W południe BSI podała do publicznej wiadomości nazwiska czterech zawodników, którzy otrzymali stałe "dzikie karty" i będą startować w Speedway Grand Prix w sezonie 2018. Działacze zaprosili do elitarnego cyklu Grega Hancocka, Chrisa Holdera, Martina Vaculika i Nickiego Pedersena.
Nominacja tego ostatniego budzi jednak kontrowersje. Wprawdzie 40-latek ma na swoim koncie trzy tytuły mistrza świata, ale w minionym sezonie nabawił się poważnej kontuzji i długo nie startował na żużlu. Pedersen przez pewien okres myślał nawet o zakończeniu kariery. "Dzika karta" dla Pedersena sprawiła, że poza cyklem znalazł się inny z reprezentantów tego kraju - Niels Kristian Iversen.
- Inni Duńczycy mogą mówić co chcą, ale wszyscy wiedzą, że w ostatnich piętnastu latach to ja promowałem ten sport i otworzyłem pewne drzwi dla duńskiego żużla. Oni przyszli po mnie. Nie startowałem w ostatnich miesiącach, więc dostali szansę, by się pokazać. Nie wykorzystali jej. Mieli ogromne możliwości w tym roku, w poprzednim. Żaden z nich nie wyszedł jednak z cienia - odpowiada krytykom były mistrz świata.
W przyszłym roku Pedersen będzie jedynym duńskim żużlowcem w SGP. - W pewnym sensie to kiepska wiadomość, bo nawet miałem nadzieję, że pojawi się ktoś nowy, ktoś kto przejmie pałeczkę lidera - dodał.
ZOBACZ WIDEO Prezes PGE Ekstraligi chwali Włókniarza Częstochowa
Trzykrotny mistrz świata nie obawia się jednak presji związanej z dalszymi startami w cyklu. - Pewnie dziewięć na dziesięć osób powie, że spadnie spory obowiązek na moje barki, bo jestem jedynym reprezentantem Danii w SGP. Nie można mnie jednak za to winić. Muszę sobie z tym poradzić. Chcę walczyć z najlepszymi, chcę walczyć o trofea i czerpać z tego radość - stwierdził.
40-letni zawodnik nie ukrywa, że jego celem w przyszłym roku będzie powrót na podium Indywidualnych Mistrzostw Świata. - Nie mam wątpliwości, że włączę się do walki o medale. Nie interesuje mnie obecność w SGP dla samych startów. Przystępuję tam z myślą o odnoszeniu jak najlepszych wyników. O "dzikiej karcie" wiedziałem od jakiegoś czasu, ale cieszę się, że zostało to potwierdzone oficjalnie. W meczach ligowych zarabia się pieniądze, jednak to Grand Prix i mistrzostwa świata są dla mnie motywacją do dalszych startów - podsumował.