- Częstochowianie szybko stali się mocną drużyną. W minionym sezonie trafili z transferami. Mieli wyczucie i szczęście, a to jest potrzebne. Teraz czeka ich trudniejszy rok, bo sami zawiesili sobie wyżej poprzeczkę. Utrzymaniem w lidze już się nikt nie zadowoli. Kierunek rozwoju całego klubu jest dobry. Włókniarz to znowu marka, ale nie wszystko wygląda jeszcze tak jak powinno - komentuje Jacek Gajewski, były menedżer Włókniarza.
Co konkretnie ma na myśli człowiek, który zdobył z Włókniarzem ostatni złoty medal DMP? - Finansowo są poukładani, aczkolwiek fundament jest ryzykowny. Klub mocno bazuje na tym, co można pozyskać z budżetu miasta. W przyszłym roku na szczeblu samorządowym mogą wydarzyć się jednak różne rzeczy. Na szczęście dla klubu będzie już wtedy po sezonie - zauważa Gajewski.
- Widzę jednak, że działacze nie siedzą bezczynnie. Próbują szukać innych źródeł finansowania. Byłem w tym roku na meczu i widać, że sponsorów przybywa. To słuszny kierunek, bo nie można aż tak polegać na samorządzie - dodaje.
Gajewski zauważa, że Włókniarz bardzo szybko stał się marką w PGE Ekstralidze. - Miniony sezon im w tym pomógł, bo zakończyli go bez długów. Z kilku ważnych ligowych ośrodków, które miały jeszcze niedawno duże problemy, podnieśli się najszybciej. Druga strona medalu jest jednak taka, że mieli po prostu łatwiej - podkreśla. - Według mnie w przypadku Włókniarza nie zostało załatwione prawidłowo, a teraz traktuje się to jak tabu. Wszyscy mówią o tym, co dobre i pozytywne, bo zaczynają być ważną siłą w PGE Ekstralidze. Pewnych rzeczy z historii nie da się jednak wymazać, a nie zostały załatwione po dżentelmeńsku - komentuje Gajewski.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob prezesem Polonii? "To musi być poważna propozycja, bo na niepoważne rzeczy nie mamy czasu"
W ten sposób były menedżer Włókniarza nawiązuje do problemów finansowych, które klub miał, kiedy rządziła nim poprzednia ekipa. Gajewski rozumie argumenty obecnych działaczy, że to nie oni doprowadzili do trudnej sytuacji. To go jednak do końca nie przekonuje, bo w ostatnich latach mieliśmy przecież prezesów, którzy spłacali długi swoich poprzedników. Daleko szukać nie trzeba. Na taki ruch zdecydował się przecież ostatnio Ireneusz Nawrocki, który przejął Stal Rzeszów.
- Wielu zawodników na przygodzie z Włókniarzem wtedy straciło. Zawsze można powiedzieć, że teraz jest nowy klub i inni ludzie. W pewnym wymiarze zawsze będą jednak kontynuatorami tego, co było wcześniej. Podejrzewam, że jak wejdziemy na ich stronę internetową i poczytamy o historii klubu to do tytułów mistrzowskich się przyznają. Nie można być spadkobiercą tylko tych dobrych rzeczy - podsumowuje Gajewski.
Były menedżer częstochowskiego klubu dobrze życzy jednak Włókniarzowi, bo do klubu ma spory sentyment. - Praca we Włókniarzu to chyba jeden z lepszych momentów w mojej całej karierze menedżerskiej. Trafiłem wtedy na prezesa, który był świetnym człowiekiem, czuł i rozumiał sport. Z Marianem Maślanką bardzo dobrze mi się współpracowało, bo nie chciał wszystkiego robić na już. Miał wizję i przeszliśmy od trudnego momentu do sukcesu. Najpierw biliśmy się o utrzymanie, a później zastanawialiśmy się, kto przyjdzie, żeby walczyć o najwyższe cele. Zawsze będzie mi blisko do tych czasów - podsumowuje.
to trzeba przypominac ... dlugi i to ze niszczac 3 osrodki zuzlowe w poslce zlikwidowali 2 lkige dla wlasnych potrzeb