Zawodnik Stali Gorzów przyznał, że w biegu finałowym popełnił błąd, który być może kosztował go utratę złotego medalu. - Popełniłem błąd. Wyłamałem motocykl. Żałuję także, że nie pojechałem tam troszeczkę szerzej. Janusz Kołodziej nabrał prędkości i to wykorzystał. On zna tutejsze ścieżki jak nikt inny. Nie takich jak ja tutaj wyprzedzał. Później pozostało mi tylko dowieźć to drugie miejsce - powiedział Krzysztof Kasprzak.
Dla "Kaspera" był to już trzeci srebrny krążek. Jak sam mówi, apetyt był na tytuł mistrza kraju. - Trzeci raz zostałem wicemistrzem Polski. Jestem drugi w kraju i będę się starał jechać jeszcze lepiej. Janusz miał atut własnego toru, a do tego w końcówce sezonu jest naprawdę w gazie. Nic tylko mu pogratulować. Każdy miałby problem, aby go pokonać w finale - oznajmił.
Tarnowski finał rozgrywany był po raz pierwszy w nowej formule. Jak się ona podoba wychowankowi Unii Leszno? - Dla mnie ta formuła była lepsza. Mogłem pojechać w finale. Dla Patryka Dudka z kolei trochę krzywdząca. Rozmawialiśmy przed zawodami z Tomkiem Jędrzejakiem na ten temat. Jeżeli startujesz na nieswoim torze, to jest to całkiem dobre, ponieważ wiadomo, że musisz się dopasować do nawierzchni. Natomiast dla gospodarzy już niekoniecznie. Janusz na przykład jechałby bieg dodatkowy tylko z jednym zawodnikiem, a nie musiał się męczyć z trzema - dodał.
Termin rozegrania finału krajowego czempionatu wypadł dopiero w październiku. Czy to dobra pora na wyłonienie najlepszego zawodnika w Polsce? - No cóż, taki termin ustalono. Mi nie za bardzo on pasował. Dzień wcześniej było wielkie świętowanie w Toruniu. Mieliśmy tam dużo naszych sponsorów i trzeba było zrezygnować ze spotkania z nimi podczas kolacji. Ja i Jarek Hampel musieliśmy jechać do Tarnowa na "wariata". Rozmawiałem z Panem Szymańskim, aby robili to trochę inaczej. Trzeba dobrze poukładać w przyszłym roku te terminy. Muszę jednak przyznać, że była to bardzo udane impreza. Gratuluję Grupie Azoty i tarnowskiemu klubowi, ponieważ było tutaj niczym na Grand Prix - zakomunikował.
Zawodnik, który reprezentował barwy tarnowskich Jaskółek w latach 2010-2011, odniósł się krótko do sytuacji, jaka miała miejsce po zakończeniu zawodów. - Jeździłem tutaj w Tarnowie. Może wtedy szału nie robiłem i kibice mi to pamiętają. Widać to było po tych gwizdach. Cóż więcej mogę dodać? - zakończył.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
.
Też gwizdać się nie naumiałem, ale możemy pobuczeć... w końcu ksywa zobowiązuje ;)