Bartosz Smektała: Powiedzieli mi "jutro jedziesz"

Gdyby nie kontuzja Nickiego Pedersena, kto wie jak długo na swój debiut w Enea Ekstralidze czekałby najmłodszy zawodnik Fogo Unii Leszno - Bartosz Smektała.

Przed najważniejszą walką o wejście do fazy play-off w drużynie Fogo Unii Leszno emocji nie brakowało. Najpierw nadeszła wieść o pechowym upadku Nickiego Pedersena, a do tego doszła jeszcze kontuzja Przemysława Pawlickiego. Sztab szkoleniowy miał twardy orzech do zgryzienia, co zrobić, żeby mecz odjechać w komplecie i z jak najlepszym wynikiem. Zaczęły się roszady, dzięki którym Tobiasz Musielak mógł przedwcześnie wyjechać na tor w roli seniora, a w jego miejsce można było wpisać Bartosza Smektałę. Młody zawodnik Fogo Unii bardzo szybko doczekał się debiutu i zaledwie dwa dni po 16-tych urodzinach odjechał swoje pierwsze zawody ekstraligowe.
[ad=rectangle]
Popularny w Lesznie "Smyk" przyznaje jednak, że szansa na występ pojawiła się zbyt szybko. - Szczerze mówiąc nie byłem przygotowany jeszcze na debiut w Ekstralidze. Wyszło jak wyszło. W sumie to chyba nawet lepiej, że decyzja zapadła z dnia na dzień, że było powiedziane "Bartek jutro jedziesz". Nie było czasu na za wielkie myślenie. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dostanę szansę na występ - powiedział po meczu Bartosz Smektała.

Grzegorz Zengota w rozmowie ze SportoweFakty.pl zaznaczył, że pozostali zawodnicy Fogo Unii nie mają w stosunku do Smektały żadnych oczekiwań. - Niech pojedzie cztery kółka i pokaże się z dobrej strony. Wynik w jego przypadku jest sprawą drugorzędną, bo punkty zdobywać mamy my, starsi zawodnicy. Bartkowi Smektale udało się zdobyć punkt i dołożyć cegiełkę do tak cieszącego leszczynian remisu. - Ten jeden punkt zrobiłem akurat wtedy, gdy drużyna z Gorzowa zgarniała pełną pulę. To, że przyjechałem trzeci, a nie czwarty nie miało więc znaczenia dla wyniku biegowego. Cieszę się jednak, że to jedno oczko mogłem sobie na koncie zapisać - podsumował swój występ leszczyński junior.

W ENEA Ekstralidze oprócz doświadczenia potrzebny jest sprzęt. Zaskoczony decyzją szkoleniowców "Smyk" nie miał zbyt wiele czasu na przestawienie motorów do warunków ligowych. - Jeżeli chodzi o sprzęt, to jechałem na tych samych silnikach, na których jeżdżę na młodzieżówkach. Są to silniki od klubowego majstra Kazimierza Juskowiaka i od Marcina Biernackiego. Na pewno nie nadają się do ekstraligowego ścigania, ale ja jestem zadowolony. Gdzieś tam odstaję jeszcze od reszty, przynajmniej dzisiaj i w szczególności sprzętowo - skomentował Smektała.

W zawodach młodzieżowych Bartosz Smektała prezentuje się bardzo dobrze. Zacięcie walczy tam o najlepsze zdobycze punktowe, ale jak sam stwierdził, nie ma to jak jazda w najlepszej lidze świata. – O wiele lepiej się jeździ z zawodnikami, którzy od wielu lat startują w Ekstralidze. Od nich można nabrać cennego doświadczenia - zakończył "Smyk".

Źródło artykułu: