Na pełnym gazie to cykl felietonów Jana Krzystyniaka, byłego żużlowca, trenera, ale i też cenionego eksperta.
***
Po poprzednim, kompletnie nieudanym sezonie, Fogo Unia Leszno zatrudniła szereg nowych specjalistów. Przyszedł menedżer Piotr Baron, a w klubie pojawił się też inny toromistrz. Celem było nie tylko ułożenie na nowo tej drużyny, ale i zajęcie się torem, który w ostatnich latach sprawiał leszczynianom takie problemy. Wygląda jednak na to, że nic się nie zmieniło. Zawodnicy Unii znów mają co mecz inną nawierzchnię i często nie potrafią się na niej odnaleźć. Przegrane spotkanie ze Cash Broker Stalą Gorzów było tego dobitnym przykładem.
Wystarczy spojrzeć na czasy, jakie notowali zawodnicy podczas niedzielnego meczu. Większość biegów trwała co najmniej sześćdziesiąt dwie sekundy, podczas gdy na tym torze da się pokonywać okrążenia w pięćdziesiąt dziewięć sekund. Pamiętam, że przed trzydziestoma laty byłem na zawodach młodzieżowych, gdzie startowali początkujący żużlowcy. Ci adepci osiągali takie same czasy jak podczas wczorajszego meczu. By zobrazować czytelnikom, jak bardzo zmienił się tor, wystarczy wspomnieć, że siedem dni wcześniej, na zawodach z Get Well Toruń, praktycznie wszystkie biegi kończono dwie sekundy wcześniej.
Nie rozumiem Piotra Barona. Od dawna mówi się przecież o tym, że leszczyńska drużyna wygrywa i dobrze się czuje, gdy ma do dyspozycji szybki tor. Na takim, jaki przygotowano jej na Stal Gorzów się pogubiła i boleśnie przegrała. Czy wpływ na to mogły mieć działania komisarza toru? Nie chce mi się wierzyć. Jeśli gospodarze chcieli spróbować czegoś nowego z nawierzchnią, to się na tym po prostu przejechali. Od dawna powtarzam, że gdy w Lesznie są czasy w okolicach 62-63 sekund, Unia wygrywać nie będzie.
ZOBACZ WIDEO PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi 2017 (WIDEO)
Ktoś pewnie powie, że mając tak mocny skład, drużyna Barona powinna radzić sobie na każdym torze. Widzimy jednak, że tak nie jest i nawet najlepsi żużlowcy potrzebują handicapu w postaci odpowiednio przygotowanej nawierzchni. Rolą menedżera jest to, by te potrzeby swojej drużyny odpowiednio odczytywał. Jeżeli Baron tego nie zrobi i w czasie play-offów przygotuje podobny tor jak w niedzielę, zakończy się to wielką klapą.
Trudno mi przewidzieć, jak zakończy się ten sezon dla leszczynian. To drużyna, która odjechała w tym roku kilka wielkich meczów i zanotowała parę wstydliwych wpadek. Przystępując do play-offów, raczej mało kto będzie stawiać Unię w roli faworyta. Zwłaszcza, jeżeli trafi na Spartę, z którą dwukrotnie przegrała. Nie oznacza to jednak, że na drużynie z Leszna nie będzie ciążyć presja. Wręcz przeciwnie, nadal pozostanie ona ogromna. Mówimy przecież o zespole złożonym z gwiazd, za niebotyczne pieniądze. Przed sezonem powiedziałem, że każdy inny wynik niż mistrzostwo będzie porażką zarządu, zawodników i sztabu szkoleniowego. Zdania w tej sprawie nie zmieniam.
Jan Krzystyniak
Dlaczego Jankes nie jest managerem tylko szukamy jakiś dziwnych alternatyw a mamy wspaniałego trenera,świetnego niegdyś zawodnika,takich w Lesznie więcej ale musi być ktoś ob Czytaj całość