W Winnym Grodzie żaden z zawodników Get Well Toruń nie przekroczył granicy siedmiu punktów. Właśnie taki rezultat przy swoich nazwiskach zapisali Adrian Miedziński, Martin Vaculik i Greg Hancock. Torunianom brakowało zawodnika, który pociągnie wynik całej drużyny. - Zawsze jadąc do Zielonej Góry wiemy, że będzie ciężko. Wiadomo, że Falubaz u siebie jedzie bardzo dobrze. Naszym jedynym problemem było to, że nie mieliśmy lidera, który zrobiłby dwucyfrowy wynik. Wszyscy jechaliśmy równo, ale nikt nie wyskoczył przed szereg. Równe punktowanie nie wystarczyło, by zdobyć chociaż bonus, a tym bardziej wygrać - przyznał Kacper Gomólski.
Trzy ostatnie gonitwy podopieczni Jacka Gajewskiego przegrali w stosunku 1:5, przez co nie udało im się zrealizować nawet celu minimum na Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra, jakim był punkt bonusowy. - Wiadomo, że w każdym meczu jedziemy po to, by walczyć o zwycięstwo i tutaj nie ma co się oszukiwać. W tym spotkaniu lepsi byli zielonogórzanie i gratulacje dla nich - powiedział "Ginger".
23-latek w Winnym Grodzie spisał się całkiem nieźle, gromadząc na swoim koncie pięć oczek i dwa bonusy w czterech biegach. - W Zielonej Górze przeważnie dobrze mi idzie. Szkoda mojego ostatniego biegu, bo jechałem trzeci, ale nie chciałem przyjechać też tylko przed Gregiem, próbowałem wyjechać na zewnętrzną, ale dostałem szprycę, stanąłem w miejscu i przyjechałem czwarty. No cóż, bywa - ocenił wychowanek klubu z Gniezna.
[color=black]ZOBACZ WIDEO "Zwycięstwo z Polską to sprawa honoru" (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
[/color]