Jan Konikiewicz: Widzieliśmy niedowierzanie w powodzenie SEC w Chorzowie (wywiad)

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: One Sport w komplecie. Od lewej Jan Konikiewicz i Karol Lejman
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: One Sport w komplecie. Od lewej Jan Konikiewicz i Karol Lejman

- Nie mamy postawy roszczeniowej w żużlu. Cieszymy się z tego, co udało się osiągnąć i podążamy własną drogą. W sumie nawet nie dziwię się tym, którzy nie dowierzali w powodzenie projektu SEC na Śląskim - mówi Jan Konikiewicz z One Sport.

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Finałowa runda SEC w Chorzowie to najważniejsze zawody w historii firmy One Sport?

Jan Konikiewicz: Zdecydowanie tak. Przecież tutaj nie było toru żużlowego. SEC w Chorzowie było dla nas zupełnie inną skalą żużlowego eventu. Wielkie przedsięwzięcie, w którego powodzenie mało kto wierzył, kiedy zaczęliśmy o nim głośno mówić. Jeszcze więcej było głosów krytyki później. Nie chodzi o to, że ktoś był przeciwko tej idei. Widzieliśmy jednak to niedowierzanie. W sumie to nawet nie dziwię się ludziom, którzy nie byli przekonani w powodzenie tego projektu.

[b]

A sami byliście pewni, że to wypali?[/b]

Gdybyśmy nie byli, to byśmy tego nie robili. Wszystko co staramy się wymyślić jest oryginalne, a nie kopiowane. Staramy się stworzyć nową jakość. Mamy swoją wizję rozwoju speedwaya. Udowadniamy to od kilku lat. Mamy swoje wzloty i upadki. Żużel jest taką dyscypliną sportu, w której pojawia się wiele przypadków losowych. Są kontuzje, zaskakujące końce kariery zawodników, sprawy pogodowe itd. Trzeba się w tym obszarze umiejętnie poruszać. Nie jest to łatwe. Daje to szanse powodzenia, kiedy ma się tę wiarę i determinację.

Ilu kibiców obejrzało finał SEC w Chorzowie?

Dysponujemy dokładnymi danymi. Zawody w Chorzowie obejrzało 31 626 kibiców. Jeśli dojdziemy do porozumienia ze Stadionem Śląskim, odnośnie kolejnych zawodów, to za rok będziemy wiedzieć, co poprawić, żeby było jeszcze lepiej i więcej kibiców. Myślę, że 31 tysięcy to nie jest zły wynik jakby nie było na stadionie, na którym nie ma klubu żużlowego.

Inaczej promuje się imprezę we współpracy z klubem żużlowym?

Oczywiście. To jest zupełnie inny marketing niż w miejscu, gdzie funkcjonuje na co dzień klub żużlowy. Zagłębie żużlowe na Śląsku jest co prawda bardzo duże, ale we współpracy z klubami łatwiej promuje się daną imprezę. Możemy wówczas podziałać choćby kanałami klubowymi, których tutaj nie było. Mimo wszystko, widzieliśmy na trybunach mnóstwo różnych flag. Świadczy to o tym, że event miał ogólnokrajowy i międzynarodowy wymiar. To nas cieszy. Oznacza to, że nasze założenia były dobre. Podołaliśmy wyzwaniu.

Jesteście zadowoleni z frekwencji, o której pan wspomniał? Czy liczyliście na nieco więcej kibiców?

Jesteśmy zadowoleni. Powie ktoś, że było trochę wolnych miejsc. Największym sukcesem organizatora są zawsze wypełnione trybuny. Owszem, ale przyciągnięcie na stadion ponad 31 tysięcy kibiców przy tak napiętym terminarzu imprez żużlowych w Polsce, jest sukcesem. Mamy przecież finały play-off i kibice żyją tymi wydarzeniami. My od podstaw budowaliśmy markę mistrzostw Europy. Nie było to łatwe zadanie. Wracając jeszcze do pytania, wypełniliśmy wszystkie swoje założenia, które stawialiśmy sobie przed finałem SEC.

Jaka była minimalna frekwencja, by to przedsięwzięcia się powiodło?

Nie ukrywaliśmy, że by ten event miał rację bytu, potrzebowaliśmy 15 tysięcy widzów na trybunach. To się udało zrealizować bardzo szybko. W zasadzie zaraz po starcie sprzedaży. Później były prowadzone różne działania marketingowe. Jedne bardziej udane, drugie mniej. Podkreślę raz jeszcze. Jesteśmy zadowoleni. My nie mamy jakiejś roszczeniowej pozycji w speedwayu. Robimy to, co czujemy i którędy chcemy podążać w tym sporcie. Jeśli to się sprawdziło, chcemy rozwijać to jeszcze dalej.

Ile jest prawdy w tym, że finał SEC w Chorzowie był dla firmy One Sport przetarciem przed ewentualną organizacją w przyszłości zawodów Grand Prix?

To jest zupełnie inna historia. Myślę, że przyzwyczailiśmy przez lata kibiców, że nie rozgrywamy rzeczy na łamach mediów, nie rzucamy obietnic bez pokrycia i tez, które są dyskutowane w mediach. Staramy się działać po cichu. Negocjacje lubią spokój i ciszę. Robimy to, co uważamy za słuszne. Krzywa, którą podążamy pokazuje wzrost. Nawet, kiedy zeszły sezon był gorszy, bo faktycznie taki był dla nas. Wynikało to z wielu przyczyn, o których kibice czy dziennikarze nie mają pojęcia. Już w zeszłym roku myśleliśmy o organizacji zawodów na Stadionie Śląskim.

Rok przygotowań, by finał SEC odbył się w Chorzowie?

Nawet więcej. Zanim ogłosiliśmy to na konferencji prasowej, musieliśmy sami wiedzieć, że jesteśmy na to gotowi. Gdyby to wszystko policzyć, to przy samych zawodach pracowało około 200 osób. No może w tej euforii po zawodach trochę przesadziłem, ale nie jestem w stanie zliczyć dokładnie. Tak naprawdę to jest gigantyczna praca i za to chciałem podziękować wszystkim naszym współpracownikom. To nie są jakieś czcze słowa. Bez ich zaangażowania i pasji, gdyby nie poświęcili się tej idei, gdyby nie zarywali nocy, nie byłoby tego przedsięwzięcia. Niektóre osoby rezygnowały ze swojej pracy, żeby tu być i pomagać. To nie jest tak, że my za coś zapłaciliśmy i to jest. To jest wielka idea, która została stworzona w naszych głowach. Wymyśliliśmy, jak to zorganizować. To się dokonało i jesteśmy naprawdę bardzo szczęśliwi.

ZOBACZ WIDEO Start wyścigu żużlowego. Leszek Demski wyjaśnia, kiedy bieg powinien być przerwany

Źródło artykułu: