Wyniki mówią same za siebie. W niedzielnym spotkaniu juniorzy Stali Rzeszów, czyli Mateusz Rząsa i Patryk Wojdyło zdobyli wspólnie 12 "oczek", do których dołożyli 4 bonusy. Z kolei ekipa spod Wawelu dzięki młodzieżowcom uzyskała tylko 1 punkt, który przywiózł Szymon Szlauderbach. W biegu juniorskim wyprzedził on swojego partnera, Eryka Borczucha.
To już nie pierwszy sezon, gdzie krakowianie mają kłopot z juniorami. W poprzednim roku też nie było różowo, bo Arge Speedway Wanda Kraków stawiała na Eryka Budzynia Michała Nowińskiego. Wcześniej było nieco lepiej, bo w 2015 roku zespół jako gość wspomagał Daniel Kaczmarek.
Wszystko zaczyna się jednak od tego, że klub nie szkoli własnej młodzieży. Dlaczego? - W Krakowie chłopaki boją się jeździć na żużlu - mówi Adam Weigel. - Nie boję się tego powiedzieć, bo jestem w tym klubie od momentu reaktywacji. Od tego momentu było kilku chłopaków, którzy się nie bali, ale ich losy potoczyły się inaczej. Jeżeli nie szkolimy, to wynik jest, jaki jest. Dlatego idzie nam tak trudno w każdym meczu - uważa trener drużyny.
Prezes Paweł Sadzikowski w przeszłości wielokrotnie mówił o tym, że Wanda chce mieć własnych wychowanków. Pierwsi mieli być w sezonie 2017. Plan jednak nie został zrealizowany. Problem leży jednak gdzie indziej. - Klub jest przygotowany do szkolenia. Po prostu nie ma kogo brać. W tej chwili w szkółce jest jedna dziewczyna, która chce jeździć. To jest wszystko. Przychodzą do nas chłopcy, ale jeden z nich w połowie treningu zadał mi pytanie, czy może iść do mamy. I naprawdę tak zrobił. Poszedł na trybuny i usiadł koło mamy. Woda w Wiśle płynie, a w Krakowie jak juniorów nie było, tak nie ma. Jest robiony nabór, ale w Krakowie to nikogo nie interesuje. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Może dlatego, że prościej jest zrobić zdjęcie na Facebooka, niż pokonać łuk - kończy Weigel.
ZOBACZ WIDEO Nowy pakiet w żużlu? To może być złoty interes