Zenon, Krzysztof i Robert Kasprzakowie
Zenona Kasprzaka (ur. 10.05.1962) kojarzy każdy polski kibic czarnego sportu, który interesuje się czymś więcej niż tylko wynikami swojej drużyny. "Kasper" senior to legenda leszczyńskiej Unii, z którą udało mu się wywalczyć aż osiem medali Drużynowych Mistrzostw Polski. Indywidualnie było już nieco gorzej, ale pan Zenon za swoich najlepszych lat zawsze był w czołówce polskich żużlowców (IMP 1990). 47-letni dziś Kasprzak imponował świetnym wyjściem spod taśmy, a większość sezonów w barwach leszczyńskich Byków kończył ze średnią biegopunktową powyżej 2,00. Zachwyceni wojażami ojca (do dziś jest on dla nich największym sportowym idolem) Krzysztof (ur. 18.07.1984) oraz Robert (ur. 08.04.1987) także postanowili zostać żużlowcami. Tata wziął na siebie przygotowania sprzętowe (zajmuje się nimi do teraz), a synowie mieli się skupiać wyłącznie na jeździe. Przebić "na salony" speedwaya udało się tylko Krzysztofowi, który w sezonie 2005 został Indywidualnym Mistrzem Świata Juniorów, w 2007 roku wywalczył Drużynowe Mistrzostwo Polski oraz Drużynowy Puchar Świata, a w sezonie 2008 był stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix. Co ciekawe, obaj synowie kontynuują dzieło zapoczątkowane przez ojca, będąc dobrymi startowcami oraz ścigając się z Bykiem na plastronie. Marzeniem Zenona Kasprzaka jest to, żeby "Krisowi" i udało się kiedyś sięgnąć po tytuł Indywidualnego Mistrza Świata, czyli po trofeum, do którego on sam nigdy nie zbliżył się w swojej karierze. W minionym sezonie "KK" nie błyszczał w elicie, ale pan Zenon nie traci nadziei, że kiedyś będzie lepiej: - Przykre są komentarze kibiców i niektórych dziennikarzy, którzy piszą, że Krzysiek powinien dać sobie spokój z Grand Prix. Mam nadzieję, że kiedyś wycofają te słowa - powiedział Kasprzak senior w zeszłorocznej rozmowie z naszym portalem. Byłoby pięknie, a łezka zakręciłaby się w niejednym oku.
Stanisław i Adrian Miedzińscy
Stanisław Miedziński (ur. 18.03.1962) to rówieśnik Zenona Kasprzaka, jednak nie odniósł on tylu sukcesów co "matador" z Leszna. "Miedziak" senior żużlowe szlify zdobywał w Łodzi, a po upadku tamtejszego ośrodka przeniósł się do Torunia, gdzie w 1986 roku sięgnął wraz z Apatorem po Drużynowe Mistrzostwo Polski. Pan Stanisław indywidualnie nigdy nie był pierwszoplanową postacią, ale faktem jest, że jego kariera skończyła się w chwili, w której zaczęła zmierzać w naprawdę dobrym kierunku. 6 lipca 1989 roku w finale Mistrzostw Polski Par Klubowych 27-letni wówczas żużlowiec upadł na tor i doznał skomplikowanego złamania nogi. Po tym wypadku Miedziński senior nie pojechał już w żadnym meczu, ale objął posadę szkoleniowca ekipy z Grodu Kopernika i wywalczył z nią złoto DMP w sezonie... 1990! Adrian (ur. 20.08.1985) raczej nie pamięta momentów z zawodniczej kariery ojca, jednak po zawieszeniu skóry na kołku pan Stanisław był na tyle blisko szlaki, że "Miedziak" junior już w dzieciństwie wiedział, co będzie robił w życiu. Adrian dzięki radom taty, pracowitości oraz talentowi zadebiutował na torze we wrześniu 2001 roku i bardzo szybko stał się podstawowym młodzieżowcem toruńskiej drużyny, z którą w sezonie 2003 zdobył srebrny medal DMP. Przejście na pozycję seniorską nie sprawiło młodemu jeźdźcowi większych problemów i w latach 2007 (srebro) oraz 2008 (złoto) świętował on ze swoim zespołem kolejne krążki DMP. W rodzinie Miedzińskich jest inaczej niż w teamie Kasprzaków. Pan Stanisław w pewnym momencie postanowił przeciąć "pępowinę" i obecnie tylko przypatruje się poczynaniom swojego syna. Wciąż jednak martwi się o niego, gdy ten ściga się na torze. Co ważne, Adrian cały czas się rozwija. 23-latek w chwili obecnej ma najwyższą średnią biegopunktową w ekipie z Grodu Kopernika, a w zeszłym sezonie był bardzo blisko awansu do cyklu Grand Prix. Sportowymi idolami "Miedziaka" juniora są Tony Rickardsson oraz Jason Crump, ale pierwszym celem w karierze młodego żużlowca jest dorównanie własnemu ojcu, co może nastąpić już wkrótce.
Henrik i Simon Gustafssonowie
Henrika Gustafssona (ur. 17.08.1970) uwielbiają kibice na całym świecie. Popularny "Henka" wciąż bawi fanów żużla swoją jazdą, a przez siedem sezonów rywalizował w cyklu Grand Prix o Indywidualne Mistrzostwo Świata. Szwed w młodości był jednym z najbardziej utalentowanych jeźdźców globu, jednak jego niesportowy tryb życia doprowadził do tego, że zawsze był w czołówce, ale nigdy na szczycie. Charakter Gustafssona seniora wiele wnosił natomiast do każdej drużyny, w barwach której Szwed startował, i lista jego zespołowych osiągnięć jest naprawdę imponująca (m.in. DMŚ 1994 i 2000). "Henka" pierwszego swojego potomka doczekał się na tyle szybko, że już od kilku sezonów wspólnie z nim ściga się na żużlowych torach. Simona (ur. 26.05.1990) od dziecka ciągnęło do motocykli, więc Henrik nie miał wyjścia i odkrył przed nim tajniki żużlowego rzemiosła. Gustafsson junior odziedziczył po ojcu talent do szlaki i w chwili obecnej jest jedną z czołowych postaci brytyjskiej Elite League, gdzie przywdziewa kevlar Eastbourne Eagles. Henrik marzy o tym, żeby synowi udało się osiągnąć to, do czego on sam miał zbyt mało determinacji. Warto wspomnieć, że obaj panowie mają okazję rywalizować ze sobą w rozgrywkach szwedzkiej Elitserien. "Henka" od początku kariery jeździł w barwach Indianerny Kumla i w tej drużynie startował później wspólnie z Simonem. Przed sezonem 2009 Gustafsson senior w wyniku pewnych zawirowań przeniósł się jednak do Rospiggarny Hallstavik i podczas spotkań w Kraju Trzech Koron nie może być już tak blisko syna. W lidze polskiej "Henka" podbił natomiast serca fanów Polonii Bydgoszcz, dla której zdobywał punkty w latach 1995-2001. Przygoda Simona z naszym krajem dopiero się rozpoczęła i ten niespełna 19-letni jeździec bronił jak dotychczas barw drugoligowych klubów z Rawicza (2007) oraz Łodzi (2009). Co ciekawe, w sezonie 2009 kontrakt z Orłem podpisał również Henrik. Niby tylko po to, żeby być bliżej swego potomka, ale 3 maja w meczu pomiędzy Orłem Łódź a KSM Krosno rodzinny duet pokonał w dziewiątej gonitwie spotkania parę Wików 4:2.
Piotr, Przemysław i Piotr jr. Pawliccy
Piotr Pawlicki senior (ur. 29.07.1963) niegdyś uważany był za jednego z największych "fajterów" żużlowych torów. Jeździł bardzo skutecznie i widowiskowo, jednak jego sukcesy (mi.in. DMP w latach 1986-1989) przeplatane były licznymi kontuzjami. Pan Piotr całą swoją żużlową karierę spędził w Unii Leszno, ale kariera ta była niezwykle krótka, ponieważ zakończył ją w 1992 roku uraz kręgosłupa odniesiony podczas eliminacji do finału Mistrzostw Polski Par Klubowych. Pawlicki senior wylądował wtedy na wózku inwalidzkim i dopiero po ciężkiej rehabilitacji udało mu się stanąć na nogi. - Straciłem drugi i trzeci kręg lędźwiowy, z przerwaniem rdzenia i zerwaniem nerwów. Nie dawano mi żadnych szans, że kiedyś jeszcze będę chodził. Pierwszą operację miałem w Gorzowie, drugą w Niemczech, w Hamburgu podszedł do mnie profesor i powiedział, że do końca życia będę na wózku. Potem jednak trafiłem do prof. Haftka w Konstancinie, tam miałem operację, bo jakaś blacha pękła. Po rezonansie okazało się, że jeszcze coś jest do uratowania. Uświadomił mi, że jeżeli będę ciężko pracował, to jestem w stanie stanąć na nogi. Nie mógł obiecać, ale powiedział wyraźnie: Jak się nie poddasz, to staniesz na nogi. Uwierzyłem w to, bo jak patrzyłem na wózek to mi się niedobrze robiło. Musiałem na nim jeździć, bo nie było innego wyjścia. Ciężką pracą doszedłem do tego, że jeżdżę samochodem, uprawiam pole, jeżdżę ciągnikami i poruszam się o kulach- nieraz i dłuższe odcinki. Bez kul nie mogę, ale nie jestem uwięziony w wózku - mówił były żużlowiec leszczyńskich Byków w rozmowie z naszym portalem. Pan Piotr jest szczęśliwym ojcem Przemysława (ur. 05.09.1991) oraz Piotra juniora (ur. 30.11.1994), którzy także są żużlowcami. Chłopcy nie mogą pamiętać wojaży ojca, a on sam był daleki od zaszczepiania w nich miłości do speedwaya. Synowie Piotra początkowo interesowali się bardziej jazdą konną i dopiero później zaczęło ich ciągnąć w kierunku żużla. I stało się - Piotra seniora kariery synów zaabsorbowały na tyle, że stały się one praktycznie całym jego życiem (treningi, przygotowanie silników). Jak na razie licencję żużlową uzyskał jedynie Przemysław, który jest w tej chwili jednym z najbardziej utalentowanych polskich młodzieżowców. Piotr jr. do egzaminu przystąpi już wkrótce i wedle zapewnień ojca również będzie z niego wiele pociechy. Obaj chłopcy żużlowe szlify zbierali pod okiem taty na prywatnym torze, ale swoje kariery wiążą oczywiście, podobnie jak ojciec, z ekipą leszczyńskiej Unii. Starszemu już się udało. Być może za kilka lat na żużlowych torach wzorem braci Gollobów będą rządzić bracia Pawliccy.
Jan i Karol Ząbikowie
Jan Ząbik (ur. 01.01.1946) początkowo chciał zostać kolarzem. Jego losy jednak tak się potoczyły, że zapisał się do toruńskiej szkółki żużlowej i zdał egzamin na licencję "Ż". "Zober" senior nie należał do zawodników obdarzonych szczególnym talentem, ale dzięki sumiennej pracy został liczącym się jeźdźcem, który ścigał się zawodowo aż do czterdziestki. Największe sukcesy pana Jana to srebrny medal Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski w 1969 roku oraz złoto DMP 1986 z ekipą toruńskich Aniołów. Ząbik senior to również znakomity trener młodzieży, pod którego okiem wychowało się kilka pokoleń zawodników. Żużlowego bakcyla połknął także jego syn, Karol (ur. 25.10.1986), który w 2006 roku sięgnął po tytuł Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów, a w latach 2003 i 2007 zdobywał wraz z ekipą z Grodu Kopernika srebrne medale DMP. Karol jest całkowicie innym typem żużlowca niż jego ojciec. U taty sukcesy przychodziły stopniowo i powoli, natomiast syn od razu osiągnął szczyt, co bardzo źle odbiło się na jego karierze, ponieważ w wieku 22 lat nie poradził sobie z rolą seniora w toruńskim zespole i na sezon 2009 został wypożyczony do pierwszoligowej drużyny z Ostrowa Wielkopolskiego, gdzie pomału odzyskuje dawną formę. Jan Ząbik w przedsezonowej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl był pełen wiary w swojego syna: - Jest w stanie zdobywać średnio robić 2,5 punktu na bieg. Taka średnia to nie problem. Powinien lekko ją wyrabiać. Jak na razie Karol na takim poziomie punktuje jedynie na własnym torze, ale jest nadzieja, że żużlowe tradycje w rodzinie Ząbików będą kontynuowane przynajmniej przez najbliższe kilkanaście lat.
Phil i Jason Crumpowie
Powyższe przykłady opisują jedynie historie młodych zawodników, przed którymi jeszcze daleka droga do dorównania osiągnięciom swoich ojców. Sztuka ta natomiast udała się Jasonowi Crumpowi (ur. 06.08.1975), który wywalczył w żużlu zdecydowanie więcej od Phila (ur. 09.02.1952) - również jeźdźca światowej klasy. Trudno się jednak temu dziwić, skoro Jason kontakt z maszynami bez hamulców miał od swoich najmłodszych lat, a całe jego dzieciństwo było podporządkowane karierze ojca. Doszło nawet do tego, że Australijczyk przyszedł na świat w Bristolu w Wielkiej Brytanii, gdzie ścigał się Phil. Największym sukcesem Crumpa seniora jest brąz IMŚ 1976, podczas gdy jego syn już dwukrotnie był najlepszym żużlowcem globu (2004, 2006) i jeszcze będzie miał niejedną okazję, żeby dołożyć do swojej kolekcji kolejne tytuły IMŚ. Pomimo tego Jason darzy ojca ogromnym szacunkiem i z chęcią widzi go w swojej ekipie podczas niektórych rund Indywidualnych Mistrzostw Świata.
...i inni
Podobnych żużlowych rodzin jest oczywiście zdecydowanie więcej. Wystarczy choćby wspomnieć o Sławomirze i Patryku Dudkach, Romanie i Łukaszu Jankowskich czy Johnie i Chrisie Louisach. Skąd tendencja do tego, że wielu młokosów pragnie iść w speedwayowe ślady swoich ojców? Cóż, w tym sporcie na pewno o wiele łatwiej jest wtedy, kiedy dysponuje się pewnym zapleczem. Żeby grać w piłkę nie potrzeba wielkich pieniędzy, natomiast żużel niesie za sobą spore inwestycje i sam talent nie wystarczy do notowania zadowalających wyników. Na sukces w żużlu składa się wiele czynników i niuansów, o których pojęcie mają jedynie ludzie, którzy znajdują się naprawdę blisko tego całego środowiska. Dzieci "rajderów" zazwyczaj siedzą w tym "biznesie" od "kołyski" i po prostu wykorzystują ten fakt. Pamiętać jednak należy, że niczego nie dostają za darmo, i że wielkie sukcesy osiągają przede wszystkim dzięki ciężkiej pracy.
Synowie znakomitych jeźdźców są także magnesem przyciągającym kibiców na trybuny. Nie wierzę, że którykolwiek z oddanych fanów Zenona Kasprzaka, Stanisława Miedzińskiego czy Phila Crumpa nie był ciekaw, jak na torze będą sobie radzić Krzysztof, Adrian i Jason. A fakt, że są oni liczącymi się zawodnikami dodaje tylko pikanterii całej rywalizacji.