Mateusz Kędzierski: Ze względu na niekorzystne warunki pogodowe nie udało się w całości rozegrać bydgoskich zawodów z udziałem reprezentacji młodzieżowych. Ty wyjechałeś na tor trzy razy i mimo trudnych warunków, poradziłeś sobie bardzo dobrze (komplet punktów).
Artur Czaja: Tor był rozwalony - miejscami twardy, miejscami przyczepny, a na wejściach w łuki były spore koleiny. Mi się jechało dobrze, całkiem normalnie. Szkoda tylko, że spadł deszcz, bo gdyby nie to, zawody przebiegłyby zgodnie z planem. Po opadach nie można było nawet przetestować sprzętu, bo ten, kto wygrał start, zazwyczaj był pierwszy na mecie. W takich warunkach jeździ się gęsiego, bo nie można wyprzedzać. Wielka szkoda.
[ad=rectangle]
W trakcie zawodów byliśmy świadkami kilku upadków. Niestety niektóre z nich, jak w przypadku Patryka Sitarka i Oskara Fajfera, zakończyły się urazami.
- Szkoda chłopaków. Tor był dziurawy i nie było wiadomo, w którym momencie wpadniesz w takie miejsce. Już na próbie toru paru leżało pod płotem. Ja miałem tak samo - wjechałem w pierwszy łuk i tak naprawdę nie było wiadomo gdzie dokładnie znajdują się te dziury.
Organizatorzy nieco zwlekali z decyzją o przerwaniu zawodów. Zapewne brali pod uwagę fakt, że Duńczycy i Szwedzi przejechali kawał drogi na ten turniej.
- Najbardziej szkoda mi tych chłopaków, bo przyjechali do Polski z Danii i Szwecji. Rozegrany miał być trójmecz reprezentacji, ale ani w Rawiczu, ani w Zielonej Górze zawody się nie odbyły. W Bydgoszczy rozegrano połowę biegów. Zawodnicy nie pojeździli, a pieniądze i czas zostały wyrzucone.
Podczas zawodów w Bydgoszczy oglądaliśmy głównie młodych, mało znanych zawodników ze Skandynawii. Ciężko ocenić ich umiejętności po tym połowicznie rozegranym turnieju. Jednakże czy ty, jako doświadczony młodzieżowiec, wypatrzyłeś wśród nich talenty, które w przyszłości zabłysną?
- Szczerze mówiąc, ciężko to stwierdzić. W tamtym roku ścigali się z nami w Częstochowie i zawody były przednie. W tym roku też byłoby ciekawie i emocjonująco, ale niestety pogoda nam na to nie pozwoliła.
Zmieniając temat, czy miałeś okazję do obejrzenia na żywo, bądź przed telewizorem pierwszej rundy Speedway Best Pairs Cup w Toruniu?
- Tak, byłem na stadionie. To były fantastyczne zawody. Na pewno od takiej klasy zawodników można się dużo nauczyć. Starałem się podpatrywać jak jeżdżą. Wiadomo, jest to czołówka najlepszych zawodników na świecie i warto obejrzeć takie zawody na żywo.
Biorąc pod uwagę występ reprezentacji Polski, Krzysztofowi Kasprzakowi nie wyszło, ale bardzo dobrze zastąpił go Piotr Pawlicki. Razem z Jarosławem Hampelem pokazali świetną jazdę i ostatecznie zajęli wysokie drugie miejsce.
- Gratulacje dla chłopaków. Jarek Hampel pojechał naprawdę świetnie. Piotrek zresztą też - jechał parowo, pomagał Jarkowi i starał się utrzymywać dobre pozycje. Krzyśkowi nie wyszło, ale tak się zdarza. Taki jest ten sport i raz jest lepiej, raz jest gorzej. Myślę, że taki zawodnik jak Krzysztof Kasprzak szybko ogarnie sprzęt i będzie zasuwał.
Gdzie będziesz szukał jazdy w najbliższych dniach?
- W tym tygodniu mamy już trenować u siebie w Rzeszowie. Prawdopodobnie odjedziemy jakiś sparing. Mam nadzieję, że pogoda nam nie przeszkodzi i będziemy mogli spokojnie potrenować.
[b]
Za tobą kilka treningów i test-meczów. Czy sporo tasowałeś w sprzęcie? Jak obecnie czujesz się na motocyklu? [/b]
- Treningów miałem sporo, ale tylko cztery razy startowałem w zawodach. Jest OK, ale zawsze może być lepiej. Jeśli chodzi o sprzęt, to staram się nie mieszać tak bardzo. Skupiam się tylko na paru silnikach.
Jak odnajdujesz się w rzeszowskiej drużynie? Czy masz dobry kontakt z zawodnikami krajowymi, obcokrajowcami?
- W Rzeszowie zbudowano młodą drużynę i wszyscy się dogadujemy. Mam bardzo dobry kontakt z Łukaszem Sówką i Dawidem Lampartem. Peter Ljung chętnie z nami rozmawia i nam podpowiada. Myślę, że atmosfera będzie fajna.
Z kim chciałbyś startować w parze w PGE Stali Rzeszów? Stawiam na Grega Hancocka.
- Dokładnie tak. Greg jest takim zawodnikiem, który pomoże na torze i podpowie w parkingu maszyn. Jeździ super i chyba każdy z drużyny chciałby z nim startować. Wygrywanie biegów przychodzi mu z łatwością. Może się wydawać, że on sam startuje w wyścigu. Podjeżdża pod taśmę, puszcza sprzęgło i sobie jedzie, a trójka zawodników ściga się za jego plecami. Dojeżdża do mety, zapisują mu trzy punkty i jedzie do domu (śmiech).