Cieszę się z powrotu Tomka i Krzysztofa - rozmowa z Magnusem Zetterstroemem, zawodnikiem Lotosu Gdańsk

Magnus Zetterstroem od pewnego czasu startuje w pierwszej lidze i co roku walczy ze swoimi drużynami o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Przed rokiem „Zorro” uzyskał bezpośredni awans z ekipą Stali Gorzów. W tym roku doświadczony Szwed próbuje dokonać podobnej sztuki z zespołem Lotosu Gdańsk. Po wygranej w Ostrowie jego zespół jest bardzo bliski jazdy w barażach.

Jarosław Galewski: Jak ocenisz ostatni pojedynek w Ostrowie?

Magnus Zetterstroem: Jestem bardzo szczęśliwy z tego zwycięstwa. Ostrów jest w tym sezonie bardzo silną drużyną. Cieszę się z udanego powrotu do drużyny Tomasza Chrzanowskiego i Krzysztofa Jabłońskiego. Ta dwójka zapunktowała w Ostrowie na dobrym poziomie. Bardzo często postawa tych zawodników decydowała o naszym zwycięstwie lub jego braku. Cieszę się razem z nimi z ich sukcesu. Nadal jesteśmy w grze i mamy wielkie szanse, żeby zająć drugą pozycję w ligowej tabeli. Musimy walczyć i zrobić wszystko, żeby wystartować w barażach.

Atmosfera po ostatnich porażkach nie była z pewnością najlepsza. Czy trudno było pozbierać się na spotkanie w Ostrowie?

- Dokonaliśmy po ostatnim meczu zmian w zespole. Drużynę opuścili Tobias i Charlie, a ich miejsce zajęli Tomek i Krzyszof. Te zmiany przyniosły efekt. Na pewno w naszej drużynie dało się wyczuć zmartwienie. Teraz jestem jednak szczęśliwy. Zawsze wiedziałem, że Tomek i Krzysiek są dobrymi zawodnikami. Udowodnili to w meczu w Ostrowie. Jabłoński wygrał dla nas to spotkanie w wyścigu czternastym i swoją jazdą w tym biegu pozwolił mi na wyprzedzenie jednego z naszych rywali.

Czy kluczem do zwycięstw Lotosu jest postawa Tomasza Chrzanowskiego i Krzysztofa Jabłońskiego?

- Oczywiście, że tak. Rozmawiałem z Tomkiem po meczu w Poznaniu. Dzwoniłem do niego z hotelu i powiedziałem mu, że jest w tej lidze jednym z najlepszych zawodników. Mówiłem mu, że w Ostrowie wróci do swojej dawnej jazdy i prosiłem, aby przystąpił do tego spotkania z podniesioną głową. Wszyscy rywale powinni obawiać się takiego jeźdźca jak Chrzanowski, ponieważ to bardzo dobry i wymagający rywal. Po meczu w Rybniku Tomek znalazł się w lekkim dołku. Trudno powiedzieć, jaka była tego przyczyna. Teraz to już nieważne. Jestem niezmiernie szczęśliwy, że zobaczyłem w Ostrowie takiego Tomka Chrzanowskiego. Bardzo go potrzebowaliśmy.

Druga pozycja jest już praktycznie pewna...

- Nie do końca. Nadal mamy wiele spotkań do odjechania. Najważniejsze, żeby nie przytrafiły się nam żadne kontuzje. Spójrz na przykład drużyny z Ostrowa, która straciła Gomólskiego. Ten chłopak jeździł znakomicie i zdobywał niemal w każdych zawodach w granicach dziesięciu punktów. Jeżeli Gomólski jechałby w spotkaniu z naszym zespołem, to kto wie czy Ostrów nie cieszyłby się w czwartek ze zwycięstwa. Podsumowując, każdy z nas musi być w pełni sprawny do końca sezonu. Nie może przytrafić się nam żadna kontuzja w zespole.

Czy skład, który desygnowaliście na pojedynek w Ostrowie jest optymalny? Może lepszym rozwiązaniem byłoby zastąpienia Renata Gafurova Charliem Gjedde?

- W tej lidze i w przypadku tych zawodników wszystko się zmienia. Jednego dnia lepiej może pojechać Renat a innym razem szybszy będzie Charlie. Trudno przewidzieć, których z tych dwóch żużlowców będzie lepszy danego dnia. Z tego powodu ciężko wybierać między nimi. Być może w tej chwili lepszym rozwiązaniem byłoby pozostanie przy obecnym zestawieniu. Liczę, że to pozwoli zbudować odpowiednią atmosferę w zespole. Jeżeli każdy z nas będzie miał świadomość, że jest w zespole, to będzie czuł się pewniej. Ta decyzja nie należy jednak do mnie. Całą sytuację rozstrzygną władze naszego klubu i trener.

Ważną rolę w Ostrowie w pierwszej fazie zawodów odegrał Billy Forsberg...

- Dokładnie tak. Billy to jeden z lepszych juniorów w pierwszej lidze. Myślę jednak, że to trochę zbyt nerwowy chłopak i za bardzo skupia się na swoich rywalach. W czwartkowym spotkaniu był chyba znacznie bardziej wyluzowany i czuł się bardziej komfortowo. Nie było Adriana Gomólskiego i być może dlatego poczuł, że jest numerem jeden. Takie pozytywne myślenie jest bardzo ważne. Wtedy speedway staje się całkiem prosty.

Załóżmy, że Lotos wystartuje w barażach. Czy jesteście w stanie pokonać ekipę z Rzeszowa?

- To będzie zupełnie nowe wyzwanie. Myślę, że nasze szanse są bardzo duże. Musimy stworzyć prawdziwą drużynę, która będzie walczyć o każdy punkt. Wielu z naszych zawodników nie jeździło jeszcze w Rzeszowie, ale nie jestem pewny, czy ta sytuacja nie działa również w odwrotną stronę. Być może wielu rzeszowskich zawodników nie startowało na torze w Gdańsku. Na pewno będziemy mieć spory atut w postaci naszego toru. Jesteśmy w stanie wygrać.

Co roku potwierdza się, że istnieje spora różnica pomiędzy Ekstraligą a pierwszą ligą...

- Dokładnie tak. Moim zdaniem wynika to bardziej ze spraw mentalnych i sposobu, w jaki myślą poszczególni zawodnicy. Przecież ścigamy się z tymi samymi żużlowcami w lidze szwedzkiej i angielskiej. Być może różnica wynika również z tego, że wielu zawodników uznaje Ekstraligę za niesłychanie ważną i dlatego dysponuje znakomitej klasy sprzętem.

Źródło artykułu: