Z drugiej strony ekranu (7): Dobrze, że brąz a nie złoto

Nie ma euforii, ale też nie ma ocierania łez. Brąz polskiej drużyny jest wynikiem pokazującym obecną kondycję naszego żużla.

Z cierpiącym Hampelem, pominiętym Protasiewiczem, pechowym Pawlickim, kryzysowym Kasprzakiem i chimerycznym Gollobem. Stawia(j)my na młodość. Prowadzenie sporów to główny przywilej demokracji. Rzeczowych i merytorycznych polemik też. A pisanie zza biurka to w sportowym dziennikarstwie winna być rzadkość. Trzeba być tam gdzie się dzieje, podpatrywać bohaterów i z nimi rozmawiać. Tak często jak tylko się da. Dlatego staram się fanom żużla przekazywać własne spojrzenie podparte faktami, rozmowami, dyskusjami, kulisami i rzadko statystykami. Ale dziś muszę zacząć od tych ostatnich.
[ad=rectangle]
Sami najlepsi

Po powrocie z Vojens i lekturze kilku pofinałowych tekstów poczułem zaniepokojenie. Dlaczego? Bo można się mylić ale nie można być na siłę ślepym. Zacznijmy od początku. 6 maja poznaliśmy szeroki skład kadry na tegoroczny DPŚ: Krzysztof Buczkowski, Tomasz Gollob, Jarosław Hampel, Maciej Janowski, Krzysztof Kasprzak, Piotr Pawlicki, Przemysław Pawlicki, Piotr Protasiewicz, Paweł Przedpełski, Bartosz Zmarzlik. Na czerwcowy półfinał kadra została skrojona do pięciu nazwisk: Buczkowski, Hampel, Janowski, starszy Pawlicki (młodszy doznał kontuzji), Zmarzlik. Do Vojens ostatecznie pojechał też Przedpełski, bo nasz kapitan miał ogromnego pecha. W Danii był brąz, a w Polsce czytam, że wybór kadry był przypadkowy i niezaplanowany. A właśnie, że guzik prawda. Weźmy 23. najlepiej punktujących zawodników w PGE Ekstralidze. Czemu 23? Bo ostatni w klasyfikacji średnich ze zgłoszonej kadry - Tomasz Gollob zajmuje właśnie to miejsce. Kto przed nim? Jest dwóch polskich żużlowców, których Marek Cieślak nie widział nawet w szerokiej kadrze: Tomasz Jędrzejak i Grzegorz Walasek. Pierwszy to zawodnik wybitnie wrocławskiego toru (śr. dom 2,16, wyjazd 1,30), drugi zmaga się z kontuzją ręki, a swoje w kadrze już zrobił. Obok nich same reprezentacyjne i zagraniczne nazwiska.

Patrząc od dołu, pominiętych na Danię przez selekcjonera jest dwóch riderów, już mocno utytułowanych: Kołodziej, który po słabszym początku sezonu, powoli wraca do wysokiej formy. Drugi to Protasiewicz, który objeżdża w lidze prawie każdego, ale trener na półfinał i finał go nie chciał. - Potrzebujemy młodej krwi. Trzeba myśleć o przyszłości kadry - argumentował narodowych coach. Piotr cieszył nas już wiele razy, więc w niedzielne popołudnie może też by uradował. Może. Może podpowiedział by młodszym kolegom co założyć w maszynie i jak pojechać na zdradliwym torze. No może. A może też byłby nieco zagubiony i zdezorientowany popielatą nawierzchnią toru Olsena. Takie gdybanie nie ma już sensu. Cieślak miał prawo wybrać swoją kadrę i poza "Protasem" wybrał samych najlepszych. 5. w klasyfikacji punktujących Zmarzlik, 12. Janowski, 13. Pawlicki, 14. Buczkowski, 17. Przedpełski. Tak mówią statystyki najlepszej ligi świata, które opracowuje portal sportowefakty.pl, a że w nienajsilniejszej lidze duńskiej jeździ z Polski mało kto, więc trudno szukać żużlowców do kadry na innych listach.

Udany debiut

Pisałem już parę tygodni temu, że każdy medal wezmę w ciemno. Bo przy kryzysie Krzyśka Kasprzaka, wahaniach "Koldiego", kontuzji Piotrka Pawlickiego i tylko przebłyskach dawnej, znakomitej dyspozycji Tomasza Golloba, każdy krążek trzeba docenić. A potem znając półfinałowe wydarzenia z Gniezna, każdy medal robił się dla mnie lekko pozłacany. Zresztą świetnie podsumował brązowe Vojens kapitan Hampel, z którym połączyliśmy się telefonicznie zaraz po finale. - Wszyscy powinni być zadowoleni z tego wyniku. To był dla tych chłopaków debiut, więc teraz będzie tylko lepiej - mówił kontuzjowany kapitan. Jarek oglądał duńskie zawody z wyciągniętą nogą na szpitalnym łóżku, denerwując się pewnie bardziej niż gdyby sam jechał w tym finale. Jego słowa o błędach i wielu zwrotach akcji też zostały mocno w głowie. Bo wiadomo, że polskie błędy w finale były, ale nie robi ich przecież tylko nierób.

Narada w polskim zespole
Narada w polskim zespole

Tak na przykład nasz studyjny gość Paweł Ruszkiewicz wziąłby jokera już w siódmym biegu, kiedy Przemek Pawlicki mierzył się z faulującymi rywalami. Z kolei Stanisław Chomski wskazywał na możliwe napięcie w głowach młodych zawodników, dla których były to pierwsze tak poważne jazdy na obcej ziemi przeciw grupie bardziej doświadczonych rywali (szwedzcy zawodnicy jechali w finałach DPŚ 27 razy, duńscy 35, australijscy 16, polscy 1). Ale całe to zebrane doświadczenie będzie procentować w niedalekiej przeszłości i teksty o braku pewniaka w tej kadrze będzie można między bajki włożyć.

Jest klimat, jest duch

Mamy szybkiego "Janosia", który musiał raz w Vojens upaść żeby nie przejechać rywali. Mamy wyluzowanego i odpornego na stres starszego Pawlickiego, mamy 20-letniego profesjonalistę Zmarzlika, który z każdą kolejną taką imprezą będzie coraz silniejszy psychicznie. Mamy młodego Pawlickiego, Przedpełskiego, Drabika, Musielaka i grupę innych zdolnych i gniewnych. Jasne, że trzeba mocniej stawiać na szkolenie. Trzeba wymagać od klubów treningów dla wychowanków, trzeba kontrolować związek w kwestii wychowywania młodych adeptów. Ale nie popadajmy w histerię i nie degradujmy brązowego wyniku. Doceńmy młodych chłopaków, bo oni naprawdę dali z siebie maksa. Obserwując ich kilka dni z boku, wiem, że w tej grupie jest mistrzowski potencjał. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy mieć już teraz złoto albo pewne srebro.

Pójdę dalej. To dobrze, że na młodych szyjach zawisły najmniej cenne krążki. Głowy nie będą noszone w chmurach, a lekcja pokory zawsze da jakiś efekt. Jako jedyny kraj nie mieliśmy w historii DPŚ brązowego medalu, więc odrobiliśmy zaległości. Ta kadra żyje swoimi sprawami, ma dobry klimat i wiele cennych inicjatyw jak choćby wsparcie dla kontuzjowanego kapitana. No i przywódcę z autorytetem i posłuchem. Każdy kto widział kuchnię duńskich zawodów w wykonaniu naszych poznańskich kolegów wie o co chodzi. Jak polskie boksy myją sobie nawzajem kevlary i rzucają szczerymi tekstami. Tam nie ma fochów i wyniosłych zachowań. Jest za to duch drużyny, tak rzadko oglądany w tej dyscyplinie.

Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+

Źródło artykułu: