Jan Konikiewicz: Pojawią się głosy, by robić SGP na Śląskim (wywiad)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Jan Konikiewicz
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Jan Konikiewicz

Powrót żużla na Stadion Śląski będzie jednym z największych wydarzeń roku. 15 września w Chorzowie rozegrany zostanie finał SEC. - Jestem przekonany, że po tej imprezie pojawią się głosy, by organizować tam SGP - mówi Jan Konikiewicz z One Sport.

Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty: Kto będzie odpowiedzialny za budowę toru na Stadionie Śląskim?

[b]

Jan Konikiewicz, wiceprezes One Sport:[/b] To nie będzie jedna firma. To konsorcjum podwykonawców. Z eksperckim nadzorem Jacka Gajewskiego, który zjadł zęby na sporcie żużlowym. Tor został zaprojektowany na kanwie stałych obiektów żużlowych. To nie jest jak w przypadku zawodów Grand Prix, że te tory są typowo tymczasowe. Zaprojektowaliśmy go w taki sposób, jakby miał zostać w Chorzowie na stałe. Tak naprawdę demontaż tego po miesiącu będzie nieco przykry, bo marzyłoby się nam, aby ten tor był na Śląskim na stałe.

Jeśli chodzi o długość, będzie liczyć 370 m. Potrzebujemy ok. 5 tys. ton nawierzchni, sjenitu oraz glinki. Współpracujemy z klubami śląskimi ze Świętochłowic i Rybnika, jeżeli chodzi o transport i składowanie tego materiału przed i po imprezie. Aspekty techniczne, od zabezpieczenia bieżni, tartanu, murawy, przewożenia i magazynowania, po kwestie logistyczne i transportowe są sporym wyzwaniem. Jednak mnóstwo osób nad tym pracuje od pół roku. Wszelkie pomiary geodezyjne, sprawdzanie specyfikacji technicznej stadionu, wytrzymałości bieżni, to wszystko ubrane jest w odpowiednie harmonogramy. Teraz będziemy to realizować.

Żużel jest bardzo zależny od warunków atmosferycznych. Co z zabezpieczeniem toru?

Bardzo dużo folii potrzebujemy, by zabezpieczyć przede wszystkim tartan. Na to potrzeba dwóch warstw. Potrzeba odpowiedniej liczby desek i sklejki, żeby tam nic złego się nie stało. Oprócz tego, powierzchnia toru to łącznie ponad 6 tys. m2. Folii łącznie wychodzi ok. 20 tys. m2. To są ogromne składowiska. Potrzebujemy ludzi, by to przetransportować, rozłożyć, a później zwinąć. Na liście jest już ponad 120 osób, jeśli chodzi o poszczególne etapy pracy. To nie jest tak, że 2-3 osoby będą to robić, bo zajechałyby się. SEC w Chorzowie to duże przedsięwzięcie, ale jesteśmy na to gotowi. Mamy to opracowane od najmniejszych elementów. Począwszy od elektryki, świateł, taśmy, maszyny startowej, a nawet dwóch maszyn, by nie było jakichś problemów. Zabezpieczymy ten stadion tak mocno, jak tylko się da. Zabezpieczymy tor przed opadami deszczu. Dlatego też wybór nawierzchni sjenitowej, bo według opinii naszych ekspertów i z naszych obserwacji, bo często zmagaliśmy się z opadami, sjenit łatwiej doprowadzić do stanu używalności po deszczu niż granit.

Tory jednodniowe oznaczają czasem nudny żużel. Czy macie na to receptę?

Analizowaliśmy różne tory na całym świecie. Stwierdziliśmy, że on musi mieć 360-370 metrów. Nie dało się, aby był krótszy. Po konsultacjach z Perem Jonssonem uznaliśmy, by łuki różniły się od siebie. W jednym będzie szerokie wejście, a wąskie wyjście. W drugim będzie na odwrót. Jesteśmy pewni, że to pozwoli stworzyć na tyle dużo ścieżek zawodnikom, przy tak szerokim torze, że zobaczymy dużo szarż pod bandą. To nie jest mała agrafka, jak często w przypadku sztucznych obiektów, które liczą po 260 metrów i jest ciągła jazda przy krawężniku. Ta nawierzchnia, to pochylenie i te dwa różne łuki sprawią, że zobaczymy dużo ciekawych ataków.

Czy można powiedzieć, że to jest początek dłuższej przygody One Sport z torami jednodniowymi?

Ciężko powiedzieć. Trudno to nazwać przygodą, bo to gigantyczna sprawa. Ciężko powiedzieć, żebyśmy się nie spodziewali tego, ile będzie do wykonania i ile problemów do rozwiązania. Nawierzchnię kupujemy. Będziemy jej właścicielem. Zobaczymy jak to wszystko się dalej potoczy. Mamy pomysł, co z nią dalej zrobić. A czy my będziemy dalej robić sztuczne tory? Na tę chwilę nie wiem. Skupiamy się na Śląskim. Chcemy reaktywować żużel na tym obiekcie. Widzimy tu ogromny potencjał. To samo było w 2016 roku w Rybniku.

ZOBACZ WIDEO Wypadek Tomasza Golloba wstrząsnął Polską. "To najważniejszy wyścig w jego życiu"

Śląski to też wyzwanie, bo nagle nie wystarczy zapełnić 20-tys. stadionu. Trzeba sprzedać dwa razy więcej biletów.

Dokładnie to 45 tys. Początkowo myśleliśmy nawet, aby tych miejsc było trochę mniej. Dokonaliśmy analiz, wizualizacji. Sprawdzaliśmy wirtualną widoczność na tor z różnych miejsc. Doszliśmy do wniosku, że ta liczba wyłączonych sektorów jest optymalna. Bilety są od 19 zł, więc tak naprawdę są na kieszeń każdego. Potencjał tego obiektu i żużla w Polsce pokazuje, że musimy wykonać swoją robotę marketingową, zapewnić odpowiedni poziom sportowy i dodatkowe atrakcje, a wtedy uda się zapełnić ten stadion. Mamy w zanadrzu jeszcze kilka, naprawdę dużych niespodzianek. To są nasze asy w rękawie. Szczerze mówiąc, nie wierzyłem, że niektóre z nich uda się zrealizować do tego stopnia. Następne tygodnie przyniosą dużo wiadomości i odświeżą cykl SEC, bo nie jesteśmy zadowoleni z tego, co działo się w zeszłym sezonie. Dlatego tym bardziej jesteśmy zmotywowani, aby to wyglądało lepiej w tym roku.

Od kilku lat organizujecie SEC, a nie mieliśmy mistrza z Polski. Gdzie nie przełamać tej złej passy, jak nie na Śląskim? Czyżby Jarosław Hampel miał być taką największą polską nadzieją?

Jarek jest bardzo pozytywnie nastawiony do Śląskiego. Widać w nim duże zacięcie. Chce tutaj jeździć, chce zostać mistrzem Europy. Ma też dobre wspomnienia z tego obiektu. Do tego dochodzi Krzysztof Kasprzak. On pewnie chciałby wygrać tytuł w tej nowej formule. Ciągle się obraca wokół tego naszego cyklu, a jednak nie było mu dane wygrać. Nie wiem. Mamy takie pokolenie zawodników, że zarówno ci najstarsi jak Piotr Protasiewicz, bo on nie jest wyłączony z tej dyskusji, jak najmłodsi nie są bez szans. Mamy dużo Polaków, którzy mogliby stanąć na najwyższym stopniu podium. Na pewno mamy też deklaracje zawodników, którzy wypadli z SGP, że chcą pojechać w SEC. Zobaczymy jak będzie wyglądać system kwalifikacji, jacy zawodnicy finalnie się zgłoszą. Mamy już zapowiedź Emila Sajfutdinowa i Nickiego Pedersena. Nie możemy im przyznać "dzikich kart", więc muszą kwalifikować się przez Challenge. Jeśli na stadionie będzie 40 tys. kibiców, to wierzymy, że poniosą Polaków do wygranej. Jednak nam jako promotorowi nie wypada za bardzo trzymać kciuków za jedną nację. Staramy się zachować obiektywizm.

Właśnie. Jest Sajfutdinow, jest Pedersen. To potwierdzenie, że nie ma już konfliktu na linii SGP-SEC?

Nie możemy przyznawać "dzikich kart" zawodnikom z SGP. To jest jasno określone w przepisach.

Wiem, ale czy nie dochodzi już do sytuacji, gdzie zawodnik odmawia startów w SEC, tłumacząc się występami w SGP?

Zobaczymy jaki będzie oddźwięk. Najlepsi zawodnicy chcą u nas jeździć, my chcemy ich widzieć u nas, regulamin na to pozwala. Dlatego pojadą. Starty indywidualne żużlowców to ich sprawa. My nigdy nie naciskamy na kogokolwiek, by na siłę jeździł w SEC. Z tego co widzieliśmy w ostatnich latach, to mało kto się wycofywał z SEC ze względu na natłok innych obowiązków. Myślę, że te zawody na Śląskim to taki dodatkowy magnes. Powrót na Śląskim będzie tylko raz. To jest coś, co zapisze się w historii sportu żużlowego. Zrobimy wszystko, by tutaj był spektakularny sukces, bo różnie z tym bywało w historii dużych eventów w Polsce.

Mamy świadomość jak duże wydarzenie to jest. Długo o tym rozmawialiśmy. Rzuciliśmy wszystkie siły na szalę, by odnieść sukces, by to zapisało się w historii polskiego, europejskiego speedwaya. I tak będzie.

Nie unikniecie porównań do Warszawy i SGP, bo PGE Narodowy stał się wizytówką mistrzostw świata. Czy podobnie będzie ze Śląskim i cyklem SEC?

Nie zakładamy tego. Jeśli zobaczymy pełen stadion, to trudno będzie nam podjąć decyzję, że więcej tego nie robimy. Taką mamy strategię w głowach, że w stu procentach skupiamy się na tym wydarzeniu, na późniejszym meczu reprezentacji na Śląskim również. Ten wrzesień to nasza perełka. Dlatego nie wybiegamy w przyszłość, jak to miałoby wyglądać dalej. Mamy nadzieję, że będzie to na tyle duży sukces, że będziemy to kontynuować.

Jestem też przekonany, że w przypadku sukcesu, bo wszyscy nas teraz obserwują i proszę to napisać dużymi literami, że jeśli odniesiemy sukces w Chorzowie, to pojawią się pomysły, by robić SGP w Chorzowie.

To może warto pomyśleć już teraz i podpisać odpowiedni aneks w umowie na taką okoliczność.

Dokładnie. W jakiś sposób mamy to zabezpieczone. Nie powiem jak, ale dla nas istotne jest to, że tak jak One Sport i SEC powstały z niczego, powstały z pasji, tak tutaj każdy element nie jest wyłącznie komercją. Oczywiście, to jest wielki biznes, ale robimy to z pasji. By udowodnić sobie i światu parę rzeczy. Budujemy tor sami, choć nie mamy w tym doświadczenia. Ruszając z SEC też nie mieliśmy, a zdecydowaliśmy się na wyprawę do Togliatti. Stawiamy sobie takie cele, które nas napędzają, które dają nam paliwo i determinację. Nigdy nie będziemy stuprocentowymi biznesmenami. Bo za dużo w nas pasji. To jest taki nasz Olimp, że stawiamy sobie to za cel w naszej karierze. Chcemy, by 15 września ok. godz. 23 w tym blasku fajerwerków przybić sobie piątkę i powiedzieć "udało się".

One Sport zrodził się z pasji. Gdy się rodziliście, zaufał wam Tomasz Gollob. Wszyscy wiemy jaki dramat go spotkał. Czy jest jakiś pomysł, aby właśnie na Śląskim go uhonorować?

Jak najbardziej. Rozmawialiśmy pod koniec listopada z Tomaszem Gaszyńskim (menedżer Golloba - dop. aut.). Jest dokładny plan, jak to wszystko zrobić. Teraz Tomasz jest w Chinach, potrzebuje skupienia. Musi zająć się bardziej przyziemnymi rzeczami. Możemy jednak zadeklarować, że na sto procent odpowiednie wydarzenia i elementy, bo nie wiem jak to nazwać, by nie zdradzić za dużo, będą. Nie zapominamy o Tomaszu. Nie ma takiej opcji. To jest honorowy ambasador idei SEC od samego początku i bardzo dużo mu zawdzięczamy. Jest okazja, szansa, by mu się odwdzięczyć. Na pewno to zrobimy.

Źródło artykułu: