Stal Rzeszów odpowiada Orłowi. "Żadnej preparacji nie było"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Marcin Janik, kierownik Stali Rzeszów
WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Marcin Janik, kierownik Stali Rzeszów
zdjęcie autora artykułu

Stal Rzeszów odpiera zarzuty Orła Łódź jakoby dopuściła się złamania regulaminu. - Nie da się ubić nawierzchni bez lania wody na tor, bo ona się potem nie zwiąże - mówią nam w stolicy Podkarpacia.

Orzeł Łódź uważa, że Stal Rzeszów złamała procedury dotyczące przygotowania nawierzchni. Chodzi o lanie wody na tor około godz. 20:00 w piątek. O tej porze nawierzchnia ma bowiem zostać oddana przez gospodarzy do stanu używalności, którzy następnie nie mogą już prowadzić żadnych prac agrarnych. W myśl przepisów, Stal powinna do tego czasu ubić tor, bo niedzielne spotkanie IX kolejki Nice 1.LŻ ma status meczu zagrożonego.

Rzeszowianie przyznają, że na owal przy Hetmańskiej faktycznie wyjechała polewaczka. Zrobiła jednak tylko kilka kółek, by doprowadzić do związania nawierzchni. W Rzeszowie w ostatnich dniach było dość sucho i w klubie obawiali się, że tor może za bardzo przeschnąć. Wówczas nawierzchnia stałaby się podatna na tworzenie kolein.

- Nie da się ubić nawierzchni bez lania wody na tor, bo ona się potem nie zwiąże - mówi nam Marcin Janik. - To paranoja co mówi Orzeł. Żadnej preparacji na pewno nie było - dodaje kierownik rzeszowskiej drużyny.

Słowa Janika potwierdza zresztą późniejsze działanie Zbigniewa Kuśnierskiego, komisarza toru delegowanego na niedzielny mecz Stali z Orłem. Kuśnierski już w sobotni poranek miał nakazać polewaczkowym dodatkowe zraszanie nawierzchni.

ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody

Źródło artykułu: