Chciał zdobyć komplet punktów dla chorej córki, a sam mógł skończyć w szpitalu

WP SportoweFakty / Łukasz Łagoda / Na zdjęciu: Artur Mroczka w barwach klubu z Torunia
WP SportoweFakty / Łukasz Łagoda / Na zdjęciu: Artur Mroczka w barwach klubu z Torunia

Pełen energii, szalejący na torze i poza nim. Takiego zapamiętamy Artura Mroczkę z ostatniego meczu na szczycie w Nice 1 LŻ. Mało jednak brakowało, a sam mógł mieć spore problemy ze zdrowiem. Wszystko przez nieporozumienie z kolegą z drużyny.

Artur Mroczka to niezwykle barwna postać w zespole Grupy Azoty Unii Tarnów. Na torze cechuje się wielką ambicją i wolą walki, a w parku maszyn wszędzie jest go pełno. Niedzielny mecz ze Zdunkiem Wybrzeżem Gdańsk miał być dla niego wyjątkowy. - Jechałem w tym meczu dla mojej córki. Liczyłem na komplet, ale go nie zdobyłem. Moja córka ma teraz pewne problemy zdrowotne i jest w szpitalu. Nie byłem więc do końca sobą na torze, ale i tak było dobrze - zdradził po zawodach.

Jeden z liderów Unii celował w komplet punktów, ale w biegu dziesiątym zaliczył groźnie wyglądający upadek. Paradoks tej sytuacji był taki, że przyczynił się do niego jego klubowy kolega, a przy okazji partner z pary Artur Czaja. Decyzją sędziego wykluczony został jednak Mroczka, który w tamtym momencie znajdował się z tyłu swojego partnera z pary. - Artur jechał swoje i chyba mnie nie widział, bo cały czas byłem lekko za nim - relacjonował. - Myślałem, że złoży się wcześniej w łuk i przy bandzie zostanie więcej miejsca dla mnie. Gdybym wiedział, że tak pojedzie, to zamknąłbym gaz, puścił wszystkich i wyjechał czwarty z łuku. Ciężko jednak wszystko przewidzieć. W tamtym momencie decydowały ułamki sekund - wytłumaczył Mroczka, który zapewnił, że z jego zdrowiem wszystko w porządku.

Mimo wszystko Mroczka tuż po całym zdarzeniu nie krył swojego niezadowolenia. Kamery telewizyjne zarejestrowały jego emocjonalną rozmowę z Jackiem Rempałą, który znajdował się w teamie Czai. - Byłem akurat po upadku, pod wpływem adrenaliny. To nie była gorączkowa rozmowa. Nie mogłem też po tym wszystkim złapać oddechu, dlatego ta rozmowa była taka "dzika". Nikt nie ma do nikogo pretensji - przekonywał.

Najważniejsze jednak, że obaj panowie wszystko już sobie wyjaśnili. Podobne sytuacje nie powinny mieć miejsca w przyszłości. - Normalnie rozmawialiśmy. Nie miałem żadnych pretensji. My jesteśmy drużyną i trzeba zrozumieć takie rzeczy, ale należy pamiętać też o tym, żeby takie coś więcej się nie powtórzyło - zakończył Mroczka.

ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody (WIDEO)

Komentarze (2)
avatar
sympatyk żu-żla
15.07.2017
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Artur zawsze się z drugim Arturem dogadywałeś .Trudno niekiedy wychodzą kiksy w parze.Miejmy nadzieję że więcej taki incydent już się nie powtórzy.Oby zawsze wyjeżdżało na tor dwa Artury zjeżd Czytaj całość
kibic stali 1
15.07.2017
Zgłoś do moderacji
4
3
Odpowiedz
w Tarnowie trwa walka o azotowe dudki . panowie wiedzą że mają wylot ze składu w większości i gromadzą ile się tylko da czaja michelsen jamróg mroczka żaden nawet nie powinien myśleć o elidze