Witold Skrzydlewski: Unia Tarnów puściła Mazura w krótkich majtkach

- Jeśli prezes Unii uważa, że temat pana Mazura był załatwiany po cichu, to znaczy, że siedzi w jakimś bunkrze - uważa szef Orła Łódź [tag=436]Witold Skrzydlewski[/tag].

Jeszcze niedawno wydawało się, że Edward Mazur będzie w sezonie 2015 zawodnikiem Orła Łódź. Teraz wiadomo jednak, że tak się nie stanie. Łodzianie zerwali umowę z żużlowcem, bo tarnowianie wystawili im fakturę na 100 tysięcy złotych. Unia domaga się takiej kwoty z tytułu ekwiwalentu. - Jeśli prezes Sady twierdzi, że rozmawialiśmy z panem Mazurem po cichu, to wydaje mi się, że musi siedzieć zamknięty w jakimś bunkrze. Najwyraźniej nie ma styczności z rzeczywistością - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Witold Skrzydlewski.
[ad=rectangle]
Orzeł twierdzi, że w żaden sposób nie ukrywał tematu zakontraktowania Edwarda Mazura. - Ten chłopak jeździł u nas w ubiegłym roku, za co zresztą tarnowianom wtedy zapłaciliśmy. Jeśli chodzi o nadchodzący sezon, to uważaliśmy, że on jest wolnym żużlowcem. Mazur twierdził tak samo. On zresztą przewijał się podczas naszych konferencji prasowych. Nie robiliśmy w jego temacie żadnej tajemnicy. Po cichu można robi się różne głupoty. Tutaj nie było o tym mowy. Pomijam już to, o czym wspomniałem, ale przecież kontrakt z żużlowcem każdy klub wysyła do centrali. Dla mnie to jest dziwna historia. Uważam, że tarnowianie postanowili zniszczyć chłopaka. Nie wiem, co im zrobił, ale nie zapewnili mu żadnego sprzętu i puścili go w krótkich majtkach z klubu. To nie jest ładne zachowanie. Ten chłopak skończył wiek juniora. I tak jest w trudnym położeniu, bo znalezienie klubu w takiej sytuacji nie jest łatwe - stwierdził Skrzydlewski.

Tarnowianie twierdzą, że byli gotowi na ustępstwa i obniżenie kwoty za Edwarda Mazura. Prezes Orła daje jednak jasno do zrozumienia, że nie zamierzał wydawać na ten transfer ani złotówki. - Może pan prezes z Tarnowa jeździł bardzo dużo do Egiptu. Tam biznes działa inaczej. Często jest tak, że jak ktoś wycenia coś na 100 dolarów, to później oddaje to za dolara. Jeśli ktoś startuje jednak z kwotą 100 tysięcy złotych, to znaczy, że chce wziąć minimum 80 lub 50. W naszym przypadku takie sumy nie wchodziły w grę. Powiem zresztą szczerze, że w ogóle nie byłem skłonny do płacenia. Nigdy nie płaciłem za chłopaka, który kończył wiek juniora. To nie jest przecież mistrz świata. Dla nas świat się nie zawalił, bo pan Mazur nie miał być jednym z naszych liderów, lecz uzupełnieniem składu. W tym całym zamieszaniu szkoda najbardziej właśnie jego. Ktoś złamał mu karierę. Gdybym wiedział, że taka sytuacja będzie mieć miejsce, to poczekałbym do kolejnego okienka transferowego. Wtedy mógłbym z nim podpisać umowę na normalnych zasadach - zakończył Skrzydlewski.

Źródło artykułu: