Jestem coraz bliżej półfinałów i finałów w GP - rozmowa z Troyem Batchelorem, zawodnikiem Betardu Sparty Wrocław

Troy Batchelor ma za sobą intensywny weekend i udział w dwóch imprezach żużlowych. W sobotę Australijczyk startował w GP Szwecji w Malilli, a w niedzielę rywalizował w meczu ligowym we Wrocławiu.

Mateusz Kędzierski: Za wami chyba najtrudniejszy dwumecz w tegorocznej ENEA Ekstralidze. Zostaliście rozniesieni w pył przez Grupę Azoty Unię w Tarnowie (64:26) i przegraliście także we Wrocławiu, ale po walce (41:49).

Troy Batchelor: To było bardzo ciężkie spotkanie. Tarnów do tej pory przegrał tylko raz w sezonie - w Toruniu. Oni mają świetną drużynę, w której każdy solidnie punktuje. Co więcej, jadą niezwykle równo. Na swoim domowym torze są niesamowici, przed tygodniem byli nie do złapania. Wydaje mi się, że nikt w tym roku nie wygra w Tarnowie.

We Wrocławiu do końca walczyliście o remis, ale ostatecznie to przyjezdni okazali się lepsi.

- Wielka szkoda, że przegraliśmy. Zaważyła o tym środkowa część zawodów. Początek zawodów był OK., podobnie zresztą jak końcówka.
[ad=rectangle]
Na tym torze po raz kolejny kluczowe były wyjścia spod taśmy.

- Podczas tych zawodów drugie pole było niekorzystne, a wylosowany został zestaw drugi, więc z tego pola startowaliśmy wiele razy. Ja na przykład dwukrotnie. Myślę, że gdybyśmy startowali z pierwszego zestawu, mogłoby być nieco inaczej. Tarnowianie dysponowali silnym zespołem i to oni okazali się lepsi.

Pole B było do d***. Chyba nikt z tego pola nie wygrał podczas tych zawodów (z pola B triumfował jedynie Janusz Kołodziej w wyścigu 4. - dop. red.). W pierwszym biegu z tego pola nie wywalczyłem punktów, zostałem zatrzymany i nic nie mogłem zrobić. W kolejnym wyścigu jechałem z "Woffym" na 5:1, ale popełniłem błąd i minął mnie Janusz Kołodziej.

Ostatecznie wywalczyłeś 8 punktów i obok Taia Woffindena byłeś najskuteczniejszym zawodnikiem Betardu Sparty.

- Mój występ może nie był świetny, ale był w porządku. Opuściłem jedno spotkanie we Wrocławiu, więc nie jeździłem na tym torze ponad miesiąc. Kierownictwo zadecydowało, że nie pojadę w jednym meczu. W nocy z soboty na niedzielę podróżowałem ze Szwecji. Mimo zmęczenia i braku treningów na wrocławskim torze poszło mi OK.

W sobotę wystartowałeś w Grand Prix Szwecji w Malilli. Początek zawodów był dla ciebie kompletnie nieudany, ale później wymieniłeś motocykl i było zdecydowanie lepiej.

- Jeśli twój sprzęt zupełnie nie jedzie, nie jesteś w stanie punktować w Grand Prix. W lidze czasami może ci się udać, ale w cyklu wszyscy jadą na wysokim poziomie. W piątek odwołano oficjalny trening ze względu na padający przez cały dzień deszcz. Na zawody po prostu wybrałem zły motocykl, który po trzech wyścigach wymieniłem. Różnicę było widać - po trzech zerach przywiozłem do mety trójkę i dwójkę. Tak naprawdę, to tylko wystarczyło wymienić motocykl, bo później nic nie grzebałem w ustawieniach.

Po trzecim nieudanym wyścigu widać było u ciebie ogromną złość, ale mimo wszystko nadal walczyłeś.

- Po trzech zerach łatwo jest siąść w parku maszyn i się poddać. Ja tak nie zrobiłem i walczyłem do końca. Cały czas wykonuję ciężką pracę i myślę, że z każdym tygodniem zbliżam się do półfinałów i finałów w cyklu Grand Prix. Następna runda rozegrana zostanie w Kopenhadze, na torze pod dachem. Chyba nigdy nie miałem okazji do jazdy na krytym torze. Myślę, że zaliczę udany debiut.

A co sądzisz o kontrowersyjnej sytuacji z udziałem Mateja Zagara i Nickiego Pedersena?

- To nie jest moja sprawa.

Przed finałowym biegiem w Malilli udzieliłeś wywiadu w telewizji i przyznałeś, że wygra Tai Woffinden. To jemu najbardziej kibicowałeś?

- Trzymałem kciuki za Chrisa (Holdera), ale "Woffy" jest 50-procentowym Australijczykiem. W całych zawodach to on był najszybszy i przed kamerami powiedziałem, że to on wygra. Nie myliłem się. "Woffy" znalazł odpowiednią prędkość w swoich silnikach i znów jest na szczycie. Na pewno ciężko go będzie zatrzymać, ale to jest żużel i wszystko jest możliwe.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: