- Zawody były bardzo interesujące. Kibice obejrzeli wiele ciekawych wyścigów. Sądzę, że udało nam się dobrze zorganizować imprezę, bo dotąd nie słyszeliśmy głosów z uwagami - powiedział nam prezes Unii Leszno Józef Dworakowski.
Choć na pierwszym stopniu podium stanął Australijczyk Jason Crump, drugie miejsce Tomasza Golloba dla fanów czarnego sportu także było wspaniałym ukoronowaniem wieczoru. Wrażeń w czasie godzin spędzonych na stadionie im. Alfreda Smoczyka bez wątpienia nie brakowało. Po tym, jak w zeszłym roku pod czujnym okiem organizatorów cyklu, przygotowano nawierzchnię, na której praktycznie nie było szans na mijanki, teraz w Lesznie tor wrócił do swej świetności. Pełna prędkość na całej długości i szerokości, klasyczne nożyce, jazda łokieć w łokieć, ataki przy kredzie, ale i przy samej bandzie. Na popularnym "Smoku" było wszystko.
Jedyny mankament stanowiły nie dość szczelnie wypełnione trybuny. Fakt ten nie uszedł uwagi organizatorów. Można zatem liczyć na to, iż odjęte zostaną działania służące temu, by w lipcu na Drużynowym Pucharze Świata stadion pękał w szwach. - Musimy się zastanowić nad tym, dlaczego nie wszystkie bilety zostały sprzedane. Dziwne jest to, że rozeszły się te na miejsca numerowane, a one należały do najdroższych. Natomiast zostało około 3 tys. na miejsca stojące i normalne. Być może to jeden z objawów kryzysu i cięższej sytuacji materialnej. Trzeba to przeanalizować zwłaszcza, że czeka nas w lipcu Drużynowy Puchar Świata - powiedział Dworakowski.
Po tak pasjonującym Grand Prix na lipiec przyjdzie żużlowej społeczności czekać z wielką niecierpliwością. DPŚ to przecież jeszcze ciekawsza impreza niż SGP. W każdym wyścigu biało-czerwony wojownik, a stawka najwyższa i wszystkie rozstrzygnięcia zapadają tego jednego wyjątkowego wieczora.