Menedżer Krzysztofa Kasprzaka: Kontuzja wywróciła wszystko do góry nogami

Wszystko układało się jak w pięknym śnie, z którego brutalnie Krzysztofa Kasprzaka wybudziła kontuzja. Po niej "KK" nie zdołał wrócić do formy z początku sezonu. Był liderem SGP, a wypadł poza TOP 8.

Po dwóch, a nawet po trzech turniejach SGP - choć nie wystąpił w Tampere - Krzysztof Kasprzak był liderem cyklu. Na półmetku rywalizacji "KK" spadł poza czołową ósemkę. Jest dziewiąty ze stratą 24 punktów do lidera, Grega Hancocka. - Wyniki same wskazują, jak to się wszystko potoczyło dla Krzysztofa. Do momentu zawodów w Landshut było wszystko w porządku. Punktem zwrotnym okazała się kontuzja, która wywróciła wszystko do góry nogami - przyznaje Rafał Lewicki.
[ad=rectangle]
Menedżer żużlowca zwraca uwagę, że duże znaczenie miała przerwa w startach "KK". - Trzeba przyznać, że do momentu kontuzji Krzysztof jeździł wybornie. Trzy tygodnie przerwy zrobiły swoje. Ci, którzy jeździli cały czas i byli w gazie naturalnie odjechali. De facto oni byli trzy tygodnie z przodu, a my trzy tygodnie z tyłu. Łącznie zrobiło się sześć tygodni różnicy i to było widać na torze - dodaje nasz rozmówca.

Krzysztof Kasprzak zdecydował się kontynuować sezon z urazem kolana. Nie w każdych zawodach widać, że jest to problem dla reprezentanta Polski, bo nadal potrafi on zaliczyć bardzo dobre występy, ale niekiedy po jeździe "KK" ewidentnie można odczuć, że kolano jest problemem. - Są momenty, że nie ma to wpływu na jazdę Krzysztofa, ale zdarzają się też mecze, że pojawia się dyskomfort. Bywają zawody, w których trochę mniej daje się to we znaki, ale nie jest tak, że kolano w ogóle nie ma wpływu na jego postawę - wyjaśnia Lewicki.

Reprezentant Polski w pierwszych tygodniach sezonu 2014 był w zdecydowanie najlepszej formie spośród światowej czołówki. - Największym skutkiem tej kontuzji jest fakt, że Krzysztofa wybiła ona mocno z rytmu, w jakim się znajdował. Być może także zadziałała psychika. Każdy taki uraz powoduje jakiś skutek uboczny czy to chodzi o nastawienie psychiczne do zawodów o samo fizyczne również, także o wyczucie motocykla, dobór silników. Gdy ma się trzy tygodnie przerwy to uciekły mecze, w których można było się zapoznać z tym sprzętem. Straconego czasu nie sposób nadrobić - tłumaczy menedżer zawodnika.

Krzysztof Kasprzak Grand Prix w Tampere z powodu kontuzji obejrzał z trybun. Wówczas jeszcze utrzymał pozycję lidera cyklu SGP 2014
Krzysztof Kasprzak Grand Prix w Tampere z powodu kontuzji obejrzał z trybun. Wówczas jeszcze utrzymał pozycję lidera cyklu SGP 2014

Na początku sezonu Krzysztof Kasprzak jeździł na "rakietach". Sam przyznawał, że na co nie wsiadł, jechało to niesamowicie. "KK" był o dwa kroki przed rywalami jeśli chodzi o sprzęt. Pewne symptomy, że coś jest nie tak pojawiły się już po Grand Prix w Bydgoszczy. - Myślę, że te problemy mają głównie związek z kontuzją. Tu nie chodzi o silniki. Uraz był punktem zwrotnym. Przerwa, a później wyścig z czasem, bo Krzysztof chciał wrócić na mecze ligowe. Na Grand Prix w Tampere nie zdążył. W Pradze - umówmy się - to było też zmaganie się ze samym sobą i wyszło, tak jak wyszło. Przez to trudno znaleźć tę formę, która była do momentu kontuzji - uważa Rafał Lewicki.

Czy zatem po tym wszystkim, co spotkało Krzysztofa Kasprzaka on sam i jego team zweryfikował plany i nadzieje, które pojawiły się po rewelacyjnym początku sezonu? - Myślę, że to bardziej kibice i ludzie, którzy są wokół narobili sobie apetytu. Media też zrobiły swoje. Dotyczyły to też poniekąd Krzysztofa, bo przecież to co się działo z boku dochodziło do niego. Dla nas cel był cały czas ten sam – jechać po prostu dobre zawody. Fajnie to wyglądało do czasu kontuzji. Myśmy nie nastawiali się na konkretne miejsce w Grand Prix, czy to miałoby być pierwsze, trzecie czy piąte. W obecnej sytuacji trudno mówić o jakiś konkretnych planach. Wiadomo, że Krzysztof będzie chciał pojechać jak najlepiej w każdych zawodach - zapewnia menedżer reprezentanta Polski.

Jesteśmy na facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: