Stefan Smołka. Powroty do przeszłości: Dwa bieguny profesjonalizmu - Kacper Perła i Grzegorz Dyndała (felieton)

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Grigorij Łaguta
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Grigorij Łaguta

Starszy z braci Łagutów ostro namieszał w polskiej żużlowej ekstraklasie AD 2017. Podano mu coś, gdy był nieprzytomny - jak twierdzi... Wziął coś przypadkiem, czego nie wolno mu było brać? To zwyczajowe bajki dla naiwnych.

Powroty do przeszłości to cykl felietonów Stefana Smołki.

***

Wprost naćpał się waćpan przed meczem? Nie wiemy. Pewne jest tylko, że delikwent wpadł i... musi odpokutować. Niestety nie tylko on sam. Grigorij Grigorjewicz został przyłapany na niedozwolonym dopingu bynajmniej nie podczas dowolnych rozgrywek w Rosji (a przyłapano tam kogokolwiek?), mistrzostw Łotwy, Kamczatki czy Władywostoku, ale po meczu ligowym w polskiej Ekstralidze. To czyni różnicę. Przyłapano zawodnika po meczu, dodajmy, bardzo ważnym, decydującym w dużym stopniu o kolejności dolnej części tabeli najlepszej jakościowo (i finansowo) ligi w świecie, polskiej żużlowej Ekstraligi, gdy potykały się teamy Rybnika i Częstochowy.

- Jak sie Grisza pierońszczok rozfechtuje, to furgo jak za downych lot nojwiynksze asiory: Maje, Tkocze, Woryna i Wyglenda - takie było słychać głosy na trybunach rybnickiego stadionu. Grigorij Łaguta poprzez swoją waleczną postawę w sezonie 2016 stał się liderem klubu ROW, jego znakiem firmowym, wybrano go kapitanem drużyny. Obdarzono go bezgranicznym zaufaniem ze strony szefostwa klubu. Zaufali mu kibice, zaufali koledzy żużlowcy. Na nim budowano nową markę ROW. Dla Łaguty przychodziło się na prezentację przed sezonem, a potem na stadion. Łaguta walczył, robił widowisko, dawał gwarancję, nie tyle wyniku - różnie bywa - ale walki na tzw. maksa, od początku do końca. Łaguta robił show. Może za bardzo chciał? Przegrał a z nim przegrało całe środowisko.

Tymczasem w tym samym klubie z pozycji juniora w górę piął się Kacper Woryna - dziecko Rybek, wychowanek Antka Skupienia. Kacper od początku walczył, nieraz przegrywał, bardzo często bulił, czyli przewracał się - po śląsku. Łykał gorzką ślinę, nieraz zmieszaną z krwią, potem i łzami. Pomny równie bolesnych doświadczeń nieżyjącego już niestety dziadka Antoniego Woryny, pod czujnym okiem ojca Mirosława, nigdy się nie poddawał. Ambitny do bólu Kacper przed sezonem 2017 mocno spuścił z wagi, katując się zimą, poprawił siłę mięśni rąk, wyraźnie poprawił sylwetkę na torze, co jest warunkiem osiągania wyższych prędkości, nawet po słabszym starcie. Ale to dopiero początek jego drogi. Musi mieć w sobie pokorę.

ZOBACZ WIDEO Budowa motocykla żużlowego

Kacper Woryna może być wpisany w historyczny panteon gwiazd rybnickiego żużla, jeśli tylko sukcesy juniorskie przekuje w twarde realia wieku seniorskiego. 31 sierpnia rybniczanin spod Zamysłowa przekroczył próg dorosłości. Od następnego sezonu 2018 młodzian staje się żużlowcem z krwi i kości. Niech mu Bóg błogosławi, przed nieszczęściami chroni i pozwoli realizować marzenia m.in. śp. dziadka o podium indywidualnych mistrzostw świata, które Antoni Woryna zaliczył wszak dwa razy, w 1966 i 1970 roku. Kacper Woryna ma potencjał, by przebić sławnego przodka. Ale nic na siłę...

Co do Łaguty, po ludzku żal człowieka. Każdy ma prawo do chwili zagubienia. Mówimy jednak o sportowcu profesjonaliście, w grze są niemałe pieniądze, margines na błąd jest wtedy cieniutki. Właściwie nie warto nad tym strzępić piór. Już w XVII wieku tę sytuację swoim zmysłem wieszcza genialnie opisał Jean Baptiste Poquelin, francuski komediopisarz, zwany popularnie Molierem: "Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało". Łaguta upadł, ale jeszcze swojego sportowego życia nie przegrał. Gdy tylko stanie w prawdzie z samym sobą, to wygra. Tego mu życzę.

Ekstraliga Żużlowa S.A. ma swoją markę, więc nie może się dać wodzić za nos - komukolwiek. Mówi się eufemistycznie, że ktoś musi "mieć jaja" i zrobić odważny ruch. Duże jaja znosi struś i co? - chowa głowę w piasek. Zawinił Łaguta - ma prawo się bronić - ale zarząd Ekstraligi Żużlowej S.A. nie powinien swojej decyzji odwlekać w czasie. Gdyby Łagutę potem uniewinniono, co wydaje się mało prawdopodobne, to wtedy dopiero należałoby pomyśleć jak przywrócić poszkodowanemu klubowi sprawiedliwość.

Taka stanowcza decyzja EŻ S.A. oznacza oczywiście automatyczny spadek klubu rybnickiego do niższej ligi, bo bez punktów Rosjanina ma ich w tabeli najmniej, choć tak niewiele zabrakło, żeby było inaczej (niespotykane sprzysiężenie nieszczęść). Tak to zawsze działało w świecie sportu dotkniętym dopingiem. Jestem pewien, że wciąż powinno tak być, jeśli chcemy w miarę transparentnych reguł gry.

ROW ewidentnie nie był najsłabszym klubem mijających rozgrywek. Trzymany mocną ręką i wspierany przez wszystkich żużlowy ROW bez wątpienia się podniesie ku wyżynom. Ale nie może pozbywać się wychowanków, lecz na nich chuchać i dmuchać. Tak, jak to miało miejsce w roku 1955, kiedy to niesłusznie zdegradowany Górnik Rybnik awansował i w rozpędzie po trzykroć sięgnął po swoje pierwsze złote szarfy drużynowych mistrzostw Polski - lat 1956-1958.

Stefan Smołka

Przeczytaj więcej tekstów Stefana Smołki ->

Źródło artykułu: