- To tylko pokazuje, jaka jest naprawdę kondycja światowego żużla - komentuje ekspert WP SportoweFakty Jacek Gajewski. - Tak złej sytuacji jeszcze nie było, bo organizatora DPŚ praktycznie zawsze znaliśmy w roku poprzedzającym imprezę -dodaje były menedżer Get Well Toruń.
Nikt w środowisku nie ma wątpliwości, że zawody powinny odbyć się w tym roku poza Polską. W ubiegłym sezonie gospodarzem było Leszno, a w 2019 roku organizatorem będzie Gorzów Wielkopolski. Organizowanie przez trzy lata finału tej samej imprezy w jednym kraju pokazałoby słabość dyscypliny.
- W kalendarzu wpisany jest termin czerwcowy, ale nie za bardzo słychać o chętnych. Nikt nawet nie potrafi odpowiedzieć, według jakiego systemu zostaną rozegrane zawody. Od czasu do czasu słychać przecież o mistrzostwach świata par. Jest duże zamieszanie, a w styczniu już dawno wszystko powinno być jasne - przekonuje Gajewski.
Niejasna sytuacja wokół DPŚ jest problemem nie tylko dla organizatorów tej imprezy. Najwięcej mogą stracić Polacy, a przede wszystkim ludzie zajmujący się Żużlową Reprezentacją Polski. - Przecież kadra ma sponsorów. Im trzeba zaproponować dobry produkt. Jak to będzie wyglądać, jeśli najważniejsza impreza w rywalizacji drużynowej nie dojdzie do skutku z powodu braku zainteresowania? Nie wiem, gdzie mógłby odbyć się tegoroczny finał, ale gdyby znowu miała być to Polska, to mamy naprawdę niepokojący sygnał, który powinien doprowadzić do zmian. Warto przecież przypomnieć, że poza DPŚ mamy jeszcze w naszym kraju trzy rundy Grand Prix. Żużel ma problem, bo przegrywa z innymi dyscyplinami. Najlepszy przykład to Australia. Melbourne może odpaść, bo jest konflikt z innymi imprezami. Żużel może nie wytrzymać rywalizacji z koncertami, a nawet wyścigami koni - tłumaczy Gajewski.
Problemy przez DPŚ mają również organizatorzy innych ważnych zawodów. Niby w kalendarzu dla imprezy został zarezerwowany termin czerwcowy, ale nikt nie wie, co z tego wyjdzie. W związku z tym trudno planować choćby mecze Żużlowej Reprezentacji Polski, który powinny być w zdecydowanej większości elementem przygotowań do finału zmagań drużynowych.
- Może trzeba zastanowić się, czy wzorem innych dyscyplin nie należy organizować takiej imprezy rzadziej. Rozgrywanie DPŚ co cztery lata może byłoby zbyt dużą rewolucją, ale coś zmienić trzeba na pewno. Warto się na tym zastanowić już teraz, bo mamy zamieszanie, które wygląda mało poważnie i źle świadczy o całej dyscyplinie - podsumowuje Gajewski.
ZOBACZ WIDEO Lekarz sugerował Gollobowi zakończenie kariery. "To był pierwszy dzwonek, powinienem był zareagować"
Z drugiej strony czy faktycznie żużel jest tak słaby, że brak imprezy to od razu strata (największa) dla Polaków Czytaj całość