Szymon Kaczmarek: Skończył się kolejny ligowy sezon w wykonaniu Startu Gniezno. Czy były momenty, w których wątpił pan w awans?
Krzysztof Frąckowiak: Podczas prezentacji drużyny wszyscy byliśmy przekonani, że to będzie "spacerek". Pierwsze mecze pokazały, że ten awans przyjdzie nam dosyć lekko, "zrobimy" sobie przewagę przed rundą finałową, a w niej ewentualna "wpadka" nie będzie miała konsekwencji. Stało się jednak inaczej. Przegraliśmy u siebie z Miszkolcem, co dało dużo do myślenia. Porażka z ostatnią drużyną II ligi w Krośnie to już nie były "przelewki". Liczyliśmy na to, że jeszcze parę meczów zostało i nic straconego. Wtedy przyszedł ten feralny mecz w Łodzi, gdzie razem z kibicami staliśmy i praktycznie straciliśmy nadzieję na pierwsze miejsce. Dodając to tego spalone motocykle, czy trudne wyjazdy do Równego i Miszkolca, gdzie miałem obawy o wyniki spotkań, można było zwątpić. Na szczęście chłopacy pojechali bardzo dobrze i nadzieja wróciła. Ja myślę, że nie był to "spacerek" i awans do I ligi można nazwać sukcesem.
Jak podsumuje pan sezon pod kątem działalności klubu w sferze organizacyjnej, finansowej, a także współpracę z Władzami Miasta i Powiatu?
- Uważam, że organizacyjnie "daliśmy radę". Zrobiliśmy dosyć dużo rzeczy, jak np. przeniesienie parku maszyn, co pozwoliło nam być gospodarzem na tym obiekcie, nie leży on już przy hotelu. Jeśli chodzi o finanse, to też nie było tragedii. Sponsorzy dopisali, władze miasta wywiązały się z obietnic. Pewien problem powstał po tragedii na Ukrainie, kiedy to na motory poszło więcej pieniędzy niż zakładaliśmy. Ta pomoc z Miasta, Powiatu, od sponsorów i wszystkich innych źródeł nie starczyła niestety. Gdyby nie te dodatkowe koszty, to sezon zakończylibyśmy "na zero". Jesteśmy na minusie, ale te zobowiązania, w porównaniu z tymi Poznania, gdzie były wypowiedzi o zadłużeniu rzędu 800 tyś. złotych są niewielkie. Chociaż nie ma się co cieszyć, że inni mają kłopoty finansowe. Te zobowiązania są "do odrobienia" mowa tu o kwotach w okolicach 80 tyś. złotych.
Kończy się czteroletnia kadencja zarządu. W tym czasie 2 sezony Start spędził w II lidze, tyle samo w I. Cieszono się z awansów, czy bardzo udanego sezonu 2006, jednak w pamięci pozostaje też nieudany sezon 2007. Jak pan z perspektywy prezesa ocenia ten czas?
- W pierwszym roku byłem naprawdę mocno zaangażowany, w drugim tak samo. W trzecim już trochę mniej, wiadomo, że jak ma się firmę to trzeba robić tak, żeby być w klubie a jednocześnie "nie przegrzać" biznesu. "Zaliczyliśmy" 2 awanse, spadek. Myślę, że ten okres był "kolorowy". Spłonęły moje dwie marynarki, czego oczywiście nie żałuję, bo to oznaka zwycięstwa w lidze. Na pewno nie było monotonni. Były chwile, w których się spieraliśmy, były chwile radości, także 4 lata minęły bardzo szybko. Kończy się kadencja, są ludzie chcący działać, mają pomysły, świeże pomysły, tak jak ja na początku. nie bałem się żadnych problemów, dziś patrzę na to trochę inaczej. Co będzie to zobaczymy na Walnym. Wybierzemy taki wariant, żeby dla gnieźnieńskiego żużla było najlepiej.
Będzie się pan ubiegał o pozostanie na stanowisku?
- Nie chciałbym zabierać możliwości innym osobom, które mają być może chęci podziałania "przy sterze". Kiedy jest się członkiem zarządu, a nie prezesem, to nie można podejmować niektórych decyzji. Zobaczymy, jest wielu ludzi chcących pracować dla żużla, ja jeśli nie zostanę na stanowisku, to zostanę w klubie i będę pomagał.
Co podczas tej kadencji było dla pana największą radością, a co największym rozczarowaniem?
- Tutaj nie ma co mówić o jakimś wielkim rozczarowaniu. Trochę na pewno sezon 2007 był takim, kiedy to robiliśmy praktycznie wszystko, a nic nie wychodziło, co bardzo dołowało. W meczach w Poznaniu byliśmy bardzo blisko utrzymania, jednak się nie udało. Sukcesem jest to, że mamy bardzo dobry kontakt z Władzami Miasta i Powiatu, wspólnie wypracowaliśmy sobie naprawdę dobry klimat. Władze dają dobre pieniądze na klub, są też sponsorzy. Start jest darzony zaufaniem, ponieważ gdy coś zapowiemy, to to robimy. Obojętnie, czy do klubu przyjdzie ktoś nowy, czy my zostaniemy, to wszystko jest ułożone i teraz rozpocznie się droga "w górę" dla Startu Gniezno.