdunek Wybrzeżu i z pomocą pana Sławka Dudka, udało mi się wprowadzić trochę spokoju. Ten trening uważam za swój najlepszy w Zielonej Górze i jest on dla mnie takim światłem, że pewne zmiany, na które postawiłem mają sens i wierzę, że zaprocentują.

Czy właśnie zaufanie jest dla pana czymś, na czym łatwiej jest zbudować formę?

Jest bardzo ważne. Uważam, że tego aspektu trochę w tym sezonie zabrakło. W Gdańsku jest grono wielu osób, które mnie wspiera i dopinguje, a do tego ufa. Mam tutaj swoich sponsorów, menadżera ze swoją rodziną, mechaników, a także kibiców, którzy przez cały sezon 2018 pisali do mnie z życzeniami i wiadomościami, że czekają na mnie w Gdańsku. Zresztą było mi bardzo miło, gdy po memoriale Henryka Żyto, w którym poszło mi średnio, wiele osób przyszło do mnie, poklepało po plecach i dodało otuchy. To zaufanie pomaga zawodnikowi, bo w tym roku przy tej częstotliwości jazdy, ciężko jest uwierzyć w swoje możliwości. Później już każdy turniej jest taką walką o pokazanie jak najwyższej formy, a ja się przez to spalałem.

Czy da się przez zimę zapomnieć o tym co było w 2018 roku i z czystą głową wejść w nowy sezon?

Sezon 2018 był lekcją, która pokazała mi wiele błędów. Zauważyłem je, szybko wyciągnąłem wnioski i chciałem, by już się zakończył. Nastawiam się już tylko na sezon 2019. Dlatego właśnie zmieniłem swoje otoczenie, bazę, buduję już także sprzęt na nowy rok, by nie popełnić tych samych błędów. Dlatego dziękuję wszystkim tym którzy chcą mi pomóc w odbudowaniu się. Buduję grono sponsorów, a jest to miłe, jak wiele osób chce wesprzeć mnie w przygotowaniach. Ja chciałbym w przyszłym roku cieszyć się jazdą i odpłacić wszystkim tym, którzy mnie wspierają i mnie dopingują.

Nie jest pan jedynym, który będzie jeździł w gdańskim klubie po słabszym sezonie. Czy dla jest Wybrzeża posiadanie w składzie trzech zawodników, którzy muszą się odbudować po średnim roku w PGE Ekstralidze to plus?

Wiele osób w nas nie wierzy, ale zarówno ja, jak i Jacob Thorssell, Krystian Pieszczek czy nawet Adrian Cyfer, mamy wiele do udowodnienia. Wszyscy możemy odpalić, a wtedy możemy być naprawdę silną drużyną, ale przede wszystkim jesteśmy wszyscy w podobnym wieku i możemy się dogadać między sobą. Każdy też będzie siebie wspierał, bo po sezonie 2018 każdemu z nas zależy na tym, by obok siebie mieć ludzi, którzy nam pomogą. Dlatego ja będę dla tych chłopaków i wierzę, że oni dla mnie. Wszyscy potrzebujemy tego, by być jednością w parku maszyn i poza nim.

Komentarze (28)
avatar
wiechoo
7.11.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Dasz rade powodzenia 
avatar
Nyctereutes
7.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Gomóła jest jak nasza reprezentacja hokeja sprzed lat - za słaby na Ekstra, ale w Nice to lider z krwi i kości. Może niech idzie tą samą drogą co Michelsen? Pojeździć 2-3 lata w Nice, Szwecji o Czytaj całość
avatar
Weslake1981
7.11.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Szkoda, że nie wrócił do Gniezna. Byłaby swojska drużyna. Gomólski, Fajfer, Jabłoński, do tego Pavlić. Fajny skład byłby. 
avatar
mario75
7.11.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Kacper 2019 w Gdańsku i wracaj do domu. My kibice czekamy na Ciebie. 
avatar
zawodowiec
7.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bzdury.. Kacper jest za slaby na PGE i tyle w temacie. On powinien jezdzic w 1 lidze i cieszyc sie tam jazda do konca kariery, a nie meczyc w PGE i wypocic moze z 4-5 pkt na mecz.