W ekipie "Byków" dwucyfrową zdobyczą pochwalić się może tylko Nicki Pedersen. Kroku gospodarzom próbował dotrzymać też Piotr Pawlicki, sięgając często po twarde środki i jeżdżąc na granicy faulu, za co zresztą został upomniany. Zawodnicy obu ekip w kilku wyścigach zaprezentowali twardą walkę, ale żużlowcy Fogo Unii Leszno pojechali zdecydowanie poniżej oczekiwań. - Nie było tak, jak powinno być. Liczyłem na to, że to ostatnie biegi rozstrzygną o wyniku tego meczu. Stało się inaczej. Nasi zawodnicy nie mogli się pozbierać na tym torze - powiedział po zawodach Roman Jankowski.
11 punktów Pedersena to przyzwoity wynik, choć z początku zdawało się, że nikt nie będzie w stanie go pokonać. Dla trzykrotnego mistrza świata także przyszedł moment słabości. - Nicki Pedersen po dwóch zwycięstwach też miał dwa słabsze biegi, później zmienił motor i wygrał wyścig, ale w ostatnim znowu nie wyszło. Ten zespół nie był kompletny, a wszyscy słabo pojechali i widać to po wyniku - kontynuował "Jankes".
Jednym z największych zawodów była postawa Przemysława Pawlickiego, który przecież jeździł dla zespołu z Gorzowa w 2010 roku. Sam zawodnik przyznaje, że nie ma pojęcia, co było nie tak, choć podejrzewa, że to sprawa ustawień. Szkoleniowiec niedługo po zakończeniu spotkania zbierał już pierwsze raporty od zawodników. -
Sprzęt, sprzęt i jeszcze raz sprzęt, bo było widać, że byliśmy wolni. Zawodnicy mieli problemy sprzętowe. Przemek nie mógł utrzymać płynności jazdy. Myślę, że wpływ na to miał też ten piątkowy upadek w Anglii i do końca nie był on w formie - stwierdziła jedna z ikon leszczyńskiego żużla.
Wobec słabej postawy jeźdźców ze Stadionu im. Alfreda Smoczyka o jeździe parą z Nicki Pedersenem raczej mało kto myślał. Czy leszczynianie mogli jednak liczyć na inny rodzaj pomocy swojego duńskiego lidera? - Rozmawialiśmy na temat przełożeń, ale nie dało to efektów - zdradził Jankowski.
Wbrew jednak temu, co wskazuje wynik, pojedynek wcale nie był jednostronny. Przyjezdni podjęli walkę, ale problemy sprzętowe i nie najlepsze rozgrywanie akcji dały taki, a nie inny rezultat. - Porobiliśmy trochę błędów na dystansie, które gospodarze wykorzystywali. Dużo pracy przed nami - mówił trener Fogo Unii.
{"id":"","title":""}
Źródło: Enea Ekstraliga/x-news
Sporo kontrowersji wzbudziła 9. gonitwa, kiedy to sędzia Leszek Demski postanowił powtórzyć bieg z powodu awarii maszyny startowej. Nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że zawodnicy musieli jeszcze raz przejechać cztery okrążenia, bo decyzja zapadła po zakończeniu ścigania. Arbiter miał jednak taką możliwość w myśl nowego przepisu. Zdaniem trenera "Byków" były jeszcze inne dyskusyjne momenty. - Nie chce się wypowiadać na temat popełnienia błędu przez sędziego. Jeden start wydawał mi się nierówny, kiedy to zawodnik z Gorzowa pojechał z lotnego startu - krótko skwitował.
Następne mecze ENEA Ekstraligi za dwa tygodnie. Leszczynianie pojadą do Wrocławia na pojedynek z Betard Spartą. "Biało-niebiescy" spodziewają się kolejnego trudnego starcia. - W Ekstralidze nie ma łatwych meczów i wszędzie jest trudno. Nawet u siebie. My będziemy się mobilizować, żeby do Wrocławia jechać po wygraną - zakończył Roman Jankowski.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! [event_poll=25168]