Gorzowianie do rewanżowego meczu półfinałowego z forBET Włókniarzem przystępowali z zaliczką ośmiu punktów, jaką wywalczyli pod Jasną Górą. U siebie tylko potwierdzili wysoką formę i bezlitośnie wykorzystali słabości rywali, którzy musieli radzić sobie bez Mateja Zagara, a z urazem występował Fredrik Lindgren. - Fajnie, że utrzymaliśmy wynik z pierwszego meczu i wygraliśmy wystarczającą liczbą punktów, żeby wejść do finału. Na pewno cięższe spotkanie przed nami. Początek był niepokojący z powodu remisów. Potem poszło już po naszej myśli i wynik wyglądał zdecydowanie lepiej. Będziemy jechać dalej - stwierdził Bartosz Zmarzlik.
Zawodnik Cash Broker Stali Gorzów zdobył dwanaście punktów w czterech startach. Zdążył już jednak przyzwyczaić kibiców do tego, że nie wpada w samozachwyt. Tak też było i tym razem. - To był taki dzień, że coś tam mi w miarę pasowało, ale szału nie było. Co bieg wprowadzaliśmy korekty, a że byłem u siebie na torze, to wiedziałem mniej więcej, w którą stronę to działało i funkcjonowało. Przyszły tydzień zaczynamy wszystko od zera, stajemy pod taśmą i wszyscy chcemy walczyć o trzy punkty - mówił 23-latek.
Hurraoptymizmu może i nie było, ale lider gorzowskiego zespołu postanowił oddać swój ostatni wyścig, by również koledzy lepiej się dopasowali. W 15. gonitwie wystąpił Rafał Karczmarz. - Wyszedłem z inicjatywą, ale to wspólnie z trenerem podjęliśmy decyzję dla dobra Rafała, żeby pojechał i też miał szansę coś sprawdzić. Dla niego każdy bieg jest na wagę złota. Sam wiem, kiedy byłem juniorem, jak oczekiwałem na czwarty czy piąty bieg, żeby móc pojechać kolejny wyścig w Ekstralidze, by poszło to ku dobremu - przypomniał młody żużlowiec, obecnie wicelider cyklu Grand Prix.
Ten tydzień był dla gorzowianina zdecydowanie spokojniejszy, bowiem nie miał zaplanowanych żadnych startów przed finałem PGE Ekstraligi, w którym Stal zmierzy się z Fogo Unią Leszno. Nie spoczął jednak na laurach. - Odpocząłem w sposób aktywny: rower, bieganie, siłownia. Z trenerem ustaliliśmy wspólnie, kiedy odbędą się treningi na torze. Nudy nie ma. Przygotowujemy się do kolejnego, normalnego meczu, aczkolwiek mamy w głowie, że to jest finał i żartów nie ma - przyznał gorzowianin, który z kolegami trenował w czwartek na Stadionie im. Edwarda Jancarza i w planie są również piątkowe jazdy testowe.
Pierwsze starcie finałowe już w najbliższą niedzielę w Gorzowie. - Unia jest faworytem, ma dobre nazwiska. My się nie będziemy poddawać, będziemy walczyć. Czy lepiej będzie nam się jeździło z pozycji kopciuszka? Zobaczymy w niedzielę. Dotarliśmy do finału, a w nim walczy się o wszystko. Jedziemy o jak najlepszy wynik. Wygra ten, kto jest dobrze dysponowany w danym dniu, nawet w danej minucie, bo wiele czynników się składa na to, żeby nie wygrać tylko startu, ale też dobrze pojechać i to nie jeden, a wszystkie swoje wyścigi - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski, nSport+: Trochę żałuję, że w piątce nominowanych nie ma Gruchalskiego