Łukasz Loman: Jeśli wyjadę na tor, to tylko w szynach usztywniających kolano

Łukasz Loman 29 marca podczas turnieju indywidualnego z udziałem zawodników Kolejarza Rawicz i Lokomotivu Daugavpils, rozegranego na stadionie imienia Floriana Kapały, nabawił się poważnej kontuzji lewego kolana. Zerwał bowiem w nim więzadła i lekarze wyrokowali, że czeka go dwumiesięczna przerwa w startach.

Cała sytuacja wyglądała dość dziwnie, gdyż ten zawodnik w wyścigu piątym dojechał do mety na drugim miejscu i kiedy pozostali zawodnicy zjeżdżali z toru, Łukasz Loman udał się na murawę stadionu. Przez kilkanaście metrów prowadził motor, po czym upadł na boisko. Wówczas karetką został zawieziony do szpitala, gdzie niestety usłyszał negatywne informacje na temat stanu swego zdrowia. Jak sam przyznaje, obecnie czuje się już lepiej. - Ogólnie czuję się dobrze, moje kolano wraca do siebie, ale wciąż odczuwam jeszcze ból - przyznał.

Najbliższy ligowy mecz Niedźwiadki odjadą dopiero 3 maja, a rywalem rawickiej ekipy będzie KMŻ Redstar Lublin. Czy już w tych zawodach szansę na jazdę ma mieszkający w Lubonii zawodnik? - Chciałbym powrócić do zespołu i wystąpić w meczu z drużyną z Lublina. Na dzień dzisiejszy nie wiem jednak co z tego wyjdzie. Najpierw musiałbym odjechać jakieś treningi i zobaczyć jak się będę czuł na motocyklu - słusznie zauważa Loman.

Wychowanek leszczyńskiej Unii nie przeprowadza obecnie żadnej rehabilitacji, stara się wrócić do zdrowia dzięki innym metodom. - Stosuję głównie maści i tabletki, a także noszę szyny usztywniające kolano. Jeśli wyjadę na tor, to właśnie w takich szynach będę musiał jeździć, bo inaczej sobie tego nie wyobrażam.

Pod nieobecność Lomana jego koledzy z zespołu wystąpili w dwóch meczach, przegrywając w Pile i wygrywając minimalnie przed własną publicznością w spotkaniu z KSM-em Krosno. Jak wyniki osiągnięte przez rawiczan w tych zawodach ocenia żużlowiec żółto-zielonych? - Co do meczu w Pile, to zbyt wiele o nim powiedzieć nie mogę, bo po prostu na nim nie byłem. Rozmawiałem tylko z Marcinem Nowaczykiem i Piotrem Dziatkowiakiem. Główną przyczyną porażki był tor, z tego co mówili mi koledzy, był on zbyt twardy i gdyby mecz ten odbył się w Rawiczu, to pilanie przegraliby i to dużą ilością punktów. Co do meczu z KSM-em Krosno, to chłopacy chyba się sami pogubili, bo wynik powinien być dużo korzystniejszy dla Kolejarza. Wiadomo, dlaczego było inaczej, ale chwała im za to, że wygrali to spotkanie - zakończył 27-letni zawodnik.

Komentarze (0)