Greg Hancock źle wystartował w pierwszym biegu niedzielnego spotkania i nie podjął walki, ale później było już tylko lepiej. - Jestem zadowolony, oczywiście z wyjątkiem tego właśnie wyścigu, trafiło się zero. To było takie trochę zaskoczenie dla mnie. Jednak poza tym to naprawdę się cieszę, bo potrzebowaliśmy tych punktów. Konieczne było drugie zwycięstwo - przyznał Amerykanin w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Mecz obfitował w ciekawe akcje obu zespołów. Dla zawodników nie było straconych pozycji i walka toczyła się przez cały dystans. - Świetne spotkanie, faktycznie. Spodziewaliśmy się trudnej przeprawy, bo gorzowianie ostatnio byli na fali. W dalszym ciągu możemy być lepsi, jestem tego pewien. Głęboko w to wierzę. Chciałbym zwrócić uwagę na rzecz najistotniejszą dla mnie osobiście. Postawa naszych juniorów. Jestem z nich po prostu dumny. Napędzają ten zespół - pochwalił młodzieżowców 43-latek.
Da się zauważyć, że po upadku w meczu z Betardem Spartą Wrocław Hancock jeździ nieco słabiej. Czy nadal zatem odczuwa jego skutki? - Jest OK, bo mogę jeździć. Cały czas odczuwam jednak ból i dyskomfort. Ale nie może być ze mną tak źle, skoro jadę (śmiech). Poprawia się z dnia na dzień - poinformował.
Przed Amerykaninem GP w Cardiff. Zazwyczaj właśnie na sztucznych torach Hancock notuje najlepsze rezultaty. - Wiesz co ci powiem? Bardzo lubię zarówno Cardiff, jak i Kopenhagę. To prawda, że czasem ciężko rozgryźć te tory, ale tak jest wszędzie. Nie wiesz czego się spodziewać. Lubię jednak trudne tory, bo na takich się wychowałem. To taki powrót do korzeni dla mnie - zaśmiał się na koniec zawodnik.