Bez Hamulców 2.0: Dlaczego Drabik nie sprzedał czapki za 50 tysięcy złotych?

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Maksym Drabik kontra Adrian Miedziński
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Maksym Drabik kontra Adrian Miedziński

Czapka, sama lub w pakiecie z kaskiem, to najbardziej atrakcyjne miejsce reklamowe u żużlowca. Nic dziwnego, że większość klubów chciałby je zagarnąć dla siebie. To błąd. Red Bull czy Monster nie przeniosą miłości z zawodnika na klub.

Bez Hamulców 2.0 to żużlowy felieton Dariusza Ostafińskiego, w którym autor pisze o kulisach speedway'a.

***

Rozumiem racje klubów, które chciałyby, żeby od sezonu 2017 czapka była należącą do nich powierzchnią reklamową. Można by sprzedać czapki całej drużyny między 150 a 250 tysięcy i mieć te kilka złotych więcej w budżecie. Będzie to jednak nic innego, jak zwykłe psucie rynku z jednej i zamach na kasę żużlowców z drugiej strony. W stowarzyszeniu Metanol nie jestem, ale martwi mnie jedno i drugie. Zwłaszcza, że to naczynia połączone.

Polecamy: Noworoczna promocja na Kalendarz Żużlowy! Ostatnie dni sprzedaży!

Dlaczego uważam, że sprzedaż czapki za maksimum 250 tysięcy jest psuciem rynku? Dwóch zawodników, dwie gwiazdy zespołu, jest w stanie wyciągnąć identyczną kwotę za pakiet czapka i kask. Jest on bowiem wart minimum 100 tysięcy. I tyle można dostać, pod warunkiem, że prezentuje się odpowiedni poziom sportowy i twarde stanowisko w negocjacjach.

Jak się negocjuje pokazał Maksym Drabik. Nie obyło się bez wsparcia wrocławskiego klubu, Betard Sparta Wrocław jest przeciwko zabieraniu czapek, ale zawodnik posłuchał i nie straci. Fakty są takie, że do Maksa zgłosiła się firma, która chciała mu dać za czapkę 50 tysięcy. Drabik pogadał z działaczami Sparty i powiedział sponsorowi, że odda czapkę za 100, bo 50 to mu klub zapłaci za to, żeby na czapce było logo Betardu. Brawo!

Inni powinni pójść tym samym tropem, czyli zostawić czapki w spokoju, a dodatkowo wspierać swoich żużlowców w rozmowach ze sponsorami, by ci pierwsi mogli uzyskać za należącą do nich powierzchnię jak najlepszą cenę. To będzie z korzyścią dla obu stron, klubu i sportowca. W końcu powierzchnie reklamowe są oddawane w ramach kontraktu. Przy dobrym podejściu można by nawet, z ich pomocą, zlikwidować całą tą szarą strefę. Chodzi mi tutaj o drugi obieg, czyli tzw. kontrakty reklamowe. To jest niestety prawdziwa patologia, bo wielu zawodników, nawet w tych czołowych klubach, do dziś nie dostało kasy z tych dodatkowych umów. Byli też tacy, którzy byli szantażowani, że jej nie otrzymają, jeśli nie przedłużą umów. To jest chore.

Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik: Znowu moim celem jest zajęcie miejsca w ósemce

Źródło artykułu: