Komisja Orzekająca Ligi kilka dni temu ogłosiła wyrok w sprawie finału PGE Ekstraligi w Gorzowie. Na tamtejszą Stal nałożono kilka sankcji, większość w zawieszeniu. Właściciel Get Well Toruń jest zniesmaczony każdą z decyzji. Mówi też o niebezpiecznym precedensie w przypadku grzywny w wysokości 10 tysięcy złotych, też w zawieszeniu, za nieudostępnienie 5 procent miejsce dla drużyny gości.
- Jeśli za złamanie tego zapisu nie trzeba płacić, to w świat poszedł sygnał, że nie ma sensu robić stref buforowych i ograniczać sobie wpływy z biletów - tłumaczy Przemysław Termiński, właściciel Get Well. - Gdybym za rok miał jechać w finale, to po co mi bufor? Lepiej sprzedać wejściówki na ten tysiąc zamrożonych miejsc i zarobić około 50 tysięcy. Nawet jakby te dziesięć tysięcy kary za to przewinienie nie było w zawieszeniu to i tak będzie się to opłacać. Rachunek jest prosty. Ten wyrok oznacza dla mnie, że kibice gości już nie załapią się na żaden finał. Jak tak na to wszystko patrzę, to żużel stał się bardziej biznesem cyrkowym niż sportowym - kwituje Termiński.
W Polskim Związku Motorowym słyszymy, że starają się zrozumieć rozgoryczenie Termińskiego. Mówią o moralnej racji i przypominają, że Get Well nie dopełnił formalności, więc kara dla Stali nie mogła być wyższa. O jakie formalności chodzi? Toruński klub nie wysłał Stali na piśmie zapotrzebowania na te 5 procent miejsc. Oczywiście prezes gorzowian, nie widząc pisma, mógł, w ramach dobrych obyczajów, zadzwonić do kolegów z Get Well. Tego miał nie zrobić, a w regulaminie nie ma na to paragrafu. Na korzyść Stali działa też to, że ostatecznie wpuściła 400 kibiców z Torunia do przygotowanego dla nich sektora.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik: Znowu moim celem jest zajęcie miejsca w ósemce