Janusz Kołodziej od młodych lat wzorował się między innymi na Tomaszu Gollobie, podziwiając między innymi jego wolę walki i umiejętności, szczególnie na trudnych do jazdy nawierzchniach. Gdy przed sezonem 2004 Unia Tarnów pochwaliła się zakontraktowaniem Golloba i Tony'ego Rickardssona, wychowanek Jaskółek był w siódmym niebie.
- Miałem to szczęście, że mogłem ścigać się z Tomkiem Gollobem w jednej drużynie. Jeszcze będąc młodym zawodnikiem w 2. lidze, miałem marzenie: "kurcze, ale byłoby fajnie, jakby w Tarnowie pojawili się tacy świetni zawodnicy jak Tony Rickardsson czy właśnie Tomasz Gollob.” Wtedy mieliśmy fajną, tarnowską ekipę. Byliśmy ja, Marcin Rempała, Robert Wardzała, Paweł Baran czy Staszek Burza. Kiedy przed sezonem 2004 rzeczywiście się to wydarzyło, wiedziałem, że cuda naprawdę się zdarzają. Oni pokazali nam wtedy, że na tarnowskim torze można jechać jeszcze szybciej - wspomina Kołodziej w rozmowie ze speedwayekstraliga.pl.
33-latek, startując u boku Golloba, starał się od niego jak najwięcej uczyć. Takiego nauczyciela mogło mu zazdrościć wielu zawodników. - To było dla mnie niesamowite przeżycie. Będąc w zespole z Tomaszem Gollobem mogłem podpatrywać, uczyć się jazdy i zachowania w parkingu. Byłem wniebowzięty, że mogłem startować w takim zespole. Zawsze pomagał całej drużynie i doradzał w każdym żużlowym aspekcie. Nigdy nie był indywidualistą w meczu ligowym. To zostawiał sobie na Grand Prix. Na mecze ligowe Tomasz zawsze był wypoczęty. Umiał to dzielić. Kiedy ja jeździłem w cyklu, tylko jeden sezon, było to dla mnie bardzo męczące i czułem się nieprzygotowany do zawodów ligowych. Tomek idealnie to balansował - dodaje Kołodziej.
ZOBACZ WIDEO Nowe pomysły na walkę z dopingiem w sporcie żużlowym